Jest to wyjątkowo paskudna procedura, bo pozwala na wykorzystanie sytuacji, gdzie osoba nieprzytomna nie może się bronić przed niechcianymi praktykami. (...) Ksiądz w szpitalu zachowuje się jak na swoich włościach i uważa, że może do każdego podbiec z sakramentem, bo na pewno mu nie zaszkodzi - mówi w związku z pozwem o sakrament namaszczenia chorych etyk i filozof dr. hab. Tadeusz Bartoś.
Nieprzytomnemu po operacji mężczyźnie, u którego istniało zagrożenie życia, ksiądz udzielił sakramentu namaszczenia chorych. Nikt nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, czy pacjent jest katolikiem – ani ksiądz, ani personel. Sprawa o niechciany sakrament jest w sądzie. Co Pan sądzi o tej sytuacji?
Dokonano gwałtu i nadużycia na człowieku, który był w bardzo trudnej sytuacji zdrowotnej. Dokonano na nim obrzędu, którego on sobie nie życzył. Ci, którzy to zrobili, argumentowali, że dla tego człowieka jest to bez znaczenia, bo on w to nie wierzy. Niezrozumienie, czym jest szacunek dla odrębności drugiego człowieka, jest bardzo wyraźne. Ci, którzy to komentowali, uważają, że można takie praktyki uprawić i dokonywać pewnego rodzaju naruszenia osoby przez niechciane praktyki religijne. Jest to wyjątkowo paskudna procedura, bo pozwala na wykorzystanie sytuacji, gdzie osoba nieprzytomna nie może się bronić przed niechcianymi praktykami. Tu powinna pojawić się refleksja, że ci, którzy chodzą z sakramentami: kapelani, duchowni, żeby jednak nie robili tego taśmowo, tylko żeby wcześniej sprawdzili, czy pacjent tego sobie życzy.
Na forach internetowych wiele osób oburza się, że pozew to próba wyłudzenia pieniędzy od szpitala, a 90 tys. zł jest absurdalną sumą, bo w wyniku sakramentu pacjentowi nic się nie stało…
On poniósł bardzo poważne szkody. Nie tylko można ponieść szkody fizyczne, ale też psychiczne, np. nadużycia, wykorzystania i pewnego rodzaju symbolicznego gwałtu na osobie. To, co się wydarzyło, jest typem gwałtu kulturowego, w sferze symbolicznej, znakowej. Ten typ gwałtu jest krzywdą i szpital powinien być ukarany. Choć mam wątpliwości, czy będzie, ponieważ sądy czy prokuratorzy w Polsce nie będą chciały iść na wojnę z kościołem, bo się boją. Żądana suma może nie zostać zaspokojona, ale nie zmienia to faktu, że z punktu widzenia etycznego jest to poważne nadużycie, karygodne i haniebne, także dla religii.
Pojawiły się też argumenty, że pacjent nikomu nie zgłaszał, że nie życzy sobie sakramentów według obrządku katolickiego.
Z punktu widzenia standardów, że człowiek ma prawo nie ujawniać swojego wyznania, to powinno być tak, że jak ktoś księdza chce, to wyraża taką wolę. A gdy ktoś nie zgłasza, to znaczy, że księdza nie chce. Nie może być tak, żeby pacjent, który nie musi być zorientowany w przepisach (np. obcokrajowiec), musiał zgłaszać, że nie chce księdza czy np. rabina – to wariactwo. Natomiast szpital powinien mieć broszurę informującą pacjentów, że jest ksiądz i że jeśli ktoś go chce, musi to zgłosić. W wielu szpitalach brakuje pewnej kultury. Ksiądz w szpitalu zachowuje się jak na swoich włościach i uważa, że może do każdego podbiec z sakramentem, bo na pewno mu nie zaszkodzi. To jest bardzo prymitywne podejście w stosunku do religii chrześcijańskiej, która domaga się, by sakramenty były jednak ludzkim wyborem, a nie magicznym rytuałem czy zabiegiem.
Czytaj także: Dr Money, czyli ile zarabiają lekarze