Mariusz Kielar: Skrót POChP brzmi dość enigmatycznie, jest trudny do rozszyfrowania dla wielu osób. Tymczasem choroba, którą oznacza, to coraz częściej diagnozowane schorzenie w naszym społeczeństwie. Czy mógłby Pan Profesor przybliżyć, co się kryje pod tą nazwą i kto jest szczególnie narażony na POChP?
Prof. Adam Anatczak: POChP, czyli przewlekła obturacyjna choroba płuc to jedna z najczęstszych chorób przewlekłych, która prawdopodobnie dotyczy ok. 2 mln Polaków. Prawdopodobnie, bo zaledwie ok. 1/4 chorych na POChP ma postawioną diagnozę. Skala nieświadomości co do samej choroby, jej występowania w populacji, ale także tego, co oznacza powyższy skrót, jest ogromna.
W populacji europejskiej, w tym polskiej, najważniejszym czynnikiem ryzyka POChP jest palenie papierosów. Nie można jednak zachorować na POChP po wypaleniu jednego papierosa. Aby tak się stało, trzeba odpowiednio długo i dużo palić. Uważa się, że liczba wypalanych papierosów niezbędna, by nastąpił rozwój POChP to 20 tzw. paczkolat (1 paczkorok to 1 paczka papierosów dziennie przez rok). Łatwo sobie wyobrazić, że jeśli ktoś dziennie pali 2 czy 3 paczki papierosów, to ten czas będzie krótszy. Spośród palaczy 20 proc. zachoruje na tę chorobę. Znacznie rzadziej choroba dotyczy osób niepalących, np. pracujących w zanieczyszczonym powietrzu (np. górnicy, dokerzy materiałów sypkich, a także rolnicy). Kolejnym istotnym czynnikiem ryzyka powstania POChP jest astma oskrzelowa – czynnik
w przeszłości niedoceniany.
POChP jest określana jako „choroba niewidzialna”, trudna do rozpoznania. Jakie są główne objawy POChP, które powinny nas zaniepokoić?
Do najważniejszych objawów POChP należy duszność, początkowo bardzo nieznaczna i dotycząca tylko dużych oraz przedłużonych wysiłków. Jednak z czasem objaw ten pojawia się dużo częściej i dotyczy mniejszego wysiłku - w skrajnych przypadkach występuje również w spoczynku. Podstępny przebieg POChP czyni chorobę do tego stopnia „niewidzialną”, że pacjenci nierzadko zgłaszają się do lekarza dopiero wówczas, gdy tolerancja wysiłku jest dramatycznie niska i właściwie każdy wysiłek powoduje duszność. Albo gdy pacjent znajduje się w skrajnie ciężkiej postaci choroby przebiegającej z niewydolnością oddechową. Kolejnym objawem POChP jest kaszel – produktywny, z odpluwaniem plwociny, występujący głównie w godzinach rannych. To są dwa zasadnicze objawy tej choroby. Zdarzają się również pacjenci, u których występuje świszczący oddech.
Do jakiego leczenia ma obecnie dostęp polski pacjent chory na POChP?
Wszystkie leki stosowane w POChