Przed nami XIX Światowy Kongres SIS Zdrowe piersi. Jakie będą najważniejsze tematy Kongresu?
Najważniejsze tematy to organizacja akredytowanych ośrodków dedykowanych leczeniu raka piersi, czyli tzw. breast unitów. Chcemy przekazać przesłanie, że dobra organizacja leczenia też jest lekiem. Można uzyskać dodatkową korzyść synergistyczną, która obraca się w to, że wyniki leczenia chorych w takich ośrodkach są lepsze. Poza tym, kolejne wiodące tematy to wczesne rozpoznawanie z wykorzystaniem technik obrazowania w rozpoznawaniu, diagnostyce, kontroli przebiegu choroby oraz chirurgia mało inwazyjna, odtwórcza i rekonstrukcyjna. I temat związany z leczeniem systemowym, szczególnie dotyczący terapii celowanych, molekularnych czynników prognostycznych, optymalnego zastosowania znanych leków. Będziemy mieć także ciekawe doniesienia na temat nowych sposobów leczenia, nowych leków, które wchodzą, ale największym problemem przy nich jest to, że są one rejestrowane w UE, a nie są refundowane w Polsce. Dobrą więc wiadomością jest to, że takie nowoczesne leki są, a złą, że dla pacjentów polskich są niedostępne. O tych lekach dużo będziemy mówić na Kongresie, na nim też będzie odbędzie się specjalnie dedykowana dla pacjentów sesja.
Wspomniał Pan o breast cancer unit. Co musiałoby się wydarzyć, by takie ośrodki w końcu w Polsce powstały?
Rezolucja Parlamentu Europejskiego wzywa kraje członkowskie do stworzenia takiego systemu do końca obecnego roku. W UE w Instytucie we Włoszech została powołana struktura (przyp. red. The European commission initiative for breast cancer centres) kierowana obecnie przez naszego rodaka profesora Krzysztofa Maruszewskiego (będzie gościem kongresu), w której opracowano zasady akredytowania ośrodków w Europie. Liczne kraje europejskie, w różnym tempie, ale już do tego przystąpiły. Smutne jest to, że Polska nie zrobiła nic w tym kierunku. Ministerstwo Zdrowia nie kontaktowało się z tym instytutem. Natomiast w Polsce NFZ dwukrotnie podejmował próby tworzenia odrębnego sposobu finansowania leczenia raka piersi. To był ruch w dobrym kierunku, który umożliwiał wykorzystanie właśnie synergizmu przez zmianę sposobu rozliczania leczenia. Niestety, po wszystkich konsultacjach i przygotowaniach, podjęciu ostatecznych decyzji, system ten dwukrotnie spalił na panewce i nie został wprowadzony. Z tego co wiem, prace nad tym dalej trwają w AOTMiT, gdzie system ma podlegać procesowi wyceny. Kiedy się to skończy i jakie będą tego dalsze losy? Nie wiem. Rezolucja Parlamentu Europejskiego zobowiązuje nas, by taki system do końca br. stworzyć.
Chciałam jeszcze zapytać o pacjentki z zaawansowanym rakiem piersi. Można odnieść wrażenie, że wypadły na margines leczenia…
Organizacje pacjenckie przez wiele lat zajmowały się głównie wczesnym wykrywaniem raka piersi i jego pierwszym, radykalnym leczeniem i mało nagłaśniały problem chorych zaawansowanych. Ale to jest ogromy problem i w medycynie wcale nie jest zepchnięty na margines. Odwrotnie, jest jednym z głównych problemów, którymi się zajmujemy. Każdego roku, leczonych jest co najmniej kilkanaście tysięcy chorych z tego właśnie powodu. Jak długo będą te chore żyły oraz w jakiej kondycji i stanie zależy od czynników choroby, innych chorób, i sytuacji zdrowotnej. W dużym stopniu zależy także od dostępności różnych metod leczenia i optymalnego ich zastosowania. Poza tym wszystkie nowe leki wprowadzane w onkologii są właśnie pierwotnie wprowadzane do leczenia osób zaawansowanych w chorobie. Tu różnica w dostępie do leków, między tym co teoretycznie jest dostępne, bo jest zarejestrowane w UE, a tym co jest praktycznie dostępne, bo jest refundowane w Polsce, jest ogromna. I dotyczy to leków takich jak podskórna postać herceptyny, która jest wygodniejsza w stosowaniu, a tak samo skuteczna jak dożylna. Nie wiem dlaczego, ale nie jest refundowany nowy lek pertuzumab, który zastosowany łącznie z herceptyną powoduje, że kobiety z HER-2 raka piersi mogą żyć 5 lat i dłużej, nawet będąc w chorobie przerzutowej. Są preparaty hormonalne usprawniające leczenie choroby jak everolimus. Te leki mają potwierdzoną skuteczność, ale nie są w Polsce refundowane. Liczba takich leków co roku rośnie, co jest dobrą wiadomością. Efekty pracy w laboratoriach przekładają się na nowe technologie medyczne, tyle że dostęp do nich dla polskich pacjentów jest ograniczona lub żadna. Nie wchodzą one na żaden rodzaj list refundacyjnych ani do programów lekowych, a tak zwaną chemioterapię niestandardową, umożliwiającą stosowanie takich leków, zakończono. Dlatego tu jest bardzo trudna sytuacja i wymaga pilnej zmiany. Zmiana powinna polegać na innym spojrzeniu na pieniądze wydawane na ochronę zdrowia, w tym onkologię. Nie powinny być postrzegane jako jedynie wydane, ale jako pieniądze zainwestowane. Koszty związane z leczeniem powinny być konfrontowane z pośrednimi kosztami chorób nowotworowych, czyli z kosztami związanymi z chorobą oraz jej leczeniem ponoszonymi przez społeczeństwo, chorych i ich rodziny. Doliczyć należy też koszty, które są stratą wynikającą z przedwczesnej śmierci osób, które zachorowały. Jeżeli te koszty pośrednie skonfrontować z kosztami nawet bardzo drogich terapii, to już problem opłacalności wygląda inaczej. Myślę, że na problem onkologii należy spojrzeć od strony gospodarnej tzn. mówiącej, że nie wszystko co opłacalne i drogie jednostkowo jest nieopłacalne. Na te rozwiązania należałoby spojrzeć od strony całościowej, a nie od strony wyrwanych z kontekstu kosztów tabletek czy zastrzyków.