Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

AAAby nie wpaść w tunel lęku

MedExpress Team

Medexpress

Opublikowano 14 marca 2022 11:41

AAAby nie wpaść w tunel lęku - Obrazek nagłówka
Fot. Getty Images/iStockphoto
Z pandemii w wojnę- tak można w skrócie opisać chronologię ostatnich zdarzeń. O tym, jak doświadczenie takiego czasu wpływa na pacjentów i lekarzy rozmawiamy z dr n.med. Mariola Kosowicz psychologiem klinicznym, psychoonkologiem, psychoterapeutą, kierownikiem Poradni Psychoonkologii w Narodowym Instytucie Onkologii im. M. Skłodowskiej- Curie- Państwowym Instytucie Badawczym w Warszawie. Specjalizująca się w terapii osób przewlekle chorych i terapii par.

Medexpress: Ciężka choroba np. onkologiczna potrafi wszystko zmienić. Z czym mierzy się pacjent, który jedną wojnę już toczy - z chorobą, a drugiej wojny, tej, która dzieje się w Ukrainie, po prostu się boi?


Doktor Mariola Kosowicz: To, że w obliczu napływających informacji o wojnie odczuwamy silny lęk i poczucie zagrożenia jest czymś zupełnie naturalnym. Jeżeli dodamy do tego emocje związane z chorobą onkologiczną, to może to skutkować poważnymi problemami natury psychicznej. I to niestety jest już dziś widoczne. Mam na myśli pacjentów, którzy bardzo się boją tego, że jeśli u nas dojdzie do konfliktu zbrojnego, nie będą mieli gdzie się leczyć albo nie będą mogli kontynuować leczenia. Rozmawiałam ostatnio z bardzo młodą kobietą (32 lata), która ma raka piersi, niestety już z przerzutem. Jej świat zmienił się diametralnie. Z młodej, pełnej marzeń kobiety weszła w świat leczenia raka. Nie ma dzieci, ani bliskiej rodziny i w obliczu tego, co się obecnie dzieje bardzo boi się, czy jej mąż nie zostanie powołany do wojska. Nie mają dzieci, pacjentka nie ma rodzeństwa, jej rodzice już nie żyją.


Wspomniała Pani o tym, że pacjenci pytają o to, jak teraz będzie wyglądała organizacja ich leczenia. Co im pani odpowiada?

Najważniejsze żeby ludzie mogli wypowiedzieć, co czują i czego się obawiają. Dopiero wówczas, nie pomniejszając uczucia lęku, można skupić się na tym, co dany pacjent może realnie zrobić, na co ma wpływ i w jaki sposób może próbować radzić sobie z namiarem trudnych emocji, np. poprzez ograniczenie ekspozycji na informacje związane z wojną. Jeśli chodzi o pacjentkę, o której mówiłam, to ona wie mniej więcej co ją czeka. I jeśli zacznie sobie wyobrażać, że u nas jest już jakieś zagrożenie, że nie będzie miała się gdzie leczyć, to jej mózg będzie szukał informacji potwierdzających jej lęk i wejdzie w tryb autentycznego zagrożenia. A na razie nie wiemy co by było, gdyby i mam nadzieję, że nie dowiemy się nigdy. Jednak ważne jest, abyśmy uszanowali to, że ludzie mogą się bać.


A co można radzić pacjentom w chwili takiego podniesionego lęku?

