Przedwczesne odpłynięcie płynu owodniowego, do którego dochodzi w środkowym trymestrze występuje z częstością ok. 1,5 proc. ciąż. Rocznie tym problemem jest więc dotkniętych około 5 tys. kobiet.
– W tym momencie płód jeszcze jest niezdolny do przeżycia poza organizmem matki. Już samo w sobie odpłynięcie płynu tak wcześnie jest bardzo poważnym powikłaniem. Tego rodzaju sytuacja musi być przyczyną, dla której powinniśmy rozważać, czy nie występuje zagrożenie zdrowia i życia dla ciężarnej i płodu – powiedział prof. Sieroszewski.
Podstawowym problemem, na jaki zwracają uwagę lekarze, jest to, że płyn owodniowy w ponad połowie przypadków odpływa w wyniku zagrożenia bakteryjnego bardzo różnymi szczepami, z których wiele jest bardzo złośliwych. Zakażenie może więc mieć przebieg piorunujący. To stan, w którym kobieta może umrzeć nawet w ciągu minut.
– Zawsze należy się liczyć z ryzykiem poronienia septycznego. Infekcja wewnątrzmaciczna jest wówczas wskazaniem do zakończenia ciąży. Jeśli nie będziemy działać, może to doprowadzić do sepsy. Jeżeli widzimy, że stan zapalny narasta i kobieta jest zagrożona, ciążę należy natychmiast zakończyć. Jeśli mimo to, postępują objawy posocznicy, musimy usunąć również macicę – wskazał prezes PTGiP
Dopuszczalne jest też postępowanie zachowawcze, w ramach którego po odpłynięciu płynu owodniowego podaje się antybiotyki i sprawdza, czy wyniki badań są prawidłowe. Jest ono skuteczne w około 20 proc. przypadków.
– może udać się, że doczekamy do momentu, w którym płód będzie miał szansę przeżycia poza ustrojem matki. To trudne wybory. Jesteśmy jedynymi lekarzami, którzy leczą dwoje ludzi: matkę i dziecko. Zawsze musimy pamiętać o tym, że należy myśleć i o ratowaniu życia matki i płodu. Jeśli występują dobre warunki do tego, żeby kontynuować ciążę, zawsze może być to rozważone, ale powinno być omówione z kobietą – podkreślił profesor.