Pacjent to ośmioletni Alan. Chłopczyk urodził się z ciężką wadą serca (HLHS – brak lewej komory serca). Jak mówi pan Krzysztof Kamecki, tata Alana, o chorobie syna dowiedział się chwilę po porodzie. – Badania, które robiliśmy w ciąży nie wykazały żadnych nieprawidłowości – dodaje.
Z porodówki w jednym z niepublicznych łódzkich szpitali, Alan został przewieziony karetką do ICZMP. W Klinice Kardiologii dr Anna Mazurek-Kula rozpoznała wadę. W dziewiątej dobie życia chłopiec przeszedł operację kardiochirurgiczną. W HLHS wadę „naprawia” się w trakcie wieloetapowego leczenia. Z reguły wykonuje się trzy operacje. Drugą Alan przeszedł w wieku dwóch lat.
Po upływie dwóch kolejnych lat planowano trzeci zabieg. Ale w trakcie badań, okazało się, ze pacjent miał bardzo zwężone naczynia przy tętnicach płucnych, dlatego kardiochirurdzy zaproponowali dwa dodatkowe zabiegi, aby przygotować Alana do głównej operacji.
- Chcieliśmy oszczędzić synkowi bólu, bo oprócz zabiegów kardiochirurgicznych, przeszedł jeszcze kilka innych – mówi tata Alana. – Zaczęliśmy szukać pomocy za granicą.
Zabieg zgodzili się przeprowadzić kardiochirurdzy ze szpitala w Münster. Operacja odbyła się w maju 2017 roku. Kosztowała 160 tys. zł. Pieniądze rodzice zebrali dzięki zbiórce na popularnym portalu internetowym.
Kilka miesięcy później – w listopadzie 2017 r. - podczas badania kontrolnego, wykryto krytyczne zwężenie żyły bezimiennej (odchodzi od lewej tętnicy płucnej). Specjaliści z Münster mieli powiedzieć, że trzeba na nie zwracać uwagę. Z upływem czasu chłopiec czuł się coraz gorzej. Rosło u niego ciśnienie żylne. Rodzice prosili o interwencję lekarzy z Niemiec. Po długiej korespondencji dostali mail z informacją, że w Münster nie są w stanie pomóc.
- Próbowaliśmy jeszcze szukać pomocy z jednym z renomowanych szpitali w Stanach Zjednoczonych – opowiada tata Alana. – Poprosili nas o przesłanie całej dokumentacji przetłumaczonej na angielski. Takie tłumaczenie trwałoby kilka miesięcy.
Pod koniec grudnia Alan czuł się fatalnie. W końcu z atakiem duszności trafił do ICZMP. Szybko okazało się, że doszło do tzw. plastycznego zapalenia oskrzeli. To powikłanie występujące u pacjentów po operacjach HLHS. Dochodzi u nich do przesięku elementów osocza do oskrzeli. U Alana wystąpiła także groźna dla życia zakrzepica.
Aby ratować dziecko prof. Tomasz Moszura zdecydował się przeprowadzić bardzo trudny zabieg. Postanowił się dostać cewnikiem do żyły bezimiennej. Wcześniej nikt w Polsce nie przeprowadził takiej procedury. Była ona bardzo trudna, z powodu uogólnionej zakrzepicy wszystkich naczyń i specyficznej anatomii dziecka po kilku operacjach kardiochirurgicznych. Zabieg wymagał od operatora ogromnej zręczności, ale udało się wprowadzić w wybrane miejsce ośmiomilimetrowy stent. Dzięki poszerzeniu żył bezimiennej i głównej górnej, ciśnienie żylne natychmiast obniżyło się o połowę.
Kilka tygodni po zabiegu mamy pewność, że zabieg się udał. Alan czuje się znakomicie. Nie ma duszności, ustąpiły objawy plastycznego zapalenia oskrzeli.
Źródło: ICZMP