Obecne wydarzenia w polskiej ochronie zdrowia i próby jego poprawy nie zapowiadają się zbyt owocnie. Przede wszystkim z uwagi na to, iż społeczeństwo się starzeje, koszty opieki zdrowotnej rosną, a fundusze wciąż są ograniczone. Nie wspominając już o aspekcie politycznym i działalności Ministerstwa Zdrowia, któremu w takim składzie pozostał rok kadencji, a nawet cztery lata to za mało, by przeprowadzić prawdziwą reformę.
System ochrony zdrowia w Polsce zmienia się, lecz zmiany te nie postępują proporcjonalnie do zmiany sytuacji zdrowotnej i demograficznej społeczeństwa. Analizując działania resortu zdrowia od początku lat ’90 możemy dostrzec wyraźnie trudności we wprowadzaniu znaczących reform do ochrony zdrowia. Po zmianie ustroju politycznego 1989 roku Polska stanęła przed wielkimi wyzwaniami politycznymi, gospodarczymi i strukturalnymi. Poprzedni model ochrony zdrowia – model Siemaszki, pozostawił w systemie szarą strefę, przestarzały sprzęt i wysoką nieefektywność. Przez kolejne 7 lat istnienia Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej nie wdrożono żadnej reformy. Projektów jednakże było wiele, w tym projekt zakładający wprowadzenie, obok powszechnego ubezpieczenia, także dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Żaden z nich nie został jednak zrealizowany. Winą za to obarczyć należy przede wszystkim brak porozumienia między koalicjantami oraz co rusz zmieniające się siły polityczne. Wprowadzanie uchwalonej w 1997 r. ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym zostało zatrzymane już po roku, gdy zmienił się rząd. Ustawa związana była z powstaniem Kas Chorych, co jednak już w 2003 r. zostało zmienione wprowadzeniem ustawy o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia i tym samym centralizacją ochrony zdrowia. Akt prawny został zaskarżony do Trybunału, by w 2004 r. powrócić w postaci ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, który istnieje obecnie.
To szybkie streszczenie ostatnich 25 lat kształtowania systemu ochrony zdrowia w Polsce daje obraz pewnej tendencji, która utrzymuje się do dzisiaj. Mianowicie brak przemyślanych zmian u podstaw systemu. Zamiast tego mamy gaszenie pożaru za pomocą różnych pakietów, mających na celu sprostać oczekiwaniom społeczeństwa przy ograniczonych zasobach finansowych monopolisty, co jest oczywiście niemożliwe. Warto podjąć debatę nad dodatkowymi źródłami finansowania, takimi jak współpłacenie, czy dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne. Jednak, co ważne, nie należy straszyć społeczeństwa odebraniem dostępu do ochrony zdrowia. Już teraz jest on mocno ograniczony, bowiem, mimo szerokiego koszyka świadczeń gwarantowanych, z wielu z nich nie można skorzystać. W konsekwencji gospodarstwa domowe ponoszą wysokie koszty z własnej kieszeni i płacą dwa razy za możliwość tego samego świadczenia. Dodatkowe ubezpieczenia przy jednoczesnej zmianie koszyka zniwelowałyby te wydatki. Pamiętając przy tym, że powszechność oraz konkurencja obniżają ceny. Kolejna propozycja, jaką jest współpłacenie może sprawić, że pacjent dwa razy zastanowi się, czy ta wizyta faktycznie jest mu potrzebna i, co bardziej istotne, pofatyguje się, by odwołać wizytę i nie generować pustych miejsc w kolejkach. I na końcu, rola komercjalizacji szpitali. Wiele osób obawia się słowa „komercyjny szpital” i często myli to pojęcie z „prywatnym”. Pierwsze myśli, to obawa, że taka placówka będzie tylko dla bogatych. Jest to bardzo mylne podejście, wynikające z braku informacji o faktycznych zasadach działania procesu komercjalizacji. Przekształcona w drodze komercjalizacji placówka nadal pozostaje w rękach swojego publicznego założyciela. Nadal też kontraktuje świadczenia z NFZ, w związku z czym dostęp do świadczeń się nie pogarsza. Może się on za to poprawić, gdyż taka placówka ma możliwość udzielania usług komercyjnych ponad te zakontraktowane. I znów, brak możliwości dopłacania do lepszych procedur stawia pacjenta przed wyborem: albo gorsza procedura ze składki, albo lepsza całkowicie odpłatnie.
Polska pod względem wysokości składki na powszechne ubezpieczenie zdrowotne jest na końcu Europy. W 2012 roku mniej płacili tylko obywatele Rumunii i Estonii. Warto uświadamiać społeczeństwo, że jeśli chcemy mieć opiekę zdrowotną na zachodnim poziomie, to tak jak zachodnie kraje, musimy zacząć ponosić odpowiedzialność za swoje zdrowie i nie bać się rozwiązań spoza publicznego systemu. A także, co jest już tematem na odrębny artykuł, korzystać z dostępnych badań profilaktycznych, które są znacznie mniej kosztochłonne, niż medycyna naprawcza.
Agata Olearczyk jestekspertem Fundacji im. Lesława A. Pagi