Kilka tygodni temu Rzecznik Praw Pacjenta zwrócił się do Barbary Nowackiej z apelem o jak najpilniejsze wprowadzenie do szkół przedmiotu wiedza o zdrowiu (edukacja zdrowotna). To stały, od kilku lat, postulat organizacji pacjentów i ekspertów zajmujących się zarówno ochroną zdrowia jak i zdrowiem publicznym. Argumenty są jasne: jeśli nie wyedukujemy zdrowotnie nowych pokoleń, nie będziemy w stanie przeciwstawić się tsunami problemów generowanych przez niewłaściwe zachowania i wybory społeczeństwa, począwszy od kwestii takich jak unikanie szczepień ochronnych po epidemię chorób cywilizacyjnych, w tym również onkologicznych.
Wprowadzenie do szkół osobnego przedmiotu było postulowane już w poprzednich dwóch kadencjach, ale pomysł wspierany przez Ministerstwo Zdrowia torpedował resort edukacji. Dlaczego? Plan zajęć w szkołach, tak podstawowych jak i ponadpodstawowych, jest niezwykle przeładowany (nota bene w czerwcu ubiegłego roku ks. Arkadiusz Nowak, przewodniczący Rady organizacji pacjentów przy ministrze zdrowia poddał pod rozwagę pomysł, by edukacja o zdrowiu zastąpiła jedną lekcję religii, jednak pomysł nie został podchwycony). To oczywiście prawda – podstawa programowa jest przeładowana, podobnie jak dużym problemem jest liczba godzin, jaką uczniowie spędzają w ławkach.
Rząd Donalda Tuska twierdzi, że edukację zdrowotną do szkół wprowadzi – i to całkiem szybko, ale nie w tej formie i nie w tym tempie, jakie postulują eksperci (dosłownie dzień wcześniej, na posiedzeniu innej podkomisji dr Janusz Meder bardzo ostro punktował opóźnienia w tym zakresie, gdy posłowie debatowali o Krajowej Sieci Onkologicznej).
- Niewątpliwie stoimy przed wyzwaniem związanym ze zdrowiem nas wszystkich jako obywateli, a kluczem do sprostania temu wyzwaniu jest profilaktyka zdrowotna, która nie będzie realizowana skutecznie, jeśli nie będziemy mieli wydedukowanego społeczeństwa – mówił ma posiedzeniu Podkomisji stałej ds. zdrowia publicznego Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. - Mogę powiedzieć, że jestem wyrazicielem postulatów całego środowiska organizacji pacjenckich, aby w jak najszerszym zakresie edukować dzieci i młodzież w ramach podstawy programowej. Marzymy, żeby na końcu mogli powiedzieć, że edukacja zdrowotna jest prowadzona w sposób wzorcowy, ale rozumiemy, że nie da się zrobić wszystkiego od razu, trzeba się przygotować i krok po kroku to wdrażać - dodał.
Edukacja zdrowotna, jak podkreślano w dyskusji, mogłaby zahamować tempo, w jakim szerzy się wśród dzieci i młodzieży plaga otyłości (przedstawiciele MEN sugerowali nawet, że mają nadzieję w ciągu kilku najbliższych lat osiągnąć odwrócenie trendu) czy podatność na różnego rodzaju fake newsy związane ze zdrowiem. Resort edukacji planuje, że we wrześniu w szkołach pojawi się „stary-nowy” przedmiot. Dzisiejsze „wychowanie do życia w rodzinie” ma zostać zastąpione „wychowaniem do życia” czy też raczej „wiedzą o życiu” – i właśnie do jego podstawy programowej zostaną wpisane wszystkie rozproszone w tej chwili tematy związane ze zdrowiem, z silnym komponentem edukacji seksualnej.
Warto jednak pamiętać, że ten przedmiot jest fakultatywny, i – co więcej – naucza się go tylko w starszych klasach szkół podstawowych (IV-VIII). Jeśli MEN chciałby zmienić jego status i rozszerzyć zakres klas, liczba godzin lekcyjnych się tak czy inaczej zwiększy.