Zgodnie z Kodeksem Pracy ratownik medyczny pracujący na etacie u tego samego dysponenta może mieć 150 tzw. nadgodzin w roku. Z kolei ratownik zatrudniony w ramach umowy cywilno-prawnej ( zlecenia, kontrakty itp.) nie ma żadnych ograniczeń ws. dodatkowych dyżurów. - Dlatego ratownicy pracujący np. na zleceniach, kontraktach pracują po 500-600 godz - powiedział w rozmowie z Medexpressem Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego.
- Chcemy etatyzacji ratowników medycznych, aby zapewnić im bezpieczeństwo - powiedział Roman Badach-Rogowski. Tłumaczył, że ratownicy medyczni podobnie jak lekarze powinni mieć dostęp do klauzul opt-out, dzięki którym przy etatyzacji mieliby prawo do dodatkowych dyżurów. Tłumaczył, iż osoba, która pracuje na umowie cywilno-prawnej, jeśli np. zachoruje, ulegnie wypadkowi, nie może liczyć na żadne pieniądze ze strony pracodawcy. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w przypadku ratownika pracującego na etacie. Jeśli pójdzie on na L4, to otrzymuje 80 proc. swojego wynagrodzenia.
Część ratowników medycznych uważa, że z pracą na etacie należy połączyć dodatkowe dyżury. - Są one nam bardzo potrzebne. Nikogo nie satysfakcjonuje praca za 2600 zł bez możliwości dorobienia - powiedział Adam Piechnik.
- Etatyzacja jest korzystna dla ratowników medycznych. Ale praca w podmiotach, które będą narzucać stawki, ograniczając dostęp do dodatkowych dyżurów nie wchodzi w grę - tłumaczył Piechnik. Tłumaczył, że bez krajowego czy chociażby Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego stworzenie ścieżki zawodowej w ratownictwie medycznym jest niemożliwe. - Podobnie jak samorząd zawodowy jest ono potrzebne do zapewnienia bezpieczeństwa i stabilizacji ratownikom medycznym - powiedział Adam Piechnik.