Nowotwory tradycyjne definiujemy przez umiejscowienie narządowe. Mówimy o raku piersi, jelita, płuca itd. Współcześnie wiemy jednak, że z klinicznego, praktycznego i biologicznego punktu widzenia pod daną nazwą narządową choroby kryje się zawsze kilka typów raka, różniących się cechami biologicznymi, rokowaniem i podatnością na leczenie.
W przypadku raka piersi można powiedzieć, ze mamy do czynienia z rodziną chorób, których podstawową cechą jest to, że umiejscawiają się w piersi, ale bardzo się między sobą różnią, dlatego muszą być różnie leczone.
Guzy zawierające nadmiar receptora HER2, to zjawisko dotyczące około 20 proc. wszystkich chorych na inwazyjnego raka piersi. Typ ten charakteryzuje się, w swoim naturalnym przebiegu, gorszym rokowaniem niż inne typy. Od lat 90. ubiegłego wieku wiadomo o lekach, które mogą zablokować aktywność receptora HER2. Przed ich wprowadzeniem na rynek na początku XXI wieku mediana przeżycia chorych wynosiła około 18 miesięcy. W tej chwili, po kilkunastu latach konsekwentnie prowadzonych badań klinicznych, wiadomo, że jeżeli te kobiety otrzymałyby leczenie złożone z herceptyny, pertuzumabu i docetakselu to mediana ich przeżycia wynosiłaby 56 miesięcy, czyli blisko 5 lat. Czyli mediana czasu przeżycia w tym czasie uległa zwielokrotnieniu.
Druga rzecz jest taka, że z biologicznego punktu widzenia, z badań podstawowych i obserwacji klinicznych jednoznacznie wynika, że chore progresujące po leczeniu pierwszego rzutu zawierającego leki anty-HER2, największą korzyść (rozumianą jako wydłużenie życia i kontrolę objawów choroby) odnoszą wówczas, kiedy w kolejnych rzutach choroby nadal stosowane jest leczenie anty-HER2 (w rzucie drugim, trzecim itd.). W Polsce dostępu do leczenia, o którym mówiłem na początku, do pertuzumabu, nie ma. Ten lek nie jest refundowany. Jak również nie jest refundowane leczenie kolejnych rzutów choroby, tzn. nie jest refundowane kolejne leczenie herceptyną.