Czy w swojej praktyce spotyka się Pan ze stygmatyzacją osób chorujących na padaczkę? Czy mówią o swoim wykluczeniu? Jeśli do niego dochodzi, to jakie formy przybiera?
Niestety, jest to cały czas duży problem i wyzwanie. Pacjenci bardzo często go zgłaszają. Dotyczy to chociażby pracy, podjęcia aktywności zawodowej, ale też kontaktów międzyludzkich. Generalnie jest obawa przed wystąpieniem napadu. Musimy przełamywać stereotypy, edukować nas wszystkich, aby wiedzieć, jak się zachować, udzielić pomocy i nie robić z tego też sensacji. Owszem, obowiązuje monitorowanie stanu zdrowia, ale pacjenci muszą się czuć komfortowo. Pamiętajmy, że właśnie ta atmosfera często ma dobry wpływ na przebieg choroby. Stres indukuje napady i robi się błędne koło.
Z czego wynika ta stygmatyzacja?
Niestety, nadal z niewiedzy. To się oczywiście zmieniło na przestrzeni lat. Mając skuteczne leki, możemy zapanować nad aktywnością choroby. Brak wiedzy sprawia, że gdy raz zobaczymy napad, ten klasyczny, uogólniony, toniczno-kloniczny, to niestety ta obawa zostaje. Ważna jest dyskusja i edukacja.
Czy osoby chorujące na padaczkę informują na przykład swoich pracodawców, że są chorzy?
Jestem zdania, że powinniśmy informować i tak też radzę pacjentom. To ułatwia nam relacje i nie budujemy niepewności. Oczywiście należy planować rodzaj pracy, którą dany pacjent podejmuje, bo nie wszędzie niestety sobie poradzi. Postawa transparentna sprawi, że poczuje się on komfortowo w warunkach pracy i będzie tam bezpieczny. Najgorsze jest ukrywanie się. Jeśli dojdzie do ataku w miejscu publicznym, a szczególnie przy jakichś niebezpiecznych narzędziach, stwarza to zagrożenie dla wszystkich.
Czy jako społeczeństwo wiemy, co zrobić, jeśli zobaczymy osobę z atakiem?
Musimy zapewnić pacjentowi opiekę. Sprawić, aby nie doznał urazu głowy. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe. Pamiętajmy, że atak często jest nagły i niestety wiąże się z upadkiem. Nawet gdy do niego dojdzie, należy zabezpieczyć głowę tak, aby nie doszło do urazu bezpośredniego o podłoże. Trzeba przechylić delikatnie głowę, aby treść z jamy ustnej, ślina, swobodnie wypływały i czekamy. To wszystko. Czekamy aż napad minie, monitorujemy czynności życiowe. Z reguły napad trwa dwie, trzy minuty. Nie należy pacjentem potrząsać, wybudzać go. Jeżeli nie znamy danej osoby, to konieczne jest wezwanie pomocy medycznej. Jeżeli jest to osoba z rozpoznaną padaczką, po prostu czekamy aż napad minie.