„Jesteśmy świeżo po rozmowie z producentem leku przeciwwirusowego przeznaczonego dla pacjentów z infekcją grypową. Mamy zapewnienie o zdecydowanym zwiększeniu dostaw w najbliższych tygodniach. Jeszcze raz zapewniam: Polsce nie grozi brak leków w sezonie grypowym”, czytamy we wpisie ministra zdrowia w mediach społecznościowych.
Post skomentował Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia w latach 2011-2015. Zarzucił obecnemu szefowi resortu zbyt późne działanie.
„Masz 39 stopni gorączki? Jest ci duszno? Jesteś kompletnie bez sił? Boli cię wszystko? Pustki w aptece i leków nie ma? Spokojnie. Pan Minister się połapał i spotkał się dziś z producentem. Chcą, żeby za kilka tygodni leki były. Jakoś musisz wytrzymać. Jeszcze tylko kilka tygodni”, napisał Arłukowicz.
Zarzuty nie pozostały bez odzewu Adama Niedzielskiego. Przypomniał w swoim wpisie byłemu ministrowi zdrowia sytuację z 2012 roku, kiedy to zabrakło w Polsce leków onkologicznych.
„Panie Arłukowicz, pamięta Pan rok 2012, bo wszyscy pacjenci onkologiczni pamiętają? Pamięta Pan swoją indolencję, która doprowadziła do braku leków onkologicznych i wstrzymania chemioterapii u części pacjentów? Wstydziłby się Pan zabierać głos. Dziś leków nie brakuje”, zripostował Niedzielski.
Przypomnijmy, w 2012 roku problem wynikał oficjalnie z remontu linii produkcyjnej w austriackiej fabryce koncernu, dostarczającej cytostatyki na polski rynek. O możliwych opóźnieniach producent informował jednak już na pół roku przed ich wystąpieniem. Natomiast już po wystąpieniu opóźnień i braku leków w aptekach szpitalnych resort zaproponował szpitalom korzystanie z procedury importu docelowego, zarezerwowanej dla leków niezarejestrowanych w Polsce i Unii Europejskiej, a więc prawnie niemożliwej do zastosowania w takiej sytuacji. Resort zdrowia nie skorzystał natomiast z procedury zakupu interwencyjnego.