Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Prywatne szpitale czekają na pakiet

MedExpress Team

Małgorzata Solecka

Opublikowano 9 grudnia 2014 07:00

Prywatne szpitale czekają na pakiet - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
Gdy kilka lat temu otwierano pierwsze szpitale niepubliczne, które w swój profil wpisały onkologię, znaczna część ekspertów zastanawiała się, jak długo przetrwają na rynku. Dziś wygląda na to, że radzą sobie lepiej niż placówki publiczne.
[caption id="attachment_34928" align="alignnone" width="620"]Thinkstockphotos/FPM Thinkstockphotos/FPM[/caption]

Gdy kilka lat temu otwierano pierwsze szpitale niepubliczne, które w swój profil wpisały onkologię, znaczna część ekspertów zastanawiała się, jak długo przetrwają na rynku. Dziś wygląda na to, że radzą sobie lepiej niż placówki publiczne.

Dziś przedstawiciele onkologicznych placówek niepublicznych mówią ironicznie, że u nich założenia pakietu Bartosza Arłukowicza w zasadzie już są wdrożone: pacjenci są leczeni kompleksowo, spotkania specjalistów, którzy omawiają każdy przypadek choroby to standard, a choć kontrakt z NFZ jest w stosunku do potrzeb niski (albo nie ma go wcale), pacjenci w kolejkach – i to przede wszystkim na pierwszą wizytę, bo kolejne etapy diagnostyki i leczenia następują praktycznie bezzwłocznie, czekają o wiele krócej niż w publicznych szpitalach. Cud?

Mogliby leczyć więcej, ale…
- Na procedury onkologiczne nasz kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia wynosi w tym roku 6 milionów złotych – mówi dr Maciej Piróg, dyrektor Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, pierwszego niepublicznego szpitala z klinikami CMKP. Wartość procedur, wykonanych do października to 10 mln złotych. Pakiet onkologiczny zakłada zniesienie limitów na świadczenia onkologiczne i Maciej Piróg szacuje, że kierowana przez niego placówka mogłaby zwiększyć liczbę wykonanych świadczeń nawet o 50 proc., ale nie w stosunku do kontraktu, tylko rzeczywistego wykonania. Problemem mogą być jednak, oczywiście, pieniądze.

– Bardzo chcemy już poznać szczegóły dotyczące zasad finansowania pakietu onkologicznego. Dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć, czy dostępność świadczeń w naszym szpitalu po 2 stycznia dla pacjentów się zwiększy – mówi. Bo choć limity mają zniknąć, nie wiadomo, na przykład, czy nie zmniejszy się wycena procedur onkologicznych. – Mamy możliwości przyjmowania większej liczby pacjentów, ale nie zrobimy tego bez zatrudnienia dodatkowych specjalistów. A żeby ich zatrudnić, musimy mieć gwarancję, że za większą liczbę wykonanych świadczeń dostaniemy więcej pieniędzy – mówi Maciej Piróg.

Do Europejskiego Centrum Zdrowia zgłaszają się pacjenci z problemami onkologicznymi przede wszystkim ze wschodnich obrzeży Warszawy, Otwocka i okolic oraz powiatów leżących na wschód.  Przychodzą, co podkreśla dyrektor, szukając konkretnych specjalistów. Takich choćby, jak Naser Dib, który przez lata pracował w szpitalu w Węgrowie i zapracował sobie na opinię znakomitego chirurga.

Pacjentów, którzy byliby skłonni prywatnie płacić za leczenie onkologiczne, jest naprawdę niewielu. Jeśli za coś płacą, to – zwłaszcza pod koniec roku – za diagnostykę. Często nie ma wyjścia, bo limit na takie badania jak tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny w ECZ skończył się w październiku, podobnie jak we wszystkich, praktycznie, szpitalach w Warszawie. A za badania diagnostyczne wykonane ponad limit Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłaci. Tu nie ma mowy o żadnych nadwykonaniach.

Radioterapia bez kontraktu
Sieć placówek Euromedic pacjentów onkologicznych diagnozuje w pięciu pracowniach PET-CT i prawie 30 centrach diagnostycznych w całej Polsce. Leczenie za pomocą radioterapii oferuje w  czterech ośrodkach. – W Wałbrzychu, Koszalinie i Poznaniu mamy podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Gdy uruchamialiśmy nasz ośrodek w Otwocku, NFZ, mimo wcześniejszych zapowiedzi, nie zakontraktował świadczeń. Do dziś działamy więc bez umowy z Funduszem – mówi dr Anna Wiczyńska-Zając, członek zarządu Euromedic Polska. Mimo braku kontraktu otwocki szpital bezpłatnie przyjmuje na teleterapię lub brachyterapię wszystkich zgłaszających się pacjentów, którzy są ubezpieczeni w NFZ, a którzy ze względu na ogromne kolejki nie mieli szansy na to, by szybko rozpocząć leczenie w innych ośrodkach w województwie. Prawie tysiąc dwustu chorych tylko w tym roku.

