Parlament Europejski w październiku tego roku, po miesiącach prac, zdecydował, iż papierosy typu slim pozostaną na unijnym rynku, natomiast papierosy mentolowe będą mogły być sprzedawane jeszcze przez 8 lat. Jednak pojawiły się wątpliwości i dziś unijni ministrowie zdrowia mają debatować nad skróceniem okresu pozostawania na rynku papierosów mentolowych.
Dziwne państwo
„Polska, kraj absurdów” – taki plakat zawisł w Europarlamencie w związku z odbywającym się tam przesłuchaniem w sprawie dyrektywy tytoniowej. Na plakacie znalazły się zdjęcia polskich ministrów zdrowia: Bartosza Arłukowicza, Ewy Kopacz i prof. Zbigniewa Religi. Dwie pierwsze osoby zostały sfotografowane z papierosem w ustach. Pod zdjęciem prof. Religi widniał podpis: zmarł z powodu choroby wywoływanej paleniem. Plakat sugeruje, że polscy ministrowie są nałogowymi palaczami, co ma wpływ na ich politykę – która nie zawsze służy zdrowiu obywateli.
Dyskusja na temat dyrektywy w Polsce koncentrowała się głównie na interesie przemysłu tytoniowego, który stanowi znaczącą część polskiej gospodarki. Mówiło się również, że zaostrzenie europejskich przepisów to wynik działania lobbingu przemysłu farmaceutycznego, który dąży do wyeliminowania papierosów i zastąpienia ich tabletkami wspomagającymi pozbycie się nałogu. Zastanawiano się też nad granicami wolności obywateli UE. Palacze oburzają się bowiem, że Parlament Europejski chce decydować, ile milimetrów ma mieć średnica papierosów, które palą, oraz jaki będzie ich smak. Ale czy te dylematy mogą dotyczyć szefa resortu, którego największym priorytetem powinno być zdrowie Polaków? – Od lat 90. żaden porządny człowiek nie lobbuje za bombą atomową i papierosami. To jest po prostu nieeleganckie – mówi prof. Witold Zatoński, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. – Tym bardziej nie powinien robić tego minister zdrowia kraju, w którym umieralność z powodu nowotworu płuca (schorzenia występującego prawie wyłącznie u palaczy) jest znacznie wyższa od średniej europejskiej, zachorowania i umieralność u kobiet z powodu tego schorzenia gwałtownie rosną, a u kobiet w średnim wieku (45–74) należą do jednych z najwyższych w Europie – komentuje prof. Zatoński.
Kapitał polityczny
Profesor Zatoński napisał list do wszystkich europosłów, w którym namawiał do poparcia dyrektywy. Odpowiedziało dwóch. Poseł Konrad Szymański (mandat z listy PiS) nie przeczytał chyba apelu profesora, bo w swoim mailu do niego chwalił się: „usunęliśmy ograniczenia dla papierosów mentolowych i slim oraz ograniczyliśmy samowolę Komisji Europejskiej w stosowaniu tego prawa w przyszłości”. Po czym wymienił poprawki, które zgłosił, m.in. zniesienie zakazu sprzedaży papierosów typu slim oraz zakazu sprzedaży papierosów mentolowych. Drugi poseł Piotr Borys (uzyskał mandat z listy PO) zapewnił, że rozumie argumenty profesora, ale nie ma pewności, czy wdrożenie dyrektywy zapobiegnie śmierci chociaż jednego palacza. – Rak płuc dotyczy prawie wyłącznie palaczy. Więc redukcja o 1/3 wszystkich dotykających Polaków nowotworów jest możliwa od zaraz – mówi prof. Zatoński.
