Zdrowie to suma wielu czynników, z czego jednym z najważniejszych jest żywienie. Obecnie możemy mówić o epidemii otyłości i lawinowym wzroście tego problemu. Co za tym stoi i jak walczyć z tą tendencją?
W skali globalnej mamy do czynienia z ogromnym problemem nadmiernej wagi ciała i to zarówno nadwagi, jak i otyłości. WHO szacuje, że na świecie choruje na otyłość nawet 600 milionów ludzi. W naszym kraju problem ten dotyka ponad jedną czwartą dorosłych osób (i rośnie). Myślę, że jeżeli mamy mówić o stanie zdrowia, warto uświadomić sobie, że otyłość to choroba przewlekła, która dodatkowo może mieć okresy nawrotu. Jeżeli my, specjaliści, ale też pacjenci, uświadomimy sobie, że jest to choroba przewlekła, którą należy leczyć, to, mam nadzieję, zmienimy podejście do leczenia. Czyli nie pozostawimy tych pacjentów samym sobie przy poszukiwaniach rożnego rodzaju diet, treningów czy strategii, nie zawsze opartych o badania naukowe, które nie zawsze będą skuteczne i poprawią stan naszego zdrowia. Najważniejsze jest uświadomienie sobie, że otyłość to choroba. Po drugie, że należy ją leczyć, włączyć do procesu terapeutycznego odpowiednich specjalistów, ale także zaprosić do niego pacjenta jako aktywnego uczestnika oraz dostosować metody leczenia do możliwości pacjenta. Ja bym powiedziała, że ważne jest umówić się z pacjentem na cel, na to co pacjent jest w stanie zrealizować z naszych zaleceń, co będzie mu najłatwiej zrealizować. I oczywiście monitorować te zmiany. Nie poddawać się jak pacjent ma okresy zatrzymania spadku masy ciała albo kiedy wraca mu część kilogramów (nadal jesteśmy w procesie leczenia). Jeśli chodzi o żywienie, jest wiele mitów w tym obszarze, a tu bardzo istotny jest przede wszystkim ujemny bilans energetyczny. I to jest to, co realnie przyczynia się do spadku masy ciała. Nie szukajmy dróg na skróty. Bo tak jak nie pojedynczy element w diecie sprawi, że sami z siebie tyjemy, masa ciała nam wzrasta, tylko dodatni bilans energetyczny, to w drugą stronę musimy zadbać o to, żeby jeść mniej niż realnie wydatkujemy. By ułatwić sobie utrzymanie restrykcji kalorycznych, możemy zastosować pewne modyfikacje diety, które pomogą pacjentowi wytrwać na obniżonej kaloryczności, czyli np. zwiększyć ilość białka (jeśli ułatwi to zachować restrykcje) oraz zachować odpowiednią dawkę ruchu. I nie mam tu na myśli intensywnych treningów, bo one mogą wzmagać apetyt. My trzymamy pacjenta na niższych dawkach energii, mniejszych porcjach, więc tu tylko umiarkowany ruch, który pozwoli na obniżenie progu odczuwania głodu. Strategia ta więc będzie pewnie różna, w zależności od pacjenta. Pamiętajmy, że w leczeniu otyłości nie chodzi tylko o spadek masy ciała. Chodzi również o zmniejszenie powikłań, które rozwijają się na tle otyłości. Nie stosujmy nieprzebadanych sposobów i diet, bo u kogoś zadziałały (to może u mnie też), bo nasz stan zdrowia może się bardzo różnić i w związku z tym ta nasza interwencja może zadziałać w inny sposób, niż u kogoś, komu pomogła. Raczej zadbajmy o to, byśmy znaleźli dla siebie dobrego specjalistę, który będzie rozumiał tę chorobę i nas w niej wspierał. O otyłości coraz częściej mówimy jako o chorobie związanej z zaburzeniem odżywiania. Możliwe, że wielu pacjentów będzie wymagało też pomocy psychologicznej czy wręcz psychiatrycznej, ponieważ mogą mieć zbudowaną nieprawidłową relację właśnie z pożywieniem. Leczenie musi być więc bardzo kompleksowe. Wbrew pozorom nie jest to łatwa choroba do skutecznego leczenia.
Cukier krzepi. Tak brzmi slogan międzywojennej Polski, chyba jeden z najpopularniejszych. Dziś wiemy, że wszechobecny cukier negatywnie wpływa na nasze zdrowie. Dlaczego tak bardzo lubimy smak słodyczy? Jak zaspokajać tę potrzebę w zdrowy sposób?
