Czy liczba dzieci dotkniętych przemocą rzeczywiście wzrasta? A może po prostu zaczęliśmy głośno o tym mówić? Kto pełni kluczową rolę w zdiagnozowaniu tego, że dziecko doświadcza przemocy? O tym z Moniką Sajkowską, dyrektor Fundacji Dzieci Niczyje, rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl
Iwona Schymalla: Oglądając wiadomości, odnosi się wrażenie, że problem dzieci molestowanych, poddawanych przemocy narasta. Czy przekłada się to na rzeczywiste dane?
Monika Sajkowska: Nie jest tak do końca. Z pewnością więcej mówimy o tym problemie, zajmujemy się nim, w związku z tym dostrzegamy jego różne aspekty, których wcześniej nie widzieliśmy. Na pewno nie można mówić o dużej dynamice zjawiska. Dzieci nie są częściej bite, maltretowane, wykorzystywane seksualnie niż było to wcześniej. Wyniki badań problemu zależą też od tego, na ile ludzie są gotowi przyznać się do tego typu doświadczeń w dzieciństwie. Dlatego na podstawie statystyk i danych badawczych można obserwować lekki wzrost takich zdarzeń. Ważne jest, że od kilkunastu lat dostrzegamy problem i zajmujemy się nim - możemy go badać, rejestrować, dzięki czemu mamy większą wiedzę na ten temat.
Czy to, że go dostrzegamy, przekłada się na wrażliwość społeczną? Czy zaczynamy reagować na akty przemocy wobec dzieci?
W pewnych obszarach tego problemu jest bardzo ważne, że uwierzyliśmy, że on istnieje. Przez wiele lat problem wykorzystywania seksualnego dzieci był bagatelizowany, tłumaczono, że są to incydenty, jednostkowe przypadki, że na pewno nie jest to problem. Dopiero po wielu ujawnionych przypadkach, relacjach dzieci, osób dorosłych, po doniesieniach medialnych uwierzyliśmy jako społeczeństwo, że ten problem istnienie i trzeba mu zapobiegać.
Natomiast z wrażliwością jest bardzo różnie. Blisko 90 proc. dorosłych Polaków deklaruje, że gdyby wiedziało, że za ścianą dziecko jest zagrożone, to by zareagowało. Jednak w praktyce ludzie wolą milczeć, mimo że podejrzewają dramat dziecka. W badaniach socjologicznych jako wytłumaczenie podają niepewność swoich podejrzeń, obawę przed niesłusznym oskarżeniem lub zemstą. Taka bierność społeczna i brak pełnego przekonania, że dziecko musi być chronione i tylko my dorośli możemy mu tę ochronę zapewnić, nie jest satysfakcjonująca.
Z jakich środowisk pochodzą dzieci, które doznają przemocy czy też są molestowane seksualnie? Często wydaje się, że to jest środowisko patologiczne.
W przypadku wykorzystywania seksualnego jest to wyjątkowo demokratyczny problem społeczny. Dzieci są wykorzystywane seksualnie we wszystkich typach rodzin. Podobnie kary fizyczne – niezależnie od poziomu wykształcenia czy miejsca zamieszkania rodzice skłonni są jeszcze trzymać w arsenale metod wychowawczych kary fizyczne. Jeśli chodzi o maltretowanie, zaniedbywanie dzieci, tutaj jest silna korelacja ze środowiskiem, z poziomem życia, wykształcenia, innymi patologiami, które właśnie dlatego pojawiają się w rodzinie.
Fundacja Dzieci Niczyje pomaga dzieciom skrzywdzonym przez dorosłych. Co wam w tej pracy najbardziej przeszkadza? Czy ograniczenia natury prawnej, bariera społeczna, czy rodzice, z którymi musicie rozmawiać, czy też opór dzieci? Gdzie są te największe problemy, gdy niesiecie pomoc takim dzieciom?
Jesteśmy organizacją pozarządową, mamy duży zespół wyjątkowych specjalistów, ale jesteśmy tylko organizacją –mimo że różnego rodzaju działania staramy się prowadzić w rozmiarze ogólnopolskim, to bezpośrednią pomoc możemy świadczyć tylko w Warszawie. I widzimy, jak bardzo ograniczony jest ten zasięg, ale też, jak ważny jest system pomocy dzieciom, współpraca interdyscyplinarna. Żadna organizacja sama nie poradzi sobie z tym problemem. Leży to w gestii różnych służb, takich jak ochrona zdrowia, pomoc społeczna czy policja. Specjaliści, którzy pracują w tych służbach, muszą być przygotowani na to, żeby z jednej strony zdiagnozować problem krzywdzenia dzieci bądź wysokiego ryzyka krzywdzenia dzieci, a z drugiej strony właściwie zareagować na ten problem. Oddzielną sprawą oczywiście jest interwencja, a kolejną otoczenie rodziny dziecka monitoringiem i wsparciem. W zadania tych służb muszą być wplecione trzy elementy: diagnoza, interwencja i pomoc. Lekarze, pracownicy ochrony zdrowia to kluczowe ogniwo w wykrywaniu przypadków przemocy wobec małych dzieci. Dziecko do 3. roku życia jest zdane na swoich rodziców - jeśli je chronią, opiekują się nim dobrze, to wszystko jest w porządku. Ale jeśli – z różnych względów: niewiedzy, braku kompetencji, innych poważnych kłopotów - krzywdzą dziecko, nikt nie ma szansy, aby o tym się dowiedzieć. Jeśli nie ma wrażliwych, czujnych sąsiadów, jedyną służbą, która ma kontakt z dzieckiem i rodziną, jest właśnie ochrona zdrowia, bowiem dziecko choruje, trzeba je zaszczepić itp. A dziecko niekoniecznie musi mieć siniaki czy być pobite. Ważne jest zaobserwowanie nagromadzenia wielu czynników ryzyka, dzięki czemu można zadziałać wcześniej. Nasza organizacja nie może tego zrobić, ale możemy pokazywać dobre praktyki – np. o 7 lat w Warszawie prowadzimy program „Dobry rodzic - dobry start”, który inicjuje taką współpracę interdyscyplinarną zoz-ów, ośrodków pomocy społecznej i żłobków, aby zidentyfikować rodziny ryzyka, a potem je wspierać.