Po wakacjach i bardziej intensywnej ekspozycji ciała na promienie słoneczne warto zbadać swoją skórę pod kątem czerniaka. Refundowany w większości krajów europejskich lek na czerniaka rozsianego – ipilimumab – wciąż pozostaje niedostępny dla polskich chorych.
Chorzy na nowotwory nadal mają większe szanse na wyleczenie w Czechach, na Węgrzech i Słowacji niż w Polsce. Nic dziwnego, skoro nakłady na onkologię w przeliczeniu na jednego chorego wynoszą u nas 41 euro, a średnia europejska to 148 euro. Refundowany w większości krajów europejskich lek na czerniaka rozsianego – ipilimumab – w Polsce nadal pozostaje poza zasięgiem chorych.
Mógłby nie być złośliwym
Czerniaka diagnozuje się u około 2500 Polaków rocznie. Rocznie na ten nowotwór umiera w Polsce około 1000 chorych. Jak podkreśla prof. Rutkowski, czerniak wcale nie musiałby być śmiertelnym nowotworem złośliwym, gdyby był wcześnie diagnozowany i leczony. W późnych stadiach nowotworu średnia długość przeżycia to zaledwie 6 miesięcy, przy czym odsetek umieralności w ciągu roku wynosi 75 proc.
Lek nie dla wszystkich
W Polsce, jak i w całej Unii Europejskiej, zarejestrowane są dwa nowe leki przeznaczone dla chorych na zaawansowanego czerniaka: ipilimumab od lipca 2011 r. oraz vemurafenib od lutego 2012 r. Od 1 marca 2013 r. vemurafenib został objęty refundacją w ramach programu lekowego u pacjentów z rozpoznaniem nieresekcyjnym lub uogólnionym czerniakiem z potwierdzoną mutacją BRAF. Niestety, ipilimumab – skuteczny również u chorych bez tej mutacji – nadal nie jest refundowany. Mutacja BRAF dotyczy połowy chorych na czerniaka.
W Polsce bez refundacji
W najnowszym opracowaniu Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej „Onkologia w Praktyce Klinicznej”, autorstwa wielu ekspertów w tej dziedzinie, m.in. konsultanta krajowego ds. Onkologii Klinicznej Macieja Krzakowskiego, terapie ipilimumabem i vemurafenibem są wskazane jako aktualnie zalecane terapie zaawansowanego czerniaka skóry, które są powszechnie akceptowane i wymagają upowszechnienia. Już w kwietniu ubiegłego roku Agencja Oceny Technologii Medycznych uznała za zasadne finasowanie leczenia tym lekiem, pod warunkiem jednak, że producent obniży jego cenę. Resort zdrowia twierdzi, że prowadzi negocjacje z firmą. Jak na razie bezskutecznie. Koszt terapii dla pacjenta wynosi około 300 tys. zł (całe leczenie polega na przyjęciu czterech dawek leku). Dla większości chorych jest to bariera nie do przekroczenia. Po wprowadzeniu ustawy refundacyjnej NFZ zaoszczędził prawie półtora miliarda zł. Pieniądze te miały być przeznaczone na refundację nowych, innowacyjnych leków. Sfinansowanie terapii dla 150 chorych, nawet po 300 tys. zł, kosztowałoby 45 mln zł. Wprowadzone ustawą refundacyjną mechanizmy podziału ryzyka mogłyby te wydatki zracjonalizować.
Chorzy apelują
Zdaniem Barbary Pepke, prezesa Fundacji Gwiazda Nadziei, pomagającej m.in. chorym na czerniaka, ta decyzja resortu zdrowia jest nie do zaakceptowania. – Z terapii może korzystać obecnie tylko połowa chorych z zaawansowanym czerniakiem. Nie u wszystkich występuje bowiem specyficzna mutacja genu BRAF. A co z resztą? Czy oni są gorszymi ubezpieczonymi? Wiceminister zdrowia Krzysztof Chlebus zapowiedział, że rozmowy z firmą farmaceutyczną zostaną wznowione, a kompromis jest bliski. Ale wielu chorych tego nie doczeka – mówi.
Ile kosztuje rok życia
AOTM, szacując opłacalność terapii, uwzględnia wysokość progu kosztu uzyskania dodatkowego roku życia skorygowanego o jakość, ustalonego w wysokości trzykrotności Produktu Krajowego Brutto na jednego mieszkańca. Zdaniem prof. Rutkowskiego w przypadku czerniaka złośliwego należałoby liczyć koszty inaczej, tak jak w stosunku do chorób rzadkich. Lek dla kilkuset chorych będzie zawsze droższy niż np. lek na cukrzycę dla kilku milionów. – Trudno jest wycenić rok życia – mówi prof. Krzysztof Krzemieniecki, konsultant w dziedzinie onkologii województwa małopolskiego. Profesor dodaje, że choremu i rodzinie łatwiej jest pogodzić się z losem, kiedy mają świadomość, że wyczerpali wszystkie możliwe sposoby leczenia.
W przypadku czerniaka wiedzą, że istnieje lek, na który ich nie stać. Większość nie jest w stanie zapłacić z własnej kieszeni 300 tys. zł za terapię. – Rodzina często sprzedaje mieszkanie i przeprowadza się do kawalerki, żeby sfinansować najbliższej osobie terapię – tłumaczy onkolog.