Medexpress: Początek roku szkolnego to dobry moment, by ponownie zachęcić nastolatki do szczepienia przeciwko HPV. Pierwszy etap programu pod względem ilości zaszczepionych dzieci jest porażką. Jak Pani myśli – dlaczego?
Dr. Monika Wanke-Rytt: Według danych Kancelarii Rady Ministrów bezpłatne i dobrowolne szczepienia przeciw HPV zostały zaplanowane dla ok 830 tysięcy dziewczynek i chłopców w wieku 12-13 lat. Do końca lipca liczba zaszczepionych nie przekroczyła 10% tej populacji. Sposób wprowadzenia szczepień może być jednym z czynników wyjaśniających sytuację. W polskim kalendarzu szczepień mamy szczepienia obowiązkowe (bezpłatne) i zalecane (płatne). 1 czerwca rozpoczął się powszechny program szczepień przeciw HPV. Program realizuje założenia i cele Narodowej Strategii Onkologicznej na lata 2020-2030. Aby zapisać dziecko na szczepienie, rodzic najpierw powinien zarejestrować się przez Internetowe Konto Pacjenta, wyrazić zgodę na zaszczepienia dziecka, znaleźć miejsce, które zadeklarowało możliwość i chęć wykonania szczepienia przeciwko HPV lub oczekiwać na sms z informacją o miejscu i czasie szczepienia. Tym samym dwie strony muszą być gotowe i zainteresowane w określonym czasie, zsynchronizować się – pierwsza to punkt szczepień, który zapisuje się w systemie ministerialnym a druga to rodzic, który wpisuje dziecko do rejestru zaszczepionych przeciwko HPV. To już wydaje się z samej nazwy odstręczające. Na dodatek zdarza się, że system nie działa, a to powoduje zniechęcenie już przy samym zapisywaniu dziecka. Nie zawsze szczepienie jest też możliwe w najbliższej przychodni. A im dalej trzeba jechać na szczepienie tym szanse są mniejsze, że rodzic to zrobi. Z kolei przychodnia nie może zamówić szczepionek tak po prostu, np. na 20 szczepień w danym miesiącu. Muszą być one imiennie sprowadzane „na pacjenta”. Czyli problemy piętrzą się na każdym kroku. Na ten moment system nie jest do końca przemyślany, z tego co wiem nie skonsultowano go z lekarzami rodzinnymi, co powoduje, że punkty szczepień mają problem.
Czy mimo tych komplikacji rodzice są na tyle zdeterminowani i świadomi wagi tego szczepienia, że pokonają przeszkody?
Myślę, że wiele zależy od rodziców i część będzie zdeterminowana a część zniechęcona. Do tej pory nie została przeprowadzona dobra i przemyślana kampania edukacyjna poza kilkoma spotami w TV, ulotkami i plakatami, które jak wiemy już się nie sprawdzają w XXI wieku. Zabrakło kampanii edukacyjnej skierowanej do dzieci od 11-13 roku życia i starszych również. A to oznacza, że zabrakło przekazu przeznaczonego bezpośrednio dla zainteresowanych. Zabrakło treści i narzędzi, które pozwalałyby dotrzeć do nastolatka.
Młodzież o swoim zdrowiu nie decyduje sama – decydują rodzice, więc może raczej do nich powinny być adresowane kampanie edukacyjne.
Niezupełnie. Dysponujemy badaniami, które pokazują, że świadome dziecko będzie rozmawiało z rodzicem na ten temat, będzie nalegało, by zostały podjęte działania na rzecz jego zdrowia. Oczywiście rodziców też należy edukować. Kampania edukacyjna powinna być zaadresowana do dwóch grup docelowych, do nastolatków, którzy powinni być zaszczepieni jak i do rodziców, którzy decydują o szczepieniu. Jak wiemy dzieci, które zdobędą wiedzę na temat zachowań prozdrowotnych np. w przedszkolu czy w szkole są bardzo dobrymi edukatorami w domu i w swoim najbliższym otoczeniu. Poza tym nastolatek to człowiek myślący, inteligentny i zdolny do analizowania zagrożeń dla własnego zdrowia. Nie zapominajmy też o edukacji personelu medycznego, nie tylko lekarzy, ale i pielęgniarek. W badaniu przeprowadzonym przez socjologa UW prof. Sobierajskiego pokazano, że dużą rolę w przekonywaniu do szczepień odgrywa personel pielęgniarski. Wielokrotnie się zdarza, że pacjent już przekonany przez lekarza nabiera wątpliwości po rozmowie z pielęgniarką i na odwrót.
