Martyna Chmielewska: Pielęgniarki w przeciwieństwie do ratowników medycznych otrzymały dodatki. Czy takie nierówne rozdzielanie środków może doprowadzić do wojny między zawodami medycznymi?
Jerzy Kozłowski: Doprowadzi to do protestów poszczególnych zawodów medycznych. Rząd tego nie uniknie. Jak to rozwiąże? Pewnie na zasadzie akcji ratunkowych, czyli będzie „uruchamiać strażaka” gaszącego pożary. Doprowadzi to do antagonizowania grup medycznych. Wiadomo, że jeśli jedna grupa dostanie podwyżki, to inne poczują się niedocenione. Musimy podjąć działania, aby zatrzymać odpływ kadr i zachęcić je do pracy w systemie ochrony zdrowia. Jest to możliwe do wykonania. Przykładem tego jest jedna z warszawskich uczelni – AWF, gdzie istnieje od pewnego czasu kierunek pielęgniarski. Z tego co wiem jego absolwentki nie mają żadnego problemu ze znalezieniem dobrej pracy. Niestety nie trafiają do pracy w publicznej służbie zdrowia. I to jest problem.
M.Ch.: Jakie Pana zdaniem rząd powinien podjąć działania, by nie doszło do protestu zawodów medycznych?
J.K.: Uważam, że rząd powinien usiąść do stołu i porozmawiać z przedstawicielami każdego zawodu medycznego. Należy wszystko wyjaśnić. Każdy, kto ma do czynienia z systemem ochrony zdrowia, wie o tym, że są nierówne kwestie płacowe. Są osoby, które zarabiają bardzo duże pieniądze. Są to wysokiej klasy specjaliści. Z kolei osoby, które opiekują się pacjentem, są od tej najgorszej pracy, są bardzo źle wynagradzane. Takie jest prawo rynku. Wynagrodzenia powinny być bardziej sprawiedliwe.