– Wiadomo, że zakaz palenia natychmiast zmniejsza liczbę zawałów o ok. 20 proc. – uzupełnia prof. Zbigniew A. Gaciong, szef Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Zawarty w dyrektywie zakaz sprzedaży papierosów slim i smakowych ma przede wszystkim zmniejszyć liczbę palaczy wśród kobiet i młodzieży – głównych ich konsumentów. Twórcy dyrektywy uważają, że papierosy slim, przez to, że są cieńsze, stwarzają sugestię, jakoby były mniej szkodliwe. Również eliminacja cukru, mięty i kakao dodawanych do papierosów ma odstręczać młodych konsumentów. – To ordynarne chwyty reklamowe. Eleganckie opakowanie przypominające pudełko perfum też ma zachęcić kobiety do sięgania po takie papierosy – mówi prof. Zatoński. Dodaje, że jest zdziwiony tym, iż nikt nie chce budować kapitału politycznego, troszcząc się o zdrowie obywateli, którzy niemal we wszystkich sondażach na pytanie, co jest dla nich najważniejsze, odpowiadają – że właśnie ono. Zastanawia się, czy nie powinien założyć partii politycznej. – Skoro głównym hasłem partii zielonych jest troska o środowisko naturalne, mojej będzie – troska o zdrowie obywateli – mówi.
Zdrowie i gospodarka
Stanowisko polskiego rządu było niewzruszone. Przemysł tytoniowy rozpoczął intensywną kampanię lobbingową przeciwko dyrektywie. Trudno się dziwić, bo sprzedaż papierosów spada. W Polsce od lat 90. o 1/3, w innych krajach europejskich nawet o 2/3. Tymczasem nowe regulacje uderzą w krajową branżę tytoniową. Polska jest największym producentem gotowych wyrobów tytoniowych i drugim co do ilości producentem tytoniu w UE. W naszym kraju jest 6 fabryk, które zatrudniają 6 tys. osób. Tytoń uprawia 14,5 tys. gospodarstw rolnych. 70 proc. produkcji trafia na eksport. Przemysł tytoniowy zlecił Centrum Adama Smitha przygotowanie raportu na temat negatywnych skutków dyrektywy. Czytamy w nim, że spadek wpływów związany z wycofaniem ze sprzedaży papierosów slim i aromatyzowanych może spowodować, w skrajnym przypadku, zmniejszenie wpływów budżetowych o ok. 8,8 mld złotych. Straty poniosą też plantatorzy i producenci, co zwiększy bezrobocie. Swoją drogą UE powinna pomyśleć o intratnych rekompensatach dla plantatorów. Raport sugeruje też, że po ograniczeniu produkcji papierosów w UE należy spodziewać się jej zwiększenia głównie w państwach sąsiadujących z Polską – Rosji i Białorusi – i rozwoju nielegalnego handlu w Polsce. Autorzy zaznaczyli, że nie kwestionują wpływu palenia tytoniu na zdrowie, jednak „raport nie uwzględnia potencjalnych korzyści wprowadzenia nowej dyrektywy w obszarze zdrowia indywidualnego i społecznych kosztów jego ochrony, gdyż nie odnotowano opracowań zawierających dowody na osiągnięcie wymiernych efektów w tym zakresie wskutek wdrożenia nowych regulacji”.
Resort walczy z nikotynizmem?
Stanowisko polskiego ministra zdrowia w sprawie tej dyrektywy nie jest jedynym przejawem braku działań mających na celu ograniczenie palenia w Polsce. Wydatki z budżetu państwa na realizację tego celu wynoszą bowiem około jednej setnej wysokości przewidzianej w ustawie antynikotynowej. Dlatego też NIK negatywnie oceniła realizację Programu Ograniczania Zdrowotnych Następstw Palenia Tytoniu w Polsce na lata 2010–2013. Jej zdaniem minister zdrowia nie wykorzystywał instrumentów nadzoru nad rynkiem wyrobów tytoniowych, w jakie został wyposażony przez ustawę antynikotynową, w wyniku czego nadzór państwa nad tym rynkiem faktycznie nie funkcjonował. Nie stworzono warunków realizacji Programu, bo nie wyodrębniono jego budżetu, nie prowadzono rzetelnego monitoringu określonych w nim zadań, nie funkcjonowały również przewidziane w nim instrumenty zarządzania i koordynacji. Zgodnie z art. 4 ust. 3 ustawy antynikotynowej miał on być „finansowany z budżetu państwa w wysokości 0,5 proc. wartości podatku akcyzowego od wyrobów tytoniowych”.
