Nawet 9 milionów Polaków choruje na nadciśnienie tętnicze. Niestety ponad 10 proc. populacji jest źle leczona m.in. dlatego, że choroba została źle zdiagnozowana. Jakie są skutki nieleczenie nadciśnienia? M.in. o tym z prof. Zbigniewem Gaciongiem, kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Warszawie, rozmawia redaktor naczelna Medexpressu Iwona Schymalla.
Iwona Schymalla: Jakie symptomy powinny nas zaniepokoić i skłonić do pójścia do lekarza w przypadku nadciśnienia tętniczego?
prof. Zbigniew Gaciong: Niestety, nie ma takich objawów, po których możemy powiedzieć, że jeśli wystąpią, to pacjent choruje na nadciśnienie tętnicze. Nadciśnienie jest często cichym zabójcą. Często nazywamy je tak, dlatego że na początku chorobie nie towarzyszą żadne niepokojące objawy. Nie ma żadnych typowych dolegliwości, które można bezpośrednio wiązać ze wzrostem ciśnienia. Jeśli nie zmierzymy ciśnienia, nie będziemy o nich wiedzieli. A niestety 40 proc. ludzi w Polsce nie mierzy ciśnienia i w związku z tym nie mają oni szansy dowiedzieć się o tym, że mogą być już poważnie chorzy.
Nadciśnienie tętnicze w swojej najczęściej występującej formie, czyli tzw. pierwotnej postaci, nie jest związane z żadną znaną chorobą, jest dolegliwością przewlekłą praktycznie nie do wyleczenia. Jej rozpoznanie nakazuje przyjmowanie leków do końca życia pod kontrolą lekarską. Tę informację zawsze uzupełniam dodatkową, że mamy bardzo dobre wiadomości, mianowicie leki, które przepisujemy pacjentom, są przebadane i są lekami o udokumentowanym bezpieczeństwie. Można je przyjmować przez całe lata i na szczęście w naszym kraju nie jest to terapia kosztowana. Podstawowe leki hipotensyjne są objęte całkowitym ryczałtem i są powszechnie dostępne.
Jakie mogą być konsekwencje nieleczonego nadciśnienia?
Od kilkunastu lat Światowa Organizacja Zdrowia i grupy ekspertów, którzy dysponują wynikami badań epidemiologicznych prowadzonych na całym świecie w milionowych grupach pacjentów, dowodzą, że nadciśnienie tętnicze jest przyczyną numer jeden oraz podstawowym czynnikiem ryzyka przedwczesnych zgonów. Według danych WHO co siódmy zgon na świecie można bezpośrednio powiązać z nadciśnieniem tętniczym.
Wpływ ciśnienia na długość życia zaznacza się we wszystkich regionach geograficznych naszego globu. Dlatego trudno mówić o nadciśnieniu tętniczym, że to choroba cywilizacyjna, bo występuje również w regionach biednych, gdzie zbiera swoje niechlubne żniwo.
U pacjenta z nadciśnieniem ryzyko przedwczesnego zgonu wynika z faktu powiązania nadciśnienia z powszechnie występującymi chorobami jak: choroba wieńcowa i jej najgorsze powikłanie, czyli zawał serca, udar mózgu czy inne: zaburzenia nerek, migotanie przedsionków. Tylko skuteczne leczenie zapobiega ich powstawaniu. Mamy dane zgromadzone przez ostatnie dwadzieścia kilka lat dotyczące obserwacji ludzi uczestniczących w badaniach nad lekami obniżającym ciśnienie i jak się okazuje, ci, którzy mieli szczęście trafić do grupy leczonej, nie placebo, żyli dłużej. Średnio żyli ponad rok dłużej w trzyletnim okresie trwania badania. Można przeliczyć, że jeden miesiąc skutecznej terapii to jeden dodatkowy dzień życia. Dlatego warto kontrolować ciśnienie, sprawdzać, czy nie mamy nadciśnienia i jeżeli je mamy, to trzeba je skutecznie leczyć. Korzyść z tego jest ewidentna.
Powiedział Pan, że choroba ta nie jest związana z czynnikami cywilizacyjnymi. Tymczasem pacjenci ciągle słyszą, że powinni się ruszać, zdrowo odżywiać…
Ona jest związana ze stylem życia. Cywilizacja zachodnia, która wiąże się z ograniczeniem wysiłku fizycznego i spożywaniem niezdrowej żywności, dotarła już do ostatnich zakątków naszego globu. A te społeczeństwa, które do tej pory żyły w niedostatku i jadły mniej, są teraz narażone za zachorowanie w znacznie większym stopniu.