Przede wszystkim nie pomniejszać emocji, które przeżywa i ułożyć plan działania, np. związany z leczeniem. Ważne żeby człowiek chory mógł mieć poczucie wpływu na swoją sytuację. Pacjentka, o której pani opowiadam, po rozmowie na ten temat postanowiła, że jednak pojedzie z koleżanką na wcześniej zaplanowaną podróż do Rzymu. Podziękowała, że jej to uzmysłowiłam. Przestała koncentrować się tylko na tym, że może nie mieć włosów, albo że będzie wymiotować podczas leczenia. Nie ma nic dziwnego w tym, że pacjenci myślą o skutkach ubocznych leczenia. To zupełnie naturalne, ze obawiamy się zmian, nieprzewidywalności. Na szczęście mamy silny instynkt przystosowawczy. W rozmowie staram się skupić na silnych stronach pacjenta i rozmawiamy na temat różnych sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych. Można przeżywać utratę włosów, albo poszukać odpowiedniej peruki. Można oczami wyobraźni widzieć wojnę w naszym kraju, albo pomyśleć, że nie jesteśmy sami i mamy sojuszników. Co innego mogę powiedzieć? Sama też muszę znaleźć w sobie spokój. To, że się czegoś obawiamy jest naturalne i nie należy od tego uciekać. Jeśli będziemy tylko wypierać te myśli, to one do nas wrócą w objawach psychosomatycznych. Zapytałam pacjentkę, czy jest coś co może teraz zrobić, by się uspokoić? Odpowiedziała, że rozmawiała z przyjaciółką, która ma duży dom w Hiszpanii i że gdyby coś się działo, to będzie mogła pojechać do niej. To są rzeczy, które dają możliwość zaczepienia się i znalezienia dla siebie koła ratunkowego.


Polskie Towarzystwo Onkologiczne szacuje, że w związku z napływem uchodźców do Polski liczba pacjentów onkologicznych może się zwiększyć od 5 do 10 procent. Czy polscy lekarze po doświadczeniu pandemii, kiedy widzieliśmy jak byli obciążeni pracą, mają siłę, by wejść w kolejne prognozowane przeciążenie systemu?

Myślę, że wszyscy rozumiemy potrzebę niesienia pomocy osobom chorym na raka, którzy byli zmuszeni uciekać z Ukrainy. Nie wyklucza to jednak tego, że jest to sytuacja bardzo trudna dla każdej ze stron. Dwa lata pandemii nadwyrężyły psychikę ludzi, którzy pracują w ochronie zdrowia (choć nie tylko ich), ale to właśnie oni widzieli strach i samotność chorych, umierających bez rodziny u boku. Pracownicy ochrony zdrowia sami też chorowali i izolowali się od rodzin. Zamykane były całe oddziały, praca trwała prawie całą dobę. Ja sama w początkowym okresie pandemii wracałam do domu tak bardzo zmęczona, że miałam wrażenie, że nie mam siły oddychać i czułam ból w całym ciele. A teraz? Czytamy w mediach o wojnie w Ukrainie. Niektórzy z kolegów lekarzy wiedzą już gdzie mają się stawić, gdyby nastąpił konflikt zbrojny w Polsce. Wiem, że ja też mogę być powołana. To jest ogromnie obciążająca świadomość- zaczynamy doświadczać czegoś, co do tej pory było abstrakcją. Większość lekarzy pracuje dodatkowo popołudniami w swoich prywatnych praktykach, bo takie są realia utrzymania się, i przez to nie zachowujemy odpowiedniej higieny psycho-fizycznej. Większa liczba pacjentów, to większe wymagania wobec nas wszystkich i jeszcze większa odpowiedzialność za osobisty dobrostan psychofizyczny. Jeżeli zlekceważymy niebezpieczeństwo nadmiernego zmęczenia, to zaczniemy odczuwać konsekwencje wypalenia zawodowego i zapłacimy bardzo wysoką cenę. Syndrom wypalenia zawodowego rozwija się w wyniku źle zrównoważonych wzajemnych oddziaływań między tym, czego wymaga od nas otaczający świat, a naszą zdolnością do znoszenia obciążenia To my sami odpowiadamy za to ile na siebie bierzemy. Nierzadko przekraczamy swoje granice i niestety odpowiedzialność za to zrzucamy na czynniki zewnętrzne. Nasze ciało daje nam znać, ze jest przeciążone w postaci zaburzeń snu, odżywiania, przeziębień, nadciśnienia, nieadekwatnych reakcji emocjonalnych, depresji, itp. Dlatego warto pomyśleć o profesjonalnych grupach wsparcia dla lekarzy. Sam fakt, że WHO wpisała wypalenie zawodowe do Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-11, świadczy o tym, ze problem jest bardzo poważny.

