- Mówienie o pakiecie onkologicznym bez reformy systemu opieki zdrowotnej jest tylko propagandą. To ruch pozorny - mówi prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego.
Czy pakiet onkologiczny jeszcze czymś nas zaskoczy?
Pakiet był pomysłem środowiska onkologicznego, nie ministra zdrowia, i od dawna zabiegaliśmy o niego, ale w okaleczonym kształcie nie pomaga nam. Wydaje mi się, że największym problemem, który się pojawi lada moment, z którym system jeszcze się nie zderzył, jest duża liczba badań diagnostycznych. Lekarz pierwszego kontaktu nie bierze w procesie diagnostycznym udziału i jest tylko założycielem karty DILO, którą wraz z pacjentem musi przekierować dalej do lekarza specjalisty. Tu zaczynają się schody, bo wielu lekarzy specjalistów nie ma możliwości kierowania do określonych placówek. Powoduje to dziwne zjawisko – niektórzy pacjenci dostają wcześniejsze terminy na rezonans i tomografię komputerową, ale pacjenci z niektórych placówek, które znam, dostają na te badania termin np. na listopad br.
Czy pakiet onkologiczny utrudnił dostęp do badań pacjentom nieonkologicznym?
Nie było w zamiarze tych, którzy obmyślali pakiet onkologiczny, by utrudniać dostęp do takich badań innym pacjentom. Świadczy to o sztucznej reformie, „przeciąganiu krótkiej kołdry”. Nie na tym polega tworzenie reformy i budowanie nowych mechanizmów. Proszę pamiętać, że ogromną barierą do tej pory była weryfikacja histopatologiczna, wskazywanie miejsc, w których pacjent może wykonać biopsję cienko lub grubo igłową, która następnie może być zweryfikowana przez patologa. Było to do tej pory tzw. wąskie gardło. Pakiet onkologiczny tego nie zmienia i nie przygotowuje gruntu do wykonania. Największą pomyłką jest to, że masa pacjentów nadal trafia do sześciuset onkologów klinicznych na taką samą liczbę łóżek. W żaden sposób nie wypłynie to na czas oczekiwania na łóżko kliniczne, bo ich liczba jest niezmieniona. Będzie tylko więcej pacjentów trafiających do nas z kartą DiLO. Mamy pacjentów, którzy żyją. Jeżeli co roku do systemu trafia sto pięćdziesiąt tysięcy nowych pacjentów, a żyje ich trzysta pięćdziesiąt tysięcy, to mamy rzeszę półmilionowych pacjentów, których w tych łóżkach trzeba jakoś poupychać. Nam kolejki się wydłużają. To główne niedostatki tego systemu.
Czego zabrakło w reformie?
Nie przewidziano zmian w kształceniu na studiach czy studiach podyplomowych i nie wypracowano mechanizmu zachęty do specjalizowania się w onkologii klinicznej. Nie przeanalizowano sytuacji w obrębie samej populacji onkologów klinicznych i tego ilu z nich jest w wieku przedemerytalnym, ilu jest chorych, jak wygląda problem wypalenia zawodowego. Wszystko to przekłada się nie tylko na możliwości asymilowania tak dużej grupy pacjentów, ale również dobrego ich obsłużenia i zagwarantowania tego, by jak najmniej lekarzy popełniało pomyłki. Dowodem jest ostatnie wydarzenie we Wrocławiu, gdzie lekarz podczas operacji nie zauważył ok. 10 centymetrowego guza. To nie tłumaczenie kolegów lekarzy, ale wskazanie na to, że przeładowanie małej grupy ludzi ogromną ilością czynności procesowych, począwszy od wypisywania historii chorób po stanie przy stole operacyjnym i wypisywanie chemioterapii, jest systemem powodującym trudne sytuacje. W związku z tym uważam, że wymaga on gruntownego przemyślenia.
Czy zmiany w pakiecie onkologicznym, które zapowiada Ministerstwo Zdrowia pomogą usprawnić system?
Ministerstwo jeszcze nie powiedziało jakie są te zmiany. Myślę, że to będzie kosmetyka, a nie rzeczywiste zmienianie systemu opieki onkologicznej w Polsce. Udrożnienie ścieżki diagnostycznej jest tylko fragmentem opieki onkologicznej i mylą się ci, którzy myślą, że naprawią w ten sposób system w Polsce. Jestem onkologiem i stanowię ostatni fragment tej ścieżki. Mogę powiedzieć, że do nas trafia coraz więcej pacjentek, łóżek mamy tyle samo. Pielęgniarki zaczynają nam odchodzić i wyjeżdżać do pracy np. w Wielkiej Brytanii i nie ma możliwości wyszkolić dobrze w ciągu roku pielęgniarkę onkologiczną. Tymczasem wyjeżdżają najlepiej wyszkolone i z łatwością znajdują za granicą pracę. One lubią z nami pracować, ale życie zmusza je do tego, by lepiej zarabiać. Mówienie o pakiecie onkologicznym bez reformy systemu opieki zdrowotnej jest tylko propagandą. To ruch pozorny. Nie da się zreformować systemu opieki zdrowotnej bez zapewnienia godziwej płacy pielęgniarkom, a używanie hasła - lekarze to zarabiają krocie, jest również propagandą. Praktycznie żadna ekipa rządząca, opozycja czy partia rządząca, nie zabiera się za reformę systemu opieki zdrowotnej. Myślę, że to nauka dla każdego. Trzeba zadbać o to, by demokracja dysponowała mechanizmami rozliczającymi polityków. Obiecywać potrafi każdy, ale nie każdy potrafi się wywiązywać rzetelnie ze swoich obowiązków i odpowiedzialnie wydawać społeczne pieniądze. W tym są duże rozbieżności.