60 tys. zł - taką karę przyznał Uniwersyteckiemu Szpitalowi Klinicznemu we Wrocławiu NFZ. Jednak szpital nie zgadza się z zarzutami Funduszu.
Fundusz negatywnie ocenił pracę szpitala, który odesłał 8-letniego chłopca do innej placówki. Ostatecznie dziecko zmarło w innej placówce.
Przypomnijmy:
Chłopiec był ofiarą wypadku, został potrącony przez dwa samochody. Mimo szybkiej pomocy ratowników medycznych i Lotniczego Pogotowia Ratowniczego, które przetransportowało dziecko do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu nie udało mu się pomóc. Dlaczego? Bo lekarze odmówili przyjęcia dziecka. Szpital tłumaczył się, że odesłał dziecko, bo w innym szpitalu pomoc zostanie udzielona szybciej. Mimo że w szpitalu działa specjalne centrum urazowe, jedyne takie na Dolnym Śląsku. Na płycie lądowiska okazało się, że lekarze z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego muszą szukać kolejnej placówki, która przyjmie dziecko. Ale w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu pomimo 1,5-godzinnej reanimacji nie udało się uratować dziecka.
Dyrekcja odpiera zarzuty i zapowiada, że będzie odwoływać się od kary, jej zdaniem dziecko i tak by zmarło nawet jeśli pomoc zostałaby udzielona. -Żeby móc kogoś operować, trzeba uzyskać minimum stabilizacji życiowych. Tego minimum stabilizacji życiowych u dziecka nie udało się uzyskać, czyli jeśli rozpatrujemy tę tragedię w wymiarze indywidualnym, to ona była nieunikniona -powiedział prof. dr hab. Marian Klinger z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Zdaniem prof. Romualda Zdrojowego, prorektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu do tragedii doszło przez źle zarządzany system ratownictwa w woj. dolnośląskim. - Błędy organizacyjne ze strony szpitala nie zostały popełnione - powiedział Zdrojowy.
Źródło: xnews
Przeczytaj również: Lista słabych punktów polskiego systemu ochrony zdrowia