Specjalny zespół, powołany przez ministra zdrowia, ma przygotować propozycję zmian, dzięki którym w systemie będzie mniejsza biurokracja. Zespół miał zakończyć pracę do 30 marca b.r. Wydaje się, że prawnych absurdów jest sporo i na ich analizę potrzeba więcej czasu.
Jak informuje PZ zarządzeniem z 21 marca 2016 r. minister zdrowia przedłużył termin o miesiąc. „Zespół zakończy swoją działalność po przygotowaniu raportu dotyczącego możliwości uproszczenia regulacji dotyczących wykonywania działalności leczniczej i przedłożeniu go ministrowi właściwemu do spraw zdrowia, nie później niż z dniem 30 kwietnia 2016 r.” - czytamy w zmienionym zarządzeniu „w sprawie powołania Zespołu do opracowania raportu dotyczącego możliwości uproszczenia regulacji dotyczących wykonywania działalności leczniczej”.
Członkiem zespołu jest Marek Twardowski z Porozumienia Zielonogórskiego, były wiceminister zdrowia. Wcześniej Twardowski wymienił absurdy w służbie zdrowia:
- Uproszczenie regulacji oczywiście musi pociągać zmiany w działalności instytucji publicznych z otoczenia podmiotów leczniczych, począwszy od Ministerstwa Zdrowia, przez NFZ, sanepid, GUS, PIP, Urząd Skarbowy, ZUS, itp. Powinno to również dotyczyć relacji z samorządem, szkołami, czy izbami lekarskimi - powiedział Twardowski.
Zdaniem Twardowskiego lekarze i świadczeniodawcy usług zdrowotnych nie powinni wykonywać żadnych czynności w zastępstwie urzędników, jak to się obecnie nagminnie dzieje.
Lista Twardowskiego zawiera kilkadziesiąt pozycji, a spora jej część dotyczy także lekarzy i świadczeniodawców POZ. Ekspert proponuje m.in. uproszczenie zasad weryfikacji uprawnień pacjenta.
- Dzisiaj lekarz musi zweryfikować, czy pacjent ma jakieś uprawnienia, a wśród nich są takie, które budzą wątpliwości. Np. nie jest jasne, czy wdowa po inwalidzie wojennym jest uprawniona do renty rodzinnej, czy nie. Ponadto w niektórych przypadkach dokumenty, potwierdzające uprawnienia nie są jednoznacznie określone. Uprawnienia sprawdza lekarz, wpisuje dane w Historii Zdrowia i Choroby, potem przenosi informację na receptę, następnie farmaceuta spisuje dane i sprawdza z dokumentem prawidłowość administracyjną i sprawozdaje do NFZ, który to znów weryfikuje - tłumaczy Twardowski.
Jego zdaniem dane o wszelkich uprawnieniach pacjenta powinny się znaleźć w systemie eWUŚ. Twardowski uważa również, że problemem systemu jest nadmierna sprawozdawczość. W POZ proponuje powrót do półrocznej sprawozdawczości zbiorczej z diagnostyki, bo – jak zauważa – obecne obowiązki sprawozdawcze nie mają wpływu na poprawę jakości leczenia, za to zabierają czas, którego i tak brakuje lekarzom w POZ. Ekspert postuluje także ograniczenie sprawozdawczości ze świadczeń POZ. Dziś wiele tych samych danych podaje się do różnych instytucji, podczas gdy niektóre z nich Ministerstwo Zdrowia czy GUS mogłoby uzyskiwać bezpośrednio z NFZ, bez udziału świadczeniodawcy.
Przykładem prawnego absurdu jest obowiązek składania co roku informacji o wytworzonych i zutylizowanych odpadach medycznych.
- Podmioty lecznicze mają obowiązek oddawać do wyspecjalizowanych firm produkowane odpady medyczne – podkreśla Marek Twardowski. - Firmy te więc mają pełną informację o przekazanych odpadach i dalszym z nimi postępowaniu. Sprawozdania zatem opierają się na tym, co przygotowała firma odbierająca odpady. Po co więc przepisywać to samo jeszcze raz do sprawozdania? Należy znieść ten obowiązek w odniesieniu do podmiotów leczniczych. Z kolei w POZ powinno się zlikwidować konieczność monitorowania temperatury w lodówce z odpadami medycznymi. Tu odpady są zbliżone do odpadów komunalnych i ich oddzielenie w szczelnie zamkniętym worku jest wystarczającym zabezpieczeniem.
Wśród regulacji rekomendowanych przez Marka Twardowskiego do uproszczenia znajdują się także przepisy określające obowiązki sprawozdawcze do sanepidu (podejrzenia chorób zakaźnych oraz sprawozdania z wykonania szczepień ochronnych), wymogi dotyczące danych na drukach medycznych (np. skierowania, zwolnienia lekarskie), procedury przyznawania i rozliczania podwyżek dla pielęgniarek (zwłaszcza w POZ). Wiceprezes PZ wskazuje też na wiele zbędnych zaświadczeń, postulując przegląd prawa pod tym kątem i wprowadzenie zasady, że lekarz wydaje zaświadczenie tylko wtedy, gdy nikt inny nie może podjąć decyzji. Kolejny absurd to skierowania do poradni medycyny sportowej dla dzieci i młodzieży. Dziecko uprawiające sport musi mieć orzeczenie lekarza medycyny sportowej uprawniające do udziału w zawodach. Skierowanie wystawia lekarz POZ na podstawie oświadczenia rodzica, że dziecko uczęszcza na zajęcia. Jednak lekarz nie ma możliwości zweryfikowania słów rodzica - takie świadczenia powinny być realizowane na podstawie zlecenia z klubu sportowego.
Źródło: Federacja Porozumienie Zielonogórskie