Już 17 stycznia br. Ministerstwo Zdrowia zaplanowało spotkanie z lekarzami rezydentami, aby omówić działania podjęte w ramach porozumienia zawartego z nimi w lutym 2018 r. Jakie ma Pan oczekiwania w związku z tym spotkaniem?
Mam nadzieję, że podczas spotkania zostaną omówione
działania, które udało się zrealizować. Chciałbym, aby MZ przyznało się, że jesteśmy daleko od wprowadzenia rozwiązań, o których rozmawialiśmy, by osiągnąć porozumienie dwa lata temu. Udowodnimy, że to porozumienie nie zostało zrealizowane a w konsekwencji zostało przez nas złamane. Zaczęliśmy nawoływać z powrotem do redukcji czasu pracy,
regulaminowego poziomu zgodnego z dyrektywami UE. Przedstawianie kłamliwych statystyk przez rząd jest dla nas bardzo niepokojące. Zdajemy sobie sprawę, że renegocjacje odbywają się proforma niż w celu wniesienia czegoś do sprawy, usprawniania systemu. Nie sądzę, żeby podczas tego spotkania zapadły nowe, ważne decyzje.
Jak Pan ocenia realizację postanowień zawartych w porozumieniu?
W skali pięciostopniowej oceniam na trzy. Został w nim zawarty jeden z postulatów, który dotyczy wynagrodzeń. Miał się przyczynić do poprawy sytuacji na rynku ochrony zdrowia, czyli spowodować, aby zwiększyła się liczba lekarzy funkcjonujących w publicznej ochronie zdrowia. Niestety, tak się nie stało. Sytuacja kadrowa wciąż się pogarsza. Jeśli chodzi o biurokratyzację sytemu, to ona postępuje i przyczynia się do pogarszania się naszych warunków pracy. Do tej pory nie mamy asystentek/asystentów medycznych. Biurokracja jest rozbudowana, dochodzą kolejne druki, które musimy wypełniać przez co tracimy czas, który powinien być poświęcony pacjentom. Nie podjęto rozsądnych i konstruktywnych rozmów z przedstawicielami innych zawodów medycznych. Odbywały się one tylko przy okazji prób protestów.
Co Pan sądzi o pomyśle wprowadzenia zawodu asystenta medycznego?
Pomysł wprowadzenia asystentów medycznych z założenia jest dobry, gdyż ma doprowadzić do zwiększenia efektywnego czasu lekarza przy chorym. Idea ta nie została zrealizowana przez ostatnie 2 lata.
Jak Pan ocenia wprowadzenie informatyzacji w systemie ochrony
zdrowia?
Informatyzacja nie jest taka, jak być powinna. Mimo że zostały wprowadzone różne usprawnienia, to z powodu braku środków, systemy komputerowe są niewydolne. Serwery nie są w stanie usprawniać naszej pracy, są tanie i przestarzałe.
Czy ma Pan problemy z wystawianiem e-recept?
Nie wystawiłem jeszcze żadnej e-recepty, chociaż niedawno przeszedłem podstawowe szkolenie w tym zakresie. A wszystko dlatego, że mam druki i korzystam z nich. Koledzy, którzy to robią, są w miarę zadowoleni.
Czy system sprawnie działa?
System komputerowy, na którym pracuję w szpitalu, nie nadąża za przetwarzaniem danych. Między godziną drugą a czwartą w nocy, kiedy muszę na szybko zlecić badania, a także je opisać i wydrukować, to wtedy system aktualizuje się (na ekranie pokazuje się znane kręcące się kółeczko). Jest to niebezpieczne. Jestem zmuszony czekać, aby wykonać zadanie. Stresuję się.
Jakie są szanse na to, by wprowadzić pozytywne zmiany ws. systemu
informatyzacji w ochronie zdrowia?
Powinniśmy zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia. Powinniśmy przeznaczyć więcej pieniędzy na lepsze serwery, wynagrodzenie informatyków. Nie ma żadnych przeszkód w postępie technologicznym. Jeśli mielibyśmy nakłady na ochronę zdrowia takie, jakie ma wojsko, to mielibyśmy i-pad'y, dyktafony, zatrudnilibyśmy asystentkę medyczną, która przetwarzałaby wszystkie dane. Lekarz w tym czasie mógłby np. omawiać przypadek chorego z szefem lub innymi medykami. Tymczasem badania muszę umawiać telefonicznie, dzwonić do rejestratorki, która jest przepracowana. Jesteśmy niewydolnym systemem, jeśli chodzi o komunikację. Mamy za mało personelu. Aby to zmienić, musi być dobra wola ze strony tych, z którymi negocjowaliśmy 2 lata temu.