Już ponad 80 tys. zielonych kart wypisali lekarze. Ułatwia ona życie pacjentom, ale są też chorzy na raka, którym zielona karta nie przysługuje.
Wielu pacjentów podkreśla, że dzięki zielonej karcie krócej czekali w kolejce, żeby wykonać badania diagnostyczne potwierdzające nowotwór. Ale na przykład chorzy na mięsaka nie dostają zielonej karty. Problem dotyczy również pacjentów, u których nowotwór został zdiagnozowany przed wejściem w życie pakietu onkologicznego.
Lekarze narzekają także na biurokrację, która związana jest z wypełnienie zielonej karty. Dlatego uważają, że pakiet onkologiczny wymaga poprawek. - Na początku kwietnia, po świętach będę mogła państwu zrelacjonizować, na ile ten pakiet onkologiczny się sprawdza - powiedziała po posiedzeniu rządu premier Ewa Kopacz.
Prezesi największych towarzystw onkologicznych napisali w tej sprawie list do Ewy Kopacz i nie zostawili suchej nitki na pakiecie onkologicznym. Zdaniem profesorów pakiet nie wpłynął na jakość leczenia, za to znacząco zwiększył biurokrację. Onkolodzy domagają się m.in. zniesienia ryczałtów za badania w procesie diagnostyki onkologicznej. I wymieniają liczne absurdy pakietu jak chociażby to, że szpitale muszą dopłacać do badań, przez przepisy zawarte w pakiecie chorzy muszą dojeżdżać po 100 km na naświetlania, o karcie DiLO nie wspominając – W naszej opinii konieczna jest radykalna zmiana zapisów administracyjnych regulujących funkcjonowanie systemu opieki onkologicznej w Polsce, przede wszystkim głębokie przeobrażenie Karty Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego, która wbrew pierwotnym założeniom, nie służy pomocy chorym, a jest głównie narzędziem rozliczeniowym Narodowego Funduszu Zdrowia, modyfikacja systemu informatycznego i wprowadzenie standardów diagnostyczno-terapeutycznych w nowotworach – piszą onkolodzy.
Onkolodzy deklarują chęć merytorycznej współpracy przy modyfikowaniu pakietu.
Źródło: xnews
Przeczytaj również: Amazonki: pakiet onkologiczny nie załatwia wielu spraw ludzi chorych na raka
