Sytuacja jest cały czas dynamiczna. W ciągu ostatnich kilku lat zmieniła się diametralnie. Wśród nowo zdiagnozowanych, nie nowo zakażonych, przestali dominować ludzie, którzy zakażali się poprzez wstrzykiwanie dożylnie narkotyków. Precyzując, ci, którzy podczas brania narkotyków drogą dożylną używali niesterylnego sprzętu. To fascynujące zjawisko i nie bardzo wiemy, dlaczego ta liczba osób nagle zmniejszyła się. Prawdopodobnie zmniejszyła się generalnie ilość osób przyjmująca narkotyki tą drogą. Albo też używany jest sprzęt sterylny lub są oni włączeni w tzw. programy redukcji szkód czyli programy metadonowe. Gdybyśmy przyłożyli krzywą pokazującą dynamikę zmniejszania się zakażeń w tej grupie i dynamikę wzrostu pacjentów programów metadonowych, to one się prawie dokładnie pokrywają. To jest ogromny sukces organizacyjny. Gdyby tych programów nie było prawdopodobnie byłaby, może nie aż w takiej wielkiej skali, analogiczna sytuacja jaka u naszych sąsiadów czyli Ukrainy i Rosji, gdzie jest wybuch epidemii wśród tej grupy społecznej. Na Ukrainie w efekcie jest pół miliona zakażonych, a w Rosji ponad milion. Oni mają więcej dożylnej narkomanii, ale też nie mają kompletnie żadnych programów redukcji szkód. I to jest pierwsza rzecz, którą należy przekazać, która u nas działa skutecznie. Z drugiej strony obserwujemy jednak zwiększenie liczby nowo zdiagnozowanych i nowo zakażonych pacjentów.
Czy to osoby homo- czy heteroseksualne?
Zwłaszcza w grupie MSM. To jest też po części związane z dostępnością testów. Ponieważ polityka Ministerstwa Zdrowia polega na tym, żeby udostępnić grupie, która charakteryzuje się potencjalnie ryzykownym zachowaniem, możliwość testowania. Jeżeli się testują, mają rozpoznanie, w efekcie, o dziwo, w czasach epidemii narkomanii rozpoznawaliśmy rocznie 600-800 nowych przypadków, to teraz rozpoznajemy dwa razy tyle, 1200-1300 osób. Ta liczba rośnie. W tej grupie są oczywiście również osoby zarażone drogą kontaktów heteroseksualnych i ta grupa rośnie, ale nie tak, jak w grupie MSM. Ze względu m.in. na behawior seksualny.
Czy Polacy chętniej wykonują badania? Czy nadal jest to temat tabu i wiele osób nie dopuszcza do siebie myśli, że może chorować?
To jest sytuacja skomplikowana, bo, myślę, że ta choroba nam spowszechniała. Szczęśliwie z jednej strony, a nieszczęśliwie z drugiej. Bardzo bulwersujące nas, przykładem jest fakt, że oferując za darmo testy na HIV kobietom ciężarnym, uzyskujemy tak złe wyniki. Bo tylko kilkadziesiąt procent tych kobiet testuje się. Więc na pytanie Pani odpowiedzią będzie, że nie chcą, bo się boją ostracyzmu, czy nie testują się, bo ich lekarze z różnych powodów im tego nie oferują, bo nie dopuszczają tej myśli. To głupie, bo kobieta, która zaszła w ciążę przynajmniej raz miała ryzykowne zachowanie. To jest o tyle smutne, że my mamy w tej chwili metodę bardzo skutecznego zahamowania, zmniejszenia ryzyka transmisji z matki na dziecko podczas porodu i ciąży. Właściwie, jeżeli zastosuje się odpowiednie leki w odpowiednim czasie, to ryzyko transmisji jest bliskie prawie zeru. Jeżeli nie zastosujemy leczenia, to ryzyko transmisji jest 25, 35 procent. A proszę pamiętać, że to jest choroba śmiertelna, wymagająca do końca życia leczenia. W związku z tym to trochę irracjonalne zachowanie. Jeżeli już to się przetestujmy. To jest odpowiedź na pytanie. A gdzie tkwi rzeczywista przyczyna? Trudno powiedzieć. Jest grupa ludzi, która testuje się bardzo często, jest świadoma swoich zachowań. Część już dzisiaj nie testuje i w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że coś takiego może zajść. A część ludzi, prawdopodobnie nie ma ku temu powodu.