Problem równouprawnienia kobiet i mężczyzn zazwyczaj opiera się na kwestiach gospodarczych, ekonomicznych i kulturowych. W 2016 roku Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne pokazało jednak, że różnice między kobietami a mężczyznami są znaczne również w procesie leczenia kardiologicznego. I choć kobiety częściej niż mężczyźni narażone są na powikłania w chorobie wieńcowej i migotaniu przedsionków, ich leczenie jest zdecydowanie mniej inwazyjne i bardzo często opiera się na profilaktyce niż podejmowaniu tak zdecydowanych działań, jak w przypadku pacjentów płci przeciwnej, którzy przychodzą do specjalisty z bólem w klatce piersiowej.
Podczas 80. Wiosennej Konferencji Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego dyskutowane były nowe wytyczne dla kardiologów przygotowane przez ekspertów European Society of Cardiology (ESC) z 2016 roku. Ogromnym zaskoczeniem było zawarcie w nich informacji na temat konieczności leczenia i profilaktyki migotania przedsionków, tożsamej u kobiet i mężczyzn, poinformowała prof. Janina Stępińska, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Warszawie.
- Po raz pierwszy zaskoczyły mnie wytyczne z 2012 roku, dotyczące zawału serca. Tam znalazło się zalecenie klasy pierwszej, czyli bezwzględne wskazanie, żeby pacjenci obu płci byli leczeni w podobny sposób. Takie zalecenie wskazywało na fakt, że tak nie jest. Znaliśmy wyniki badań, które pokazały zbyt późne wzywanie pogotowia przez kobiety, ale też dyspozytorzy mieli więcej wątpliwości w konieczności pilnego przewiezienia do szpitala. Rzadziej miały wykonywane interwencje, a jeśli już, to dłużej na nie czekały, co powodowało, że wyniki leczenia były gorsze - mówi prof. Janina Stępińska, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Warszawie.
Mimo, że najczęstszą przyczyną zgonów u kobiet jest zawał serca, w 2012 roku panowało przekonanie, że kobiety chorują rzadziej niż mężczyźni, a dodatkowo mają nietypowe, inne niż mężczyźni dolegliwości. Nic więc dziwnego, że w wytycznych umieszczono również inne zalecenie klasy I: “konieczne jest zachowywanie dużej czujności klinicznej w odniesieniu do możliwości zawału serca u kobiet, chorych na cukrzycę oraz pacjentów w podeszłym wieku z nietypowymi objawami.
- W 2016 jestem dla odmiany zaskoczone, że w wytycznych dotyczących postępowania w migotaniu przedsionków trzeba napisać expresis verbis, że: “lekarze zajmujący się leczeniem migotania przedsionków muszą jednakowo kobietom i mężczyznom oferować skuteczne narzędzia diagnostyczne i postępowanie terapeutyczne w celu zapobiegania udarom mózgu i zgonom." Czyli mówiąc wprost: kobiety należy diagnozować i leczyć tak samo jak mężczyzn! - informuje prof. Stępińska.
- Wydawać by się mogło, że jest to tak oczywiste, że nie trzeba o tym pisać. Otóż okazało się na podstawie rejestrów, że ta sprawa dotyczy m.in. ablacji migotania przedsionków.
W osobnym punkcie w wytycznych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego napisano: ”Metody ablacji przezcewnikowej i chirurgicznej należy uznać za równie skuteczne u kobiet i mężczyzn”. Takie sformułowania w zaleceniach rzeczywiście są zaskoczeniem. Konieczne jest zwrócenie uwagi na podejście do zdrowia kobiet, gdy w tym czasie wszystkie siły i metody kierowane są w stronę mężczyzn. Nie można jednak powiedzieć, by brak zaleceń był wskazaniem do tego, by kobiety były inaczej przyjmowane przez specjalistów, a różnice między prowadzeniem leczenia u kobiet i mężczyzn są znaczne. Przede wszystkim mężczyźni są traktowani jako przypadki, którymi należy zająć się niezwłocznie. A powinno być inaczej. Jak zauważa prof. Janina Stępińska, to właśnie kobiety są częściej narażone na niektóre powikłania w migotaniu przedsionków i chorobie wieńcowej.
- Wszystkie nowoczesne metody leczenia są stosowane częściej u mężczyzn niż u kobiet. W odniesieniu do prewencji udaru mózgu, to o tyle niewłaściwe, że patrząc na skalę zagrożenia udarem mózgu, jednym z czynników ryzyka jest właśnie płeć żeńska - zaznacza profesor.
Czynniki ryzyka nie są jednak podyktowane różnicami w budowie serca kobiet i mężczyzn. Nie ma tu jednoznacznego wytłumaczenia patofizjologicznego. W odniesieniu do choroby wieńcowej, to po części kwestia wieku, w którym kobiety i mężczyźni stają się pacjentami kardiologicznymi.
- Kobiety chorują nieco później na choroby układu krążenia, zwłaszcza na zawał serca o mniej więcej 10 lat, ze względu na to, że są chronione hormonami.. Dziesięć lat później oznacza współistnienie wielu dodatkowych chorób, które mogą mieć wpływ na przebieg zawału serca. Zarowno liczne czynniki ryzyka zawału, jak I choroby współistniejące, przekładają się również na zagrożenie migotaniem przedsionków – ostrzega prof. Stępińska.
Biorąc pod uwagę średni wiek kobiet i mężczyzn, to rzeczywiście populacja kobiet jest populacją starszą. To przekłada się na intensywność procesu chorobowego, bo im człowiek starszy, tym ciężej przechodzi przez dolegliwości kardiologiczne.
- Dziesięć lat różnicy powoduje, że kobiety mają częściej współistniejące nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, nadwagę. Między innymi dlatego, kobiety chorują ciężej.
Profesor Stępińska zauważa, że na sam proces leczenia kardiologicznego wpływają również pewne zachowania, przyzwolenia społeczne. za swoją rodzinę, same bagatelizują swoją chorobę.
- Wiele czynników się na to składa. Kobiety same później się zgłaszają się do lekarzy. Jednak można zaobserwować, że kiedy mają pierwsze dolegliwości, zwłaszcza w okresie okołomenopauzalnym, są traktowane mniej poważnie niż mężczyźni.
Nie możemy dopuścić, by taka tendencja się utrzymała. Statystyki pokazują, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni i realnie są bardziej narażone na choroby cywilizacyjne dotyczące osób w wieku średnim i senioralnym. Nie ma wątpliwości, że zasady profilaktyki I leczenia są takie same dla obu płci. Miejmy nadzieję, że w kolejnych wytycznych, nie trzeba się będzie upominać o nowoczesne metody diagnostyki i leczenia kobiet.
źródło: materiały prasowe 80 Wiosennej Konferencji Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego