O tragicznej sytuacji polskiej psychiatrii, niedostrzeganiu jej w systemie ochrony zdrowia i braku finansowania mówi Lidia Rudzka, dyrektor Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Pruszkowie.
- Warto powiedzieć o systemie i finansowaniu psychiatrii w systemie ochrony zdrowia. Jeżeli pacjenci będą w porę i dobrze leczeni, to więcej osób będzie wracało do społeczeństwa i do pracy. Niestety, ciągłe niedostrzeganie psychiatrii w ochronie zdrowia, ciągłe niedofinansowanie tego obszaru medycyny, jest udręką dla osób prowadzących szpitale i inne podmioty zajmujące się leczeniem psychiatrycznym. Powoduje to obniżenie poziomu leczenia, a to oczywiście przekłada się na jego efektywność. Istnieje Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, który jest obowiązującym aktem prawnym i nie możemy go traktować tak, jakoby go nie było. Niestety, za tym programem nie poszły środki finansowe. I to jest chyba największy problem, bo w żaden sposób nie włączył się NFZ w przedstawienie produktów opisanych w tym bardzo świetnym kierunkowo programie, mianowicie w poszukiwanie i finansowanie form otwartych pomocy, czyli środowiskowych. Na przykładzie swojego szpitala mogę powiedzieć, że nasza poradnia przyjmowała pacjentów z regionu warszawskiego, obejmując swym zasięgiem dużo miast i okolic, pracując od rana do wieczora. Kiedy nam nie sfinansowano świadczeń, te przyjęcia musieliśmy ograniczyć. Dziś mamy przyjęcia w jednym dniu w godzinach popołudniowych i kolejkę na przyszły rok. Kolejny dramat to łóżka codzienne, gdzie system ratownictwa przywozi pacjenta i w Narodowym Programie mówi się, że kierunkowo szpitale psychiatryczne powinny mieć trzysta łóżek. Więc w moim szpitalu jest trzysta czterdzieści łóżek. NFZ ciągle nie opracował i nie oferuje innych oddziałów, chociażby leczenia depresji. Wtedy byłoby już mniej tzw. ogólnej psychiatrii. Takiego worka, gdzie trafiają osoby z depresją, uzależnione, w psychozach najróżniejszych i przebywają na przeludnionych oddziałach. Jak wyglądają oddziały można było ostatnio w zobaczyć mediach. Mogę powiedzieć, że w moim szpitalu jest już kilka odremontowanych oddziałów, tak że nie wstydzimy się w nich hospitalizować pacjentów. Czasami pytam kolegów dyrektorów innych placówek, czy sami położyliby się w swoich szpitalach jako pacjenci? Każdy się zastanawia. To obrazuje rzeczywistość. W zasadzie powinnam mieć tylko trzysta dwadzieścia łóżek, które mam objęte umową. W październiku był tylko jeden dzień, kiedy miałam stan poniżej trzystu dwudziestu łóżek. Każdy dzień to leczenie ponad kontrakt, przyjmowanie na dostawki i leżanki osób poważnie chorych i w kryzysach. To jest uwłaczające i stygmatyzujące. Właściwie wszyscy psychiatrzy już apelują, że psychiatria nie może być już odłożona na kolejne lata (jedynie w ubiegłym roku drgnęła wycena). My choćby z powodu inflacji, powinniśmy mieć wzrost finansowania o kilkanaście procent. Wiemy, że nakłady w Polsce na psychiatrię są o połowę niższe niż w pozostałych krajach UE. Przyszły rok nie będzie lepszy. My, dyrektorzy szpitali będziemy wnioskować o lepsze finansowanie.
Czytaj także: Prezes PPOZ: nie zakończyliśmy negocjacji