Władimir Putin zrobił rzecz najstraszniejszą z możliwych. Właśnie zburzył porządek, który obowiązywał od końca II wojny światowej, albo jak kto woli od początku zimnej wojny. Od 1945 roku Europa nie znała wielkiej wojny. Krwawy konflikt na Bałkanach był jednak tylko wojną domową, a jej zapalnikiem były narastające przez stulecia waśnie na tle narodowościowym i religijnym.
Wojna, która rozpoczęła się dzisiaj w nocy, to pierwsza od 1945 roku pożoga wojenna wywołana motywacjami geopolitycznymi. Pierwsza w Europie agresja na niepodległe państwo. Pierwsza próba odbudowy jednego z dawnych imperiów. Wojska rosyjskie nie zatrzymają się na Ukrainie w jakimś konkretnym miejscu. W swoim, wyemitowanym w nocy wystąpieniu Putin powiedział jasno: „naszym celem jest demilitaryzacja Ukrainy”, państwa, które jest dla niego „marionetką” Zachodu, państwa, które jako przyczółek NATO i USA stanowi „największe, żywotne zagrożenie” dla bezpieczeństwa Rosji.
Celem Putina jest cała Ukraina. Plan minimum to zainstalowanie w Kijowie posłusznego, prorosyjskiego rządu i powiązanie Ukrainy umowami, które całkowicie uzależnią ją od Rosji i policyjnej obecności rosyjskich wojsk. A plan maksimum? To nie jest czas, na straszenie kogokolwiek i budowanie katastroficznych scenariuszy. To jest czas przygotowań i odpowiedzialnego przewidywania.
Każda wojna jest stanem skrajnego chaosu. O jej rozwoju i końcu decydują zwykle czynniki, których nie można przewidzieć w chwili, kiedy wybucha. Cały polski system ochrony zdrowia musi być przygotowany na każdy wariant rozwoju wydarzeń. Na przyjęcie setek tysięcy ukraińskich uchodźców. Na pomoc dla ofiar nowej wojny w Europie. A nawet na wypadek konfliktu, który przekroczy granice NATO. W tak nieprzewidywalnym momencie historii, odpowiedzialność każe się przygotowywać na każdy scenariusz. Nawet ten, którego nie chcemy sobie nawet wyobrażać…
Witold Laskowski