Minister zdrowia Izabela Leszczyna podczas środowego spotkania z dziennikarzami przyznała, że program Profilaktyka 40 Plus ze względu na małe zainteresowanie nie okazał się sukcesem. Dlatego podjęła, jak mówiła, ostatnią decyzję o jego przedłużeniu. Resort zdrowia planuje, po zakończeniu programu, zwiększyć liczbę badań realizowanych w ramach medycyny pracy. – Rozmawiamy o tym już z ekspertami Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi i NFZ – zapowiedziała Izabela Leszczyna, deklarując, że chciałaby, by jednym z badań, jakie znajdą się na liście, była cytologia płynna. Nad wyceną tego badania pracuje w tej chwili AOTMiT.
– Niestety, mimo programu przesiewowego prowadzonego od lat, wciąż nie poradziliśmy sobie z rakiem szyjki macicy. Program szczepień przeciw HPV, które mogą zmienić sytuację, to jest przyszłość. Dlatego widzimy konieczność zmian, które sprawią, że będziemy diagnozować więcej pacjentek we wczesnym stadium choroby — tłumaczyła Leszczyna, przyznając jednocześnie, że nie jest pewna, czy od razu uda się cytologię płynną wprowadzić do medycyny pracy, ze względu na koszty. – Mamy ograniczone środki, nie mogę dowolnie poszerzać koszyka świadczeń. Ale mam taki cel, by faktycznie w profilaktyce w końcu zrobić krok, a może nawet trzy do przodu, żeby ona w końcu przynosiła realne efekty — wyjaśniała.
O konieczności lepszego wykorzystania medycyny pracy do badań profilaktycznych osób w wieku produkcyjnym mówi się od wielu lat. Eksperci podczas kolejnych kongresów zdrowotnych zwracają uwagę, że w przypadku populacji 25-50 (a niekiedy i więcej) lat lekarz medycyny pracy jest bardzo często jedynym specjalistą, z którym kontakt ma dorosły obywatel, zwłaszcza płci męskiej. I dlatego panel badań, jakimi poprzedzane jest wystawienie zaświadczenia o zdolności do pracy, powinien być zdecydowanie szerszy i uwzględniać również choroby kardiologiczne i onkologiczne.
Jest jednak obawa, że pracownicy będą się obawiać takich badań, a konkretnie tego, że o ich ewentualnych problemach zdrowotnych dowie się pracodawca. Leszczyna podkreśliła, że takiego zagrożenia nie ma. – Pracodawca dostanie, tak jak w tej chwili, potwierdzenie tego, czy dana osoba jest zdolna do pracy, czyli nic więcej ponad te informacje, jakie dziś otrzymuje w ramach badań okresowych. To wszystko, co chcemy wprowadzić dodatkowo do medycyny pracy, będzie wiązało się z informacją dla pacjenta i nie będzie miało żadnego wpływu na jego dopuszczenie do pracy — wyjaśniła minister.