Koszty depresji ponoszone przez ZUS są prawie 5 razy większe niż koszty leczenia. W Polsce na depresję cierpi 1,5 miliona osób. O tym jak poważna to choroba z dr Krzysztofem Trończyński, psychiatrą, psychoterapeutą z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego rozmawia Alicja Dusza.
Niektórzy pacjenci mylą jesienną chandrę z depresją. Czy w ogóle można mylić te dwa stany?
Można, dlatego że chandra to objaw obniżenia nastroju, a depresja bardzo często jest chorobą, której jednym z objawów jest właśnie obniżenie nastroju.
Jakie inne objawy ma depresja, które z nich powinny zaniepokoić pacjentów?
To trudno powiedzieć, przede wszystkim nie chciałbym nikogo straszyć. Na pewno mamy taką triadę: obniżenie nastroju, napędu, generalnie spowolnienie działania. Jeśli wszystkie trzy złożą się, mogą o czymś świadczyć, ale nie zawsze o depresji. Często pojęcie depresji jest nadużywane.
Czy pacjenci zgłaszający się z takimi objawami do lekarzy myślą, że objawy same miną?
Niestety, często tak myślą i zgłaszają się do lekarzy późno. W Polsce nasi lekarze rodzinni nie do końca są przygotowani do tego, by diagnozę postawić w miarę szybko. Czasami próbują leczyć nie stawiając dostatecznej diagnozy i leczą nie doleczając, co przedłuża proces dochodzenia pacjenta do zdrowia. Najlepiej by było, aby zajmowali się tym specjaliści, ale tych również brakuje i często pacjenci muszą czekać.
Czy to znaczy, że walkę z depresją przegrywamy? Jak się okazuje na depresję choruje więcej osób niż na niektóre z nowotworów.
Depresja jest jednym z najpoważniejszych problemów zdrowotnych współczesnego świata. Jeśli popatrzymy sobie na porównanie Polski i Stanów Zjednoczonych, to zobaczymy wskaźnik depresji, który u nas jest jeszcze mniejszy. Pewnie więc, depresja jest jeszcze u nas niedorozpoznawana. Trzeba coś z tym zrobić, bo są to ogromne koszty choroby, którą można leczyć sprawnie, skutecznie i dobrze.
Skoro problem jest taki poważny, to dlaczego z każdym rokiem pieniędzy na tę dziedzinę jest coraz mniej?
To pytanie do Ministerstwa, nie do mnie. Nieszczęście polega na tym, że psychiatria jest i była na szarym końcu. Najgorsze szpitale i warunki w nich to szpitale psychiatryczne. To na szczęście trochę się zmienia, ale nadal jest to bardzo niedofinansowany i źle finansowany kawałek naszego leczenia.
Jak pacjent trafia na taki oddział, ostatnio nagłośniona sprawa instytutu psychiatrii, gdzie są dziurawe ściany i łóżka w opłakanym stanie, to jak reaguje na takie warunki?
Człowiek zdrowy reaguje źle, dlaczego pacjent miałby reagować dobrze. Nie stwarzamy warunków do leczenia dla tych ludzi. Bez wątpienia nie są to duże nakłady. Tymczasem Instytut Neurologii wygląda jak wygląda to wstyd i minister zdrowia powinien się wstydzić tego po wsze czasy. Przecież była to placówka budowana jako sztandarowa, referencyjna. Jest referencyjna i reprezentuje Polskę, nie powinna tak wyglądać.