Coraz częściej słyszy się, że nie wszyscy lekarze i pielęgniarki aktywnie zachęcają do szczepień, zresztą nie tylko przeciwko HPV.
Niestety to prawda, są lekarze pediatrzy i pielęgniarki, którzy potrafią, czasem mimowolnie, skutecznie zniechęcić do szczepień. Teoretycznie personel medyczny nie ma prawa jawnie wyrażać swoich niechętnych szczepieniom poglądów, ale niestety zdarza się, że rodzic słyszy od lekarza „a po co to szczepienie, ono nie zrobi nic dobrego, a może jeszcze spowodować jakieś powikłania”. Z kolei pielęgniarki, i to całkiem duża grupa, wygłaszają przy rodzicach pacjentów opinie choćby taką: „ja to bym swojego wnuka na to nie szczepiła”. Tym samym deprymują i zasiewają w opiekunach niepokój oraz wątpliwości. Wielu rzeczywiście w ostatniej chwili rezygnuje ze szczepienia. Więc jak mówiłam wcześniej, mamy przed sobą tak naprawdę trzy kampanie edukacyjne do zrobienia: dzieci, rodzice, pediatryczny personel medyczny.
Czy do takich działań, oprócz pediatrów, nie należałoby włączyć także ginekologów?
Oczywiście, że tak. Matki odbywające wizytę u ginekologa mogłyby w gabinecie dowiadywać się o możliwości zaszczepienia swojego dziecka przeciwko HPV i z czym się wiąże bycie zaszczepionym, jakie realne korzyści z tego szczepienia będzie miało dziecko. To zapewne przyczyniłoby się do zwiększenia świadomości na temat korzyści wynikających ze szczepienia, a także pomogłoby rozwiewać kontrowersje wokół szczepionki, które wynikają z niewiedzy i obiegowych opinii.
A propos obiegowych opinii – są środowiska, które postrzegają szczepionkę, jako zachętę do wczesnego uprawiania seksu przez nastolatki. Najczęściej są to środowiska przeciwne edukacji seksualnej. Co Pani o tym sądzi?
Edukacja seksualna jest celem samym w sobie i powinna być prowadzona bez dwóch zdań. To pomogłoby zdjąć ze szczepionki przeciwko HPV odium „seksi szczepionki”. Ochrona przed wirusem nie do końca słusznie powiązana jest tylko z życiem seksualnym. To jest przecież tylko ułamek jej właściwości, bo do zakażenia HPV może dojść w czasie porodu. Gdyby tu chodziło tylko o zakażenie przenoszenie drogą płciową, to można by było uznać, że to jest szczepionka stricte związana z życiem seksualnym, Ale to jest szczepionka związana również z innymi aspektami takimi jak chociażby przenoszenie wirusa z opiekuna na dziecko. Są badania pokazujące, że w ciągu pierwszego roku życia dziecka, którego rodzice, a najczęściej mama są zakażeni HPV dochodzi do przeniesienia wirusa. Tak więc dziecko zakażonej matki może nabyć HPV w ciągu pierwszych dwóch lat życia. Poza tym szczepionka przeciwko HPV to nie jest tylko rak szyjki macicy, ale to są też brodawczaki. Z roku na rok zwiększa się liczba dzieci operowanych z powodu brodawczaków krtani. Mówimy o kilkulatkach, a zatem nie jest to związane z aktywnością seksualną. Aktywność seksualna jest potrzebna do tego, by się zarazić onkogennym HPV, który w przyszłości spowoduje raka szyjki macicy, aczkolwiek są oczywiście pacjentki z rakiem szyjki macicy, które nie są zarażone wirusem. Pamiętajmy, że szczepionka chroni też przed rakiem gardła, rakiem prącia, rakiem odbytu oraz nowotworami głowy i szyi (raka płaskonabłonkowego jamy ustnej, gardła, krtani, migdałków, zatok przynosowych), a także brodawkami narządów płciowych (kłykciny kończyste). Zakażenie typami onkogennymi HPV u mężczyzn wiąże się z ryzykiem rozwoju w przyszłości stanów przedrakowych/raka, poważnych chorób, którym warto wcześniej zapobiec. To są nowotwory, które nie muszą być stricte związane z seksem. Możemy też założyć, że kiedy za kilka lat dziecko rozpocznie życie seksualne w wieku kilkunastu lat to będzie zabezpieczone właśnie przez zakażeniem onkogennymi typami wirusa HPV. I nie oszukujmy się - w dzisiejszych czasach są nastolatkowie, którzy w wieku 14-15 lat mają inicjację seksualną za sobą.
