W.L.: Każdy program lekowy powinien znaleźć swoje finansowanie, bo taka jest logika sytemu i prawo. Czyli pieniądze nie są fundamentalnym problemem jeżeli chodzi o leczenie pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, o dostępność do programów lekowych. Zdaniem lekarzy, również Pani, problemem są kadry. Jak duży jest to problem w tej chwili w neurologii na poziomie szpitali?
E.H.Ł.: Problem kadrowy jest bardzo duży na poziomie wszystkich ośrodków, nie tylko neurologicznych. W Polsce generalnie brakuje wyspecjalizowanej kadry. Wyraźnie wysoka jest też już średnia wieku czynnych zawodowo lekarzy. Nie bagatelizowałabym kwestii finansów, bo one są tu najważniejsze. I wydaje mi się, że kwestią priorytetową, jeśli chodzi o leczenie pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, jest jednak zapewnienie wszystkim pacjentom z rozpoznaniem tego schorzenia dostępu do leczenia. Ponieważ nie możemy i nie mamy takiego prawa, by selekcjonować chorych, dzielić ich na osoby, którym się bardziej leczenie należy i takie, które nie mogą w danym momencie mieć do niego dostępu. A faktem jest, że im wcześniej rozpoczniemy leczenie w SM, tym większa sprawność chorego a jednocześnie jego produktywność i wartość w społeczeństwie, zaś problem inwalidyzacji i niezdolności funkcjonowania - oddala się.
W.L.: Jak duża jest kolejka chorych do włączenia do programu lekowego u Pani w szpitalu?
E.H.Ł.: W moim szpitalu jest kolejka sięgająca około 80 pacjentów.
W.L.: Szansa na ich przyjęcie w tym roku jest nikła?
E.H.Ł.: Na pewno nie uda się przyjąć wszystkich. Ale na pewno jakieś szanse są. Będziemy próbować to robić.