Wszyscy się zgodzimy, że diagnostyka molekularna jest podstawą rozwoju medycyny spersonalizowanej. Jak w tej chwili wygląda sytuacja z dostępem do tego typu diagnostyki w Polsce?
Jest różnie. Dostęp zależny od regionu Polski oraz od poziomu i sposobu finansowania diagnostyki molekularnej. Ośrodków onkologicznych, pulmonologicznych, chirurgicznych zajmujących się diagnostyką i leczeniem chorób nowotworowych jest w Polsce bardzo wiele. Niektóre z nich są bardzo małe i oczywiście mają zróżnicowany dostęp do diagnostyki genetycznej, i to na dwóch poziomach. Nie każdy lekarz czuje potrzebę diagnozowania, jeżeli jego ośrodek nie ma np. dostępu do nowych terapii (po co diagnozować, jak nie będzie można leczyć pacjenta nowymi terapiami). Z drugiej strony, te ośrodki muszą znaleźć sobie miejsca, duże centra onkologii bądź laboratoria, w których taką diagnostykę będą mogły wykonać. Wymaga to pewnej aktywności, aczkolwiek nie jest to nie do wykonania, dlatego, że w Polsce molekularna diagnostyka genetyczna jest wykonywana na całkiem wysokim poziomie i jest do niej duży dostęp, tylko trzeba wyszukać laboratorium, które ją wykona. Drugi problem dotyczy braku odpowiednich przepisów prawnych, czy dotyczących rozporządzeń NFZ, które regulowałyby zasady finansowania tej diagnostyki. Z jednej strony, kiedy firmy farmaceutyczne finansują tego rodzaju diagnostykę, to laboratoria mają wsparcie i mogą ją wykonywać. Aczkolwiek brak uregulowań prawnych powoduje, że każdy z nas ma poczucie zagrożenia, że nagle zabraknie pieniędzy i pacjenci zostaną bez badań. Gdyby były one wykonywane w ramach normalnego kontraktu z NFZ, to wiadomo, że mielibyśmy pewność działania na następne lata i moglibyśmy inwestować oraz rozwijać się. Oczywiście, rozwijamy się, nasza diagnostyka jest na najwyższym europejskim poziomie.
Ale, dostępność do niej pozostawia wiele do życzenia?
Nie do końca pozostawia wiele do życzenia. Ta dostępność jest, ale wymaga aktywności od lekarza i potrzebuje stabilizacji jeśli chodzi o sposób jej finansowania.
Wspomniał Pan o niepokojącym zjawisku, że lekarze niekiedy nie kierują pacjentów na badania diagnostyczne bo wiedzą, że w swoim ośrodku nie będą mogli leczyć nowoczesną technologią. Jak częste jest to zjawisko?
To zależy od nowotworu i od tego, kiedy ordynowane są leki. Jeśli chodzi o nasze doświadczenie w leczeniu raka piersi jest ono już tak długotrwałe i bogate a kobiety są na tak wysokim poziomie świadomości, że w zasadzie nie ma chorej na raka piersi, która nie miałaby diagnostyki genu HER2 w kwalifikacji do leczenia trastuzumabem. Natomiast diagnostyka molekularna raka płuca ma zdecydowanie mniejszą tradycję, w związku z czym nie każdy lekarz jest przekonany do ważności i sensu prowadzenia tego rodzaju diagnostyki. I tu bywają problemy. Jak powiedziałem, wiele ośrodków nie ma podpisanych programów lekowych i nie mogą leczyć, bo wszystkie leki nowoczesne są zazwyczaj objęte finansowaniem w ramach programów lekowych NFZ. W związku z tym, jeżeli tak jest, to obserwujemy dwa zjawiska: albo lekarz nie podejmuje decyzji o diagnostyce genetycznej, bo i tak nie widzi dla pacjenta przyszłości jeśli chodzi o leczenie, albo podejmuje tę decyzję, ale wysyła materiał do diagnostyki. Ponieważ pacjent nie będzie mógł być u niego leczony wychodzi bez wyniku (zanim wynik przyjdzie minie tydzień lub dwa) i udaje się do innego ośrodka gdzie jest dostępna chemioterapia oraz terapie ukierunkowane molekularnie. W takim przypadku pacjent nigdy nie dowiaduje się o wyniku badania genetycznego, bo wynik zostaje w ośrodku, w którym pacjent był zdiagnozowany. Wykonując badanie genetyczne nie wiemy gdzie pacjent będzie leczony. Wiemy tylko, kto zlecił badanie, więc tam jest ono odsyłane. Jeśli lekarz powiadomi o wyniku badania chorego to dobrze . Ale może być tak, że chory nie dowie się wcale, że może być leczony danym lekiem.