Zachorowalność na nowotwory krwi w ciągu ostatnich kilkunastu lat wzrosła ponad dwukrotnie. W Polsce, to ok. 2000 pacjentów rocznie. Wśród nich dużą grupę stanowią chorzy z przewlekłą białaczką szpikową i ostrą białaczką limfoblastyczną. Postęp medycyny i innowacyjne terapie pozwalają kontrolować chorobę nawet przez kilkanaście lat. Zdarza się jednak, że po tym czasie pacjent przestaje odpowiadać na leczenie.
Jak mają żyć pacjenci z chorobami krwi, u których leki przestały działać?
Generalnie starać się leczyć tym co jest. To nie jest tak, że pozostawiamy tych chorych samym sobie. Mamy leki, które dawniej stosowaliśmy, jak hydroksykarbamid czy interferon. I mamy przede wszystkim przeszczepienie szpiku. Problem polega na tym, że są to leki, które można przyjmować i są dostępne dla naszych chorych. A na świecie i w Europie, a więc także w Polsce, jest zarejestrowany lek, który jest znacznie bardziej skuteczny i może tym chorym w znaczący sposób wydłużyć życie, a wielu z nich umożliwić dotrwanie do przeszczepienia komórek krwiotwórczych, potencjalnie więc do wyleczenia śmiertelnej w końcu choroby.
Jeśli chodzi o system finansowania, to środowisko lekarzy i pacjentów chciałoby, żeby do leczenia nie dodawano pieniędzy, ale też nie zabierano. Jak pan może to rozwinąć?
Leki, które obecnie ważą na budżecie leczenia chorych na nowotwory krwi i chłoniaki, to są leki, z których część będzie tracić patenty. W związku z tym zmniejszy się ich cena i co za tym idzie również obciążenie budżetu finansowaniem tych leków. Zależałoby naszemu środowisku, i przede wszystkim chorym, by te zaoszczędzone pieniądze były przeznaczone na niezaspokojone to tej pory potrzeby tej grupy chorych.