Czy wiceminister odpowiedzialny za politykę lekową lobbował na rzecz firmy farmaceutycznej? Czy raczej oskarżenia mogą być powiązane z tym, że staruje na szefa NIZP-PZH? Zapytaliśmy o to wiceministra Igora Radziewicza-Winnickiego.
Sformułowano wobec Pana zarzut lobbingu na rzecz firmy Sanofi. Czy mógłby Pan odnieść się do tych zarzutów?
To nieprawdziwe i kłamliwe niezrozumienie istoty sprawy. Czym innym jest proceder administracyjny głównego inspektora farmaceutycznego, a czym innym zabezpieczanie populacji w dostęp do leków. Na żadnym etapie minister nie ma takich formalnych możliwości.
Pan Minister zajmował się w pewien sposób tą sprawą, myślę o zamknięciu hurtowni firmy Sanofi?
Duża międzynarodowa firma wysyła do ministra dwa proszące o pomoc listy. Pisze w nich o zamknięciu dużej hurtowni leków, co spowoduje zaprzestanie sprzedaży ponad trzystu medykamentów. Co w takiej sytuacji robi minister? Wzywa firmę i szuka nowych dróg dystrybucji. Takie spotkanie się odbyło, był na nim nawet zastępca głównego inspektora farmaceutycznego. Efektem było to, że firma wprowadziła zmianę w modelu dystrybucji i odstąpiła od swojego zwyczaju prowadzenia całej swojej działalności gospodarczej w oparciu o tę jedna hurtownię oraz zaczęła sprzedawać swoje leki innym hurtowniom. W kraju mamy ponad 700 hurtowni leków. Firma Sanofi przed tym spotkaniem wszystkie swoje produkty lecznicze sprzedawała wyłącznie przez jedną hurtownię, której też akurat jest właścicielem. Cały ten proces dalej trwa i decyzja ostateczna należy do głównego inspektora farmaceutycznego. Ja spowodowałem tylko to, by pacjent w Polsce nie stracił dostępu do leków i w skutek tego spotkania Sanofi zaczęło sprzedawać leki w sposób racjonalny, niezagrażający bezpieczeństwu pacjentów.
Może Panu Ministrowi chce ktoś zaszkodzić. Startuje Pan przecież w konkursie na stanowisko dyrektora NIZP- PZH?
Prywatnie jestem o tym przekonany, bo to temat stary jak świat. Oczywiście, może być powiązany. Ktoś chciał na mnie wylać wiadro pomyj, więc to zrobił.