W Polsce mamy wreszcie pierwszy program lekowy w psychiatrii, program dedykowany depresji lekoopornej To już jest bardzo duży sukces, ale każdy sukces to też punkt wyjścia do tego, żeby się zastanowić nad tym, czy mamy jeszcze jakieś potrzeby i wyzwania związane z realizacją tego programu?
Zawsze mamy wyzwania. Program trwa już ponad rok i oczywiście są miejsca tak jak na przykład ośrodek w Tworkach, w którym mamy dużo pacjentów i już opracowane ścieżki. Na pewno są też miejsca w których to trochę opornie idzie, bo rzeczywiście przebicie się przez biurokrację trochę nam zajęło. Druga sprawa to kryteria włączenia. Profesor Piotr Gałecki, konsultant krajowy, złożył w ministerstwie projekt modyfikacji tego programu, tak żeby trochę poszerzyć możliwość udziału pacjentów. W tej chwili te kryteria są dosyć ostre i na pięć osób, które się do nas zgłaszają, dwie spełniają je. Ważna jest też edukacja, bo cały czas mówimy naszym kolegom, lekarzom, żeby też zwracali uwagę na depresję lekooporną, żeby nadal rozpoznawali właściwie, żeby właściwie leczyli, co w większości oczywiście robią, ale czasem coś trzeba poprawić. To ważne, żebyśmy mogli danego pacjenta, który ma udokumentowaną lekooporność prowadzić do programu. Co do efektów – myślę, że będzie jakieś podsumowanie za jakiś czas, ale mamy już nasze obserwacje. Oczywiście to nie jest cudowne lekarstwo, które działa fantastycznie u wszystkich, bo nie ma takiego leku, ale jest faktycznie grupa pacjentów, którzy korzystają bardzo z tego leku i ta poprawa jest widoczna. To ludziom naprawdę niekiedy ratuje życie. Na samym końcu tej całej historii zawsze chodzi o to, żeby pomóc osobom cierpiącym, by poczuły poprawę i wreszcie jakąś radość życia.