A teraz jaki czas nas czeka?

W pandemii dostawaliśmy jasne instrukcje, co możemy zrobić żeby się chronić- maseczki, mycie rąk, dystans społeczny, aż wreszcie szczepionki. Myślę, ze teraz czeka nas bardzo trudny czas i to na wielu płaszczyznach, m.in. psychicznej, ekonomicznej, społecznej. Długo żyliśmy w czasie pokoju. Mamy swoje poukładane życie i nikt z nas nie jest gotowy na informacje o brutalnej wojnie. Ludzie próbują się zabezpieczyć, zastanawiają się , czy wyjeżdżać, wypłacają pieniądze, kupią żywność i nierzadko wpadają w panikę. Oglądamy na żywo jak umierają ludzie, jak tracą swój świat i to musi na nas wpływać. Do tego wykonując zawód lekarza, pielęgniarki, psychologa klinicznego, musimy unieść lęk naszych pacjentów. Jestem przekonana, że duża część pacjentów z Ukrainy może mieć objawy PTSD i będzie wymagać wyjątkowej opieki.

Jak powinna być budowana relacja lekarz – pacjent, zwłaszcza kiedy pacjentem jest osoba obciążona traumą wojenną?

Przede wszystkim musimy być uważni na objawy świadczące o problemie natury psychicznej. W razie wątpliwości warto skonsultować pacjenta z psychologiem i psychiatrą, co może nie być łatwe, szczególnie jeżeli chodzi o konsultacje psychiatryczne. Może warto pomyśleć o współpracy z ośrodkiem psychiatrycznym, w którym pacjenci z traumą wojenną mogą być diagnozowani, bo oni nie tylko boją się raka. W takiej sytuacji sama rozmowa z psychologiem nie wiele da. Taki pacjent przede wszystkim powinien dostać leczenie farmakologiczne od psychiatry. Pacjent z depresja, PTSD, napadami lęku będzie miał więcej objawów psychosomatycznych, bólowych, może nie współpracować. Myślę, że nie możemy teraz panikować tylko pora nazwać zagrożenia i współpracować z innymi lekarzami.

Uczestniczy Pani w pracach Zespołu Rady Języka Polskiego PAN. Jaką rolę odgrywa język w kontekście obecnej sytuacji zwiększonego lęku, jaki odczuwają pacjenci, w procesie terapeutycznym chorób przewlekłych? Czy obserwuje Pani np. w mediach, że jakichś słów jest już za dużo albo, że lekarze powinni unikać pewnych sformułowań?


Słowa determinują sposób i kierunek naszego myślenia i naszych emocji. Każdy człowiek posiada wewnętrzny słownik znaczeń poszczególnych słów, skrótów myślowych, skojarzeń. Już samo określenie wojna, bomby, śmierć, uchodźcy, mają silne konotacje z zagrożeniem. Czym większy poziom lęku, tym bardziej nasz mózg skupia się na wyłapywaniu słów świadczących o zagrożeniu. Podobnie jest z chorobą. Rak i zagrożenie wojną, to bardzo niebezpieczne połączenie. Dlatego też nie powinniśmy przekazywać niespójnych komunikatów, niepełnych informacji, które tworzą przestrzeń do nadinterpretacji. W przestrzeni publicznej pojawia się też coraz więcej fake newsów, w tym na temat leczenia uchodźców chorujących na raka. Polscy pacjenci obawiają się, czy z powodu obecnej sytuacji wydłuży się czas oczekiwania na wyniki lub operacje. Myślę, że te obawy są zrozumiałe i wymagają zdementowania nieprawdziwych informacji.

Podobne artykuły

Nuvaxovid
16 października 2024
iStock-1487551249
9 października 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także