Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

Prawdziwe problemy systemu ochrony zdrowia

MedExpress Team

Maciej Biardzki

Opublikowano 3 marca 2015 07:00

Prawdziwe problemy systemu ochrony zdrowia - Obrazek nagłówka
Celna analiza każdego z elementów systemu opieki zdrowotnej, wytykanie błędów i wskazywanie lepszych rozwiązań ma sens. Jednak najpierw powinniśmy rozpoznać najważniejsze problemy systemu, a dopiero potem zajmować się elementami „drugorzędnymi”, choćby były one tak szczytne jak pakiet onkologiczny.
[caption id="attachment_57627" align="alignnone" width="620"]Thinkstock / Getty Images Thinkstock / Getty Images[/caption]

Celna analiza każdego z elementów systemu opieki zdrowotnej, wytykanie błędów i wskazywanie lepszych rozwiązań ma sens. Jednak najpierw powinniśmy rozpoznać najważniejsze problemy systemu, a dopiero potem zajmować się elementami „drugorzędnymi”, choćby były one tak szczytne jak pakiet onkologiczny.

Rzymski senator Marek Porcjusz Katon zwany Starszym, w odróżnieniu od swojego wnuka – przeciwnika Juliusza Cezara, zasłynął jako nieprzejednany wróg państwa kartagińskiego. Podobno każde swoje wystąpienie w Senacie, niezależnie od tematu, jaki poruszał, kończył słowami: „ceterum censeo Carthaginem delendam esse”, czyli „poza tym uważam, że Kartagina powinna zostać zburzona (zniszczona)”. Historycy do dziś dyskutują, czy istniała możliwość współistnienia obu państw, czy też warunkiem do stworzenia potęgi Rzymu było jednak unicestwienie przeciwnika. Katon swoją walkę prowadził przez kilkadziesiąt lat do swojej śmierci w 149 r. p.n.e. III wojna kartagińska wybuchła w tym samym roku, a po trzech latach zaorane zgliszcza po Kartaginie posypano solą. Choć zbyt późno dla Katona, ale cel został osiągnięty.

Od ponad dwudziestu lat, od zmiany systemu politycznego w Polsce, staramy się, bardziej lub mniej udolnie, zmieniać nasz system opieki zdrowotnej na lepsze. Zaczęło się od przywrócenia samorządu lekarskiego, potem powstała ustawa o zakładach opieki zdrowotnej, w 1997 roku ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, zamieniająca finansowanie leczenia z systemu budżetowego na kulawy, ale jednak system ubezpieczeniowy.

Nie można zapomnieć o reformach ostatniego siedmiolecia, które przeprowadziła obecna premier, takich jak ustawa o działalności leczniczej, prawach pacjenta czy ustawa refundacyjna. No i na koniec o pakietach Bartosza Arłukowicza. Żadnej z tych reform nie można zarzucić braku celu, choć niezmiernie łatwo wymieniać ich wady, zwłaszcza związane z nieudolnością ich wprowadzania, a następnie z licznymi zmianami i poprawkami.

Ani jedna z tych reform nie rozwiązuje, niestety, podstawowych problemów, przed jakimi stoi nasz system, a którymi są strukturalne braki zasobów. Wydaje się także, że rządzący niezależnie od opcji, która tę władzę aktualnie sprawuje, doskonale sobie z tego zdają sprawę. Nie chcą się jednak z tym problemem zmierzyć, a w zamian proponują rozwiązania zastępcze (jak np. pakiet) bądź podnoszą tezy deformujące rzeczywistość, jak te o zbyt dużej liczbie podmiotów leczniczych, szczególnie szpitali, czy nieefektywności działalności systemu, czyli jego „nieszczelności”.

Jest niezaprzeczalnym faktem, że struktura i rozmieszczenie podmiotów leczniczych, nad którym nikt nie starał się zapanować są dalekie od ideału. Prawdą jest też, że świat ucieka od standardowych hospitalizacji, idąc w kierunku leczenia superkrótkoterminowego, leczenia długoterminowego i opieki środowiskowej. Tylko, że nikt nigdy  nie rozpoczął takiego procesu przekształcania naszego systemu.

Wręcz przeciwnie – patrząc na strumienie finansowe, którymi steruje NFZ, wygląda to tak, jakby rządzący rozpaczliwie starali się utrzymać status quo. Równie prawdziwe jest to, że system nieefektywnie wykorzystuje przekazywane do niego pieniądze, ale to nie jest spowodowane nadmiernymi wynagrodzeniami pracowników czy przepłacaniem za zakupywane leki, lecz właśnie złym sterowaniem strumieniami pieniężnymi finansującymi określone rodzaje usług zdrowotnych.

Prawdziwym problemem, od którego wszystko się zaczyna, jest jednak brak zasobów ludzkich i zasobów finansowych. Choćbyśmy nie wiem ile dyskutowali o zarobkach lekarzy i pielęgniarek, jest ich w chwili obecnej po prostu za mało. Lekarzy mniej niż 70 proc. średniej dla OECD, pielęgniarek około 50 proc. A ludzi oczekujących usług zdrowotnych na przyzwoitym standardzie nie ma odpowiednio mniej. Mierzymy nakłady finansowe na system opieki zdrowotnej w różny sposób. Najczęściej w najkorzystniejszy dla rządzących sposób, czyli jako procent PKB.

Ale i tak, przy takim pomiarze, mamy nakłady niewiele większe niż 50 proc. średniej dla OECD. Zasłaniamy się dodatkowymi środkami prywatnymi, ale nie bierzemy pod uwagę, że zupełnie inny charakter mają środki prywatne płacone przez bogate społeczeństwa w ramach ubezpieczeń dodatkowych (przy ograniczeniu zakresu ubezpieczenia podstawowego), a czym innym przymuszanie społeczeństwa biednego do opłat prywatnych wynikających z niewydolności systemu powszechnego bądź, np. zapisów ustawy refundacyjnej przerzucających znaczną cześć kosztów zakupu leków na konsumenta.  

Jeżeli jednak jako miernik przyjmiemy nakłady nominalne per capita, to skala niedoboru w Polsce przedstawia się wręcz dramatycznie. Według opracowania OECD z 2013 roku, łączne (publiczne i prywatne) nakłady per capita w 2011 roku w Polsce wynosiły 1 421 USD, przy średniej 3 322 USD (uwzględniającej USA, ale też Meksyk, Chile, Rumunię etc.). Stanowi to mniej więcej 42,8 proc. Tak dla przykładu: Niemcy – 4 495 USD, Francja – 4 118 USD, ale też Czechy – 1 966 USG, czy… Grecja – 2 361 USD. Na pocieszenie Indonezja – 127 USD, choć chyba nie w tym kierunku zmierzamy.

Dlatego dajmy sobie spokój z kolejnymi pomysłami uzdrowienia naszego systemu, tylko najpierw zmierzmy się z tymi dwoma podstawowymi problemami: brakiem pieniędzy i brakiem ludzi. Musimy wykształcić znacznie więcej niż obecnie nowych fachowców i zwiększyć finansowanie systemu, aby ci nowi profesjonaliści chcieli pracować w swoim zawodzie i w swoim kraju. Cała reszta ma drugorzędne znaczenie.

Może trzeba więc, żebyśmy wzorem Katona każde swoje wystąpienie publiczne kończyli słowami: poza tym uważam, że bez zwiększenia nakładów na system i zwiększenia liczby profesjonalistów  medycznych, żadne, nawet najlepsze, rozwiązania nie przyniosą oczekiwanych efektów. Wypada także liczyć na to, że w odróżnieniu od rzymskiego senatora doczekamy się tego jeszcze przed własną śmiercią.  

Źródło: "Służba Zdrowia"

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także