W Ministerstwie Zdrowia nie zaplanowano jednak środków na realizację Programu, gdyż jak stwierdził szef resortu, „wobec wymogów Ministerstwa Finansów stosowanych rokrocznie przy konstrukcji ustawy budżetowej, wydatki pozapłacowe pozostają z reguły na poziomie poprzedniego roku, o ile nie ulegają zmniejszeniu. Zatem przepis istniejący w ustawie antynikotynowej jest praktycznie martwy”. Przez to faktyczne wydatki z budżetu państwa na realizację polityki ograniczania palenia wynosiły 1 proc. wysokości przewidzianej w ustawie antynikotynowej. Głównie dlatego realizacja Programu nie przynosi oczekiwanych efektów. Liczba osób palących w Polsce pozostaje niezmiennie na tym samym poziomie. Pociąga to za sobą zwiększone wydatki z budżetu na leczenie chorób odtytoniowych, których wysokość znacznie przewyższa dochody budżetowe z podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe. Pracownicy NIK poddali krytyce także to, że Ministerstwo Zdrowia nie było w stanie wyegzekwować informacji, które zgodnie z prawem producenci tytoniowi powinni mu przekazywać. Chodzi o dodatki używane do produkcji wyrobów tytoniowych (np. mentol czy wanilię), których lista musi być publikowana w specjalnych wykazach. Urzędnicy resortu zaproponowali producentom raportowanie do systemu, do którego minister zdrowia nie miał dostępu. Dlatego opracowanie za 2010 r. zostało zlecone osobie spoza ministerstwa. Mimo to wykazy przekazane przez producentów i importerów w latach 2010–2011 nie zostały podane do publicznej wiadomości.
Prace się opóźniają
Chadecy, największa grupa w PE, zaproponowała poprawkę – wprowadzenie 8-letniego okresu przejściowego na wejście w życie zakazu mentoli oraz zniesienie zakazu dla slimów. Chcieli też zmiany wielkości ostrzeżeń zdrowotnych na opakowaniach papierosów. Zamiast 75 proc. proponowanych przez KE, 50 i 65 proc. Minister zdrowia Litwy Vytenis Andriukaitis na konferencji prasowej zwrócił uwagę na odgórny lobbing koncernów nikotynowych, które mają poparcie wśród najwyższych urzędników w Parlamencie Europejskim. Według niego unijna Dyrektywa Tytoniowa utknęła w miejscu. – Żaden inny przemysł, poza tytoniowym, nie zorganizował takiej kampanii lobbingowej – mówił minister Andriukaitis. – W ciągu 17 miesięcy zorganizowano aż 233 spotkania z lobbystami przemysłu tytoniowego – dodał. Przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim do europarlamentarzystów zaapelowała WHO, by nie ulegali naciskom firm tytoniowych. W oświadczeniu napisała: „Przemysł tytoniowy po raz kolejny podejmuje nadzwyczajne wysiłki, by nie dopuść do wprowadzania regulacji właśnie dlatego, że regulacje są tak skuteczne w zmniejszaniu szkód wywoływanych przez palenie”. 8 października br. europosłowie przychylili się do poprawek chadeków, by zakaz sprzedaży papierosów mentolowych w UE objąć 8-letnim okresem przejściowym oraz by nie zakazywać slimów. Opowiedzieli się na też za pokryciem 65 proc. powierzchni opakowań papierosów ostrzeżeniami zdrowotnymi. Mniejsze restrykcje w sprzedaży mają też dotyczyć papierosów elektronicznych. Teraz rozpoczną się negocjacje dyrektywy tytoniowej z państwami członkowskimi.
Pełen tekst artykułu można przeczytać w listopadowej Służbie Zdrowia