Mówiono, że cukier krzepi, ale w czasach, kiedy wydatek energetyczny człowieka był nieporównywalnie większy do tego, jaki osiągamy teraz. Dziś środowisko, w jakim żyjemy, powszechność cukru w żywności (napoje, produkty mleczne, a nawet przetwory warzywne, syrop glukozowo-fruktozowo możemy znaleźć nawet w niektórych wędlinach) sprzyja dodatniemu bilansowi energetycznemu, nadwadze i otyłości. Rodzimy się z pewną naturalną preferencją smaku. Jeżeli jest ona we wczesnym naszym wieku dodatkowo wzmacniana przez częstą obecność cukru, to wchodzimy w dorosłość z preferencją tego słodkiego smaku ponad inne. Jeżeli dodatkowo mamy budowane nieprawidłowe relacje z pożywieniem, przekąski czy jedzenie sprawia nam pewną radość, przyjemność czy redukuje stres, to tym bardziej sięgamy po te produkty w życiu dorosłym. Jeżeli jest to właśnie żywność przetworzona, gdzie jest dodatek cukru, to nie jest to najlepszy pomysł. Jeśli chcielibyśmy mieć zdrowszą słodycz, w pierwszej kolejności będą to owoce. To naturalne, słodkie i niskokaloryczne produkty, które zawierają również różne inne substancje o wysokim potencjale antyoksydacyjnym, z których chętniej powinniśmy korzystać (zdecydowanie chętniej niż z jakichkolwiek innych źródeł). Albo, jeżeli nie jesteśmy w stanie zrezygnować z pewnych produktów przetworzonych, mogą być te z dodatkiem niskokalorycznych substancji słodzących, czyli słodzików. One w postaci np. napoju pokryją nasze potrzeby związane ze słodkim smakiem bez obciążenia kalorycznego, co, może być w dłuższej perspektywie elementem strategii, by sprzyjać ograniczeniu ilości cukru ogółem spożytego i co ułatwi utrzymać niektórym pacjentom restrykcje kaloryczne oraz zdrowy spadek masy ciała.
Istnieją pewne mity, jeżeli chodzi o słodziki. Pojawiają się informacje, że to chemia, że mogą być szkodliwe. Czy to prawda? Czy można podzielić słodziki na te, które są szkodliwe i na takie, które nie są? A może one wszystkie są pozytywne dla naszego zdrowia?
Gdyby którykolwiek ze słodzików był szkodliwy, na pewno nie byłby dopuszczony do spożycia. Nie można byłoby go spożywać, bo byłoby to niebezpieczne. Jeżeli mówimy o słodzikach, które są dopuszczone do sprzedaży i wykorzystania przez przemysł, są to substancje, niezależnie od tego czy pochodzenia naturalnego czy z różnego rodzaju syntezy, które muszą być przebadane i uznane jako bezpieczne (oczywiście w przedziale dodatku, co też należy wziąć pod uwagę). Wszystkie więc, które mamy na rynku są substancjami bezpiecznymi. Jeśli chodzi o te naturalne, to myślę, że też warto po nie sięgać, bo np. ksylitol spełnia dodatkowe funkcje, m.in. ogranicza rozwój szkodliwych bakterii próchniczotwórczych. To więc byłaby korzystna forma, ale znów trzeba pamiętać o tym, że przy zbyt dużym zużyciu, może nam działać niekoniecznie dobrze na przewód pokarmowy (przy przedawkowaniu mogą być wzdęcia, sprzyjanie nadmiernej fermentacji, efekt przeczyszczający). Dlatego też wszystko zależy od dawki. Natomiast pozostałe, czyli pochodzące z syntezy, sztuczne, niepozyskiwane z naturalnych źródeł, one spełniają swoją funkcję i są to substancje dużo bardziej przebadane, niż nowo pojawiające się słodziki pochodzenia naturalnego, których w wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie dodać do różnych produktów z powodu np. wysokiej temperatury, która im nie sprzyja (nie można wykorzystywać do pieczenia czy do ciast, którym chcemy obniżyć ilość cukru a mieć słodki smak, a gdzie sztuczny słodzik można dodać). W zależności więc od tego do czego słodzik potrzebujemy, wybierzmy optymalny i odpowiedni, który dodatkowo sprawi, że będzie to produkt, szczególnie napój, niskokaloryczny (praktycznie zerokaloryczny).