Czas oczekiwania na radioterapię w Otwocku jest, w porównaniu z większością szpitali publicznych, rekordowo krótki – pacjent od momentu pierwszej wizyty do pierwszego naświetlania czeka niecałe pięć dni. Jeśli jednym z głównych celów pakietu onkologicznego ma być likwidacja kolejek do leczenia wszystkich form leczenia onkologicznego, to w Otwocku – w zakresie radioterapii – został on już zrealizowany. Na razie jednak – na koszt świadczeniodawcy.

Jakie są szanse, że szpital odzyska pieniądze za wykonane bezumownie świadczenia? - Teoretycznie szanse na zwrot przynajmniej części poniesionych kosztów są – mówi „Służbie Zdrowia” prawnik, który wielokrotnie reprezentował różnych świadczeniodawców w sądowych sporach z płatnikiem. – Świadczenia z zakresu onkologii bez wątpienia można zakwalifikować jako ratujące życie, a te świadczenia są nielimitowane. Na korzyść Euromedicu przemawia też fakt, że placówki tej sieci mają kontrakty na analogiczne świadczenia.

– Poznań, Wałbrzych i Koszalin otrzymały aneksy przedłużające kontrakty do 2016 roku. Liczymy, że wejście w życie pakietu onkologicznego ułatwi rozmowy z funduszem – mówi  dr Anna Wiczyńska-Zając. Zwłaszcza że zapotrzebowanie na leczenie onkologiczne rośnie. W trzech placówkach Euromedicu, które działają na podstawie kontraktu z NFZ, co roku liczba pacjentów zwiększa się o ok. 10 proc. Pacjenci coraz chętniej zgłaszają się też do Otwocka, choć niektórych przeraża informacja, że szpital nie ma kontraktu. – Obawiają się, że w pewnym momencie wystawimy im rachunek za leczenie. Takiego scenariusza oczywiście nie przewidujemy – zapewnia dyrektor.

W oczekiwaniu na pakiet
Ale pakiet onkologiczny budzi nie tylko nadzieje, ale też całkiem sporo obaw. Po pierwsze, oczywiście, o finanse. Prywatni (i nie tylko) świadczeniodawcy analizują, co dokładnie oznacza zapowiedź, że NFZ zapłaci za leczenie onkologiczne pod warunkiem, że proces od postawienia wstępnej diagnozy do rozpoczęcia leczenia zamknie się w dziewięciu tygodniach.

– Dysponujemy PET-em. Każde badanie to koszt kilku tysięcy złotych. Badania wykonujemy niezwłocznie. Ale wpływu na innych świadczeniodawców nie mamy. A co się stanie, jeśli na przykład badanie histopatologiczne będzie trwać dłużej i pacjent zostanie zdiagnozowany nie w dziewięć, a w jedenaście tygodni. Kto zapłaci nam za naszą część pracy? – zastanawia się dr Anna Wiczyńska-Zając.

Entuzjazmu nie budzą też projekty rozporządzeń, które ukazały się na stronach Ministerstwa Zdrowia w ostatniej dekadzie października. – Nie wiemy choćby, jak będzie działać tzw. zielona karta, która ma być przepustką pacjenta w całym procesie leczenia. Pacjent ma ją otrzymywać na pierwszej wizycie, i prawdopodobnie strzec jak oka w głowie, bo będzie to jedyny dokument, który będzie potwierdzał kolejne etapy leczenia. A co będzie, jeśli pacjent ten dokument zgubi? Odpowiedzi w rozporządzeniu nie ma. Kolejne pytanie – jak lekarz ma wręczyć pacjentowi kartę, w której będzie wpisane jedyne zalecenie – leczenie paliatywne? – zastanawia się dr Anna Wiczyńska-Zając.

Pytań dotyczących realizacji założeń pakietu onkologicznego jest  tak naprawdę znacznie więcej: ile środków będzie do dyspozycji w ramach pakietu onkologicznego? Skąd będą one pochodziły? W jaki sposób będą dystrybuowane? Czy, jak i przez kogo będzie monitorowana jakość diagnostyki i leczenia, wobec braku jakichkolwiek standardów leczenia onkologicznego w Polsce? Na razie pozostają one bez odpowiedzi.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także