Na dwie godziny personel Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego we Wrocławiu odszedł od łóżek. Przy chorych zostały pielęgniarki, które jednak popierają żądania pracowników.
- Mieliśmy już trzy spotkania z szefostwem szpitala, przy udziale mediatora - mówi Stanisława Sankowska, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w DCZP we Wrocławiu. - Żądamy 450 złotych podwyżki. W tym roku 200 i w przyszłym 250. Na razie usłyszeliśmy, że na takie podwyżki spółki nie stać - mówi szefowa związków zawodowych i dodaje - Wynagrodzenia w naszym szpitalu są dramatycznie niskie. W lipcu szef resortu zdrowia ustalił najniższe wynagrodzenia zasadnicze w poszczególnych grupach zawodowych. I okazało się, że niektórym specjalistom z naszego szpitala brakuje 1200 zł do najniższego uposażenia zasadniczego.
Problemy w dolnośląskiej psychiatrii ciągną się od bardzo dawna. Były już wtedy, kiedy szpital był Specjalistycznym Zespołem Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej. W 2010 roku nastąpiło przekształcenie. Od tamtej pory szpital działa jako DCZP sp. z o. o. Właścicielem jest Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego.
- W całej Polsce są problemy w psychiatrii. Jednak na Dolnym Śląsku jest trochę gorzej, bo ciągle zwracano nam uwagę, że jest za dużo łóżek psychiatrycznych. Część została zlikwidowana. I okazało się, że we Wrocławiu zaczęło łóżek brakować, co nie zwiększyło finansowania - mówi Stanisława Sankowska. - Pieniędzy brakuje na wszystko. W tym również na wynagrodzenia, na które szpital przeznacza 80 proc. swojego budżetu.
Nad dolnośląską psychiatrią zawisły czarne chmury. Choć DCZP jest placówką, która kształci przyszłe kadry może się okazać, że w przyszłości nie będzie miał tu kto pracować.
- Ci młodzi się u nas szkolą, robią specjalizacje, zdobywają szlify i uciekają. Za tak niskie pieniądze nikt tu nie chce zostać. Młodzi idą do konkurencji - podsumowuje szefowa szpitalnej Solidarności.