Panie, profesorze, wiemy, że szczepienia są bardzo istotne, zwłaszcza dla dzieci, ale ja chciałbym zapytać o wagę szczepień dla dorosłych. Jak bardzo istotny jest to problem i na ile jest dostrzegany?
Myśmy się trochę uśpili. Wyszliśmy z założenia, że tak zwana immunizacja, czyli podawanie szczepionek w okresie rozwojowym zabezpiecza nas na całe życie. Mamy już dowody na to, że niestety układ immunologiczny o niektórych szczepieniach zapomina i powinniśmy u osób dorosłych podawać przypominające dawki. Analiza efektów zdrowotnych poszczepiennych w stosunku do potencjalnych działań niepożądanych wyraźnie wskazuje, że ryzyko konsekwencji zachorowania na chorobę, jeżeli się nie jest szczepionym, jest wielokrotnie wyższe, niż jakiekolwiek działania niepożądane poszczepienne, tym bardziej, że duża część tych działań niepożądanych poszczepiennych tak naprawdę nimi nie jest. To naturalna odpowiedź układu immunologicznego, czyli całego organizmu, na stymulację immunologiczną, która pojawia i powinna się pojawić. My dzisiaj szczepimy na rzeczy, na szczepionkę przeciw którym do niedawna w ogóle nie mogliśmy marzyć. o SARS-CoV-2, czy RSV, z którym nauka miała duże trudności ze względu na małą stabilność cząsteczek, które w tej szczepionce miały się pojawić.
Z kolei szczepienia przeciw grypie to wielki dramat, bo my kompletnie nie wykorzystujemy tej zdobyczy nauki. Szczepi się tylko kilkanaście procent populacji w Polsce. Gdybyśmy zaszczepili 70-90 proc. populacji, to nie byłoby epidemii grypy. Szczepiona osoba nie zaraża się, a jak się nie zaraża, albo się słabo zaraża i krótko trwa ta infekcja, to ona przerywa łańcuch zakażeń. Statystyki mówią, że jeżeli 70 lub więcej procent społeczeństwa się szczepi, to epidemia ginie. Jeżeli jest to poniżej 70 proc. społeczeństwa, to im mniej się zaszczepiło, tym jest więcej hospitalizacji, powikłań i zgonów w danej populacji. Mamy więc twarde dowody naukowe, świadczące o tym, że jest to dobro współczesnego rozwoju medycyny, a nie czynnik szkodliwy.