Ile lat działa szczepionka, czy wystarczy szczepienie raz na całe życie? Czy trzeba ja powtarzać?
Na ten moment zalecenia nie mówią nic o konieczności doszczepienia, uznaje się, że proponowany schemat jest dostatecznie skuteczny. Trudno tę szczepionkę uznać za nową, bo prace nad nią rozpoczęły się już w latach 90. ubiegłego wieku, ale na ten moment nie ma informacji, czy konieczne będzie doszczepienie.
Jaką szczepionkę wykorzystujemy w Polsce do bezpłatnych szczepień?
Na ten moment to jest skomplikowane pytanie. Mamy dwie szczepionki. Przychodnia nie wie jaką szczepionkę dostanie, więc trudno powiedzieć. W przypadku HPV szczepionka dwuwalentna jest skuteczna, chroni przed rakiem szyjki macicy. Ale mówiąc o innych nowotworach i brodawczaku, to może nie wystarczać. Lepiej jest wybrać wielowalentną szczepionkę. Każda z nich jest dwuetapowa, podaje się dawki w odstępie 6 miesięcy.
Skąd rodzice mają wiedzieć jakiej szczepionki powinni domagać. Ale najważniejsze jest to jak ich przekonać, by w ogóle zdecydowali się na szczepienie dzieci?
Wracamy do edukacji. Zarówno rodzice i dzieci powinni mieć łatwy dostęp do wiedzy na temat HPV. Warto przeprowadzić badania, które pozwolą zoptymalizować kampanię edukacyjną dla różnych grup wiekowych. Zresztą one częściowo zostały przeprowadzone i były wspierane przez MZ, PZH. Przeprowadził je prof. Tomasz Sobierajski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Wyniki są na tym etapie optymistyczne. Wykazały one, że Polacy są chętni do szczepienia przeciwko HPV. To jest argument, który powinien być bezwzględnie wykorzystany w edukacji dzieci i młodych dorosłych, którzy są rodzicami tych dzieci. Odbiorców kampanii należy namawiać, by również edukowali swoje otoczenie. To są naczynia połączone. Przykładem nieudanej kampanii jest program badań cytologicznych dla kobiet. Skorzystało z niego jedynie ok. 10% kobiet. W Polsce nadal umiera na raka szyjki macicy najwięcej kobiet w Europie. A to jest badanie, które ocenia również nosicielstwo HPV. 80-90 % nowotworów szyjki macicy to są typy 12 i 18 zawarte w szczepionce, czyli można uznać, że raka można by uniknąć gdyby wykonano szczepienie.
A dlaczego tak ważne jest, by szczepić dziewczynki i chłopców?
Badania pokazują, że jedynie szczepienie jednych i drugich gwarantuje pełny sukces, Jak już powiedziałam, nie mówimy tylko o raku szyjki macicy, ale o innych nowotworach. Rak odbytu i rak krtani dotyka chłopców w zależności od tego jakie prowadzą życie seksualne. Co ważne chłopcy, mężczyźni są nosicielami wirusa, nie wiedząc o tym. U kobiet wykonanie płynnej cytologii czy kolposkopii może wykazać obecność wirusa, ale u mężczyzn CDC nie zaleciło jeszcze konkretnego badania diagnostycznego o wysokiej czułości i swoistości. Na ten moment odradza rutynowe badanie PCR w kierunku nosicielstwa HPV u mężczyzn. Chodzi o przerwanie łańcucha zakażeń. To podstawa ograniczenia liczby przypadków raka szyjki macicy oraz innych nowotworów wywołanych przez HPV wśród kobiet.