Ubytek może być większy, jeśli znajdzie się dużo chętnych na optymalizację podatkową i spełni się scenariusz, przed którym ostrzega m.in. Lewica oraz partia Razem, w którym osoby zatrudnione obecnie na etatach będą przechodzić na działalność gospodarczą. Dobrowolnie lub odpowiednio „zachęcani” przez obecnych pracodawców. Nie chodzi jednak o spory, czy ubytek wyniesie 5 czy 6 miliardów złotych. Miliard złotych piechotą nie chodzi, ale chodzi o coś znacznie poważniejszego.
Politycy, popierający rządowe propozycje, tłumaczą, że ubytek zostanie zrekompensowany dotacją z budżetu państwa, więc dla finansów ochrony zdrowia jest to rozwiązanie neutralne. Jednak czy naprawdę można będzie zaintonować: „Polacy, nic się nie stało!”, jeśli w piątek Sejm uchwali obniżenie składki? Eksperci od miesięcy podkreślają, że stabilności finansowej NFZ – czy też publicznego systemu, po prostu – zagraża nie tylko niski poziom nakładów, ale też pogłębiające się uzależnienie od dotacji z budżetu państwa. Koszty systemu rosną o wiele szybciej niż jego naturalne, oparte na składce zdrowotnej, przychody. Ponieważ zdrowie jest tylko jednym z zadań publicznych – a w obecnej sytuacji geopolitycznej jego priorytet nie jest absolutny – dalsze pogłębianie zależności i uszczuplanie pewnych, niepodlegających politycznym decyzjom, przychodów jest sprzeczne ze zdrowotną racją stanu.
Większość polityków zdaje się głucha na argumenty ekspertów. Co więcej, trwa licytacja – kto dalej posunie się w przekonywaniu (kogo?), że ochrona zdrowia jest polem, gdzie można „racjonalizować wydatki”, czyli po prostu – szukać oszczędności. Można, a nawet trzeba – problem polega na tym, że nie jest to absolutnie sprzeczne z koniecznością zwiększania nakładów na zdrowie (Polska, jak wiadomo, zajmuje pod tym względem jedno z ostatnich miejsc w Europie). Ale to, co jednym kandydatom uchodzi (choćby dlatego, że poprzeczka oczekiwań wobec nich jest zawieszona niezwykle nisko), dla innych powinno być powodem do wstydu. Trudno zrozumieć, dlaczego tuż przed posiedzeniem Sejmu, na którym mają się zdecydować losy składki dla przedsiębiorców – kandydat Koalicji Obywatelskiej postanawia iść kilka mostów dalej i ogłosić, że on osobiście opowiada się za stopniowym zmniejszaniem składki zdrowotnej. Domyślnie – dla wszystkich (?). – To wymaga reformy ochrony zdrowia – perorował prezydent Warszawy (samorządowcy dobrze wiedzą, skądinąd, jakie są potrzeby systemu ochrony zdrowia), dokładając jeszcze kilka okrągłych zdań o nadziejach płynących z cyfryzacji.
W takich momentach pozostaje się cieszyć, że kompetencje prezydenta są w polskim ustroju skrojone nader skromnie.