Co zrobić, żeby wzrosła liczba przeszczepów w Polsce? O tym w Ogólnopolskim Dniu Transplantacji z dr. Grzegorzem Michalakiem transplantologiem, zastępcą dyr. Szpitala Bielańskiego rozmawia Iwona Schymalla.
Analizując dane statystyczne, Polacy w 90 proc. akceptują przeszczepy jako metodę leczenia. Dlaczego mamy tak mało przeszczepów w porównaniu z innymi krajami europejskimi?
To złożony problem. Myślę, że wynika to ze świadomości społeczeństwa, ale również personelu medycznego. Ze statystycznych danych możemy wywnioskować, że liczba potencjalnej możliwości pobrania narządów jest dwu, dwuipółkrotnie wyższa niż możliwości ich wykorzystania.
Ilu pacjentów czeka na przeszczep? Czy to jest duży problem?
Liczba oczekujących na przeszczepienie stale wzrasta. To zapotrzebowanie jest z każdym miesiącem większe niż liczba przeszczepionych narządów. Na stronie Poltransplantu są oczywiście wszystkie na ten temat dane za rok ubiegły i lata poprzednie. Można powiedzieć, że u około kilku procent pacjentów miesięcznie stwierdzana jest schyłkowa niewydolność konkretnego narządu np. nerki, wątroby, serca, u osób oczekujących na przeszczepienie. Kilkuprocentowy jest wzrost liczby oczekujących do liczby przeszczepień. Innymi słowy, powinniśmy wykonać mniej więcej dwa razy więcej przeszczepów każdego narządu, żeby skrócić kolejkę do przeszczepu. Przede wszystkim chodzi o nerki, bo mamy ponad tysiąc przeszczepień rocznie, wątroby ok. 39, a serca niecałe 100. Od ostatnich trzech lat są to bardzo porównywalne liczby przeszczepów nerki, trzustki i wątroby. Gdybyśmy wykorzystali możliwości pobrania narządów, to kolejka oczekujących byłaby krótsza, a co za tym idzie przeżycie oczekujących byłoby większe.
Dlaczego w Polsce jest też mało przeszczepów od żywych dawców? Patrząc na dane statystyczne w pozostałych krajach Unii Europejskiej, jest ich zdecydowanie więcej.
Kraje Beneluksu i skandynawskie przodują w wykorzystaniu możliwości pobrania narządów. Oczywiście chodzi głównie o nerkę, lub część wątroby. W Polsce od kilku lat istnieje program dotyczący pobrania nerek i wątroby od dawców żywych. Medycznie jesteśmy do tego typu operacji przygotowani i je wykonujemy. Natomiast, pojawia się tu sprawa promocji oraz edukacji społeczeństwa, zaakceptowania przez społeczeństwo tej metody leczenia. My Polacy, w różnych ankietach i statystykach, deklarujemy chęć oddania części wątroby czy nerki osobie bliskiej, spokrewnionej lub nie. Oczywiście jest już sankcjonowane prawnie, że możemy przeszczepiać nerkę pobraną od osoby niespokrewnionej. Tu wydaje mi się, że sam fakt możliwości przeszczepu i ratowania życia przez taką procedurę, nie do końca jest akceptowany.
Niektórzy twierdzą, że po filmie o prof. Relidze wzrósł poziom akceptacji przeszczepów, sama liczba przeszczepów też wzrosła. Czy uważa Pan, że takie działania jak film, mogą być skuteczne w budowaniu świadomości?
Na pewno. Ten film też obejrzałem. Ja jako lekarz odbieram go, myślę, inaczej od pozostałych, patrząc właściwie na całą historię medycyny transplantacyjnej w naszym kraju. Prawie, bo przez pierwszych dwadzieścia lat to były przeszczepy nerek. Dopiero w roku 1986 pierwsze przeszczepienie serca. Czasami udawało mi się bywać na sali operacyjnej z profesorem Religą. Patrzę więc na to emocjonalnie, mimo mojej gotowości do pobierania narządów do przeszczepień. Jestem przeświadczony, że u osób z mniejszym doświadczeniem albo takich, którzy problemu nie znali, film ten może wzbudzić pozytywną energię, emocję, która może przełożyć się – może nie od razu – na liczbę przeszczepień. To dzięki zwiększonej u nich świadomości, że pobranie i przeszczep narządu ratuje ludzkie życie. W przypadku serca to bezpośrednie ratowanie życia, bo bez niego nie możemy praktycznie rzecz biorąc normalnie żyć. Można oczekiwać na przeszczepienie serca z pompą, czyli tzw. sztucznym sercem, ale jest to życie przy łóżku. Dzięki przeprowadzonej akcji przez zmarłego w zeszłym roku profesora Rowińskiego wyszliśmy trochę do mediów (film, Internet) jako zespół transplantologów. Ta akcja trwa nadal i na pewno pomoże w propagowaniu problemu przeszczepu i niedoboru nerek czy innych narządów do przeszczepu i pozytywnie wpłynie na tę dziedzinę medycyny.
Proszę powiedzieć, co zmienia się w transplantacji?
Próbujemy doprowadzić do skutecznego pobrania narządu po mechanizmie zatrzymania krążenia. W Polsce jeszcze ta metoda nie zaistniała. W krajach Europy Zachodniej (Beneluks, Niemcy, Hiszpania) jest już spora pula narządów pobranych do przeczepienia właśnie w tym mechanizmie. W skrócie, chory dojeżdża czy przyjeżdża karetką w trakcie reanimacji lub na oddziale ratunkowym; dochodzi do zatrzymania krążenia i po całej resuscytacji kilkugodzinnej lekarz prowadzący reanimację stwierdza zgon. To jest moment, kiedy możemy zastosować procedurę skutecznego pobrania nerek. Procedura skutecznego pobrania nerek trwa od czterech do pięciu godzin. W naszym kraju na razie nerek. Mamy Narodowy Program Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej, ale prócz finansów ważni są w nim ludzie. Może w tym roku uda nam się rozpocząć tę procedurę, co zwiększy pulę nerek do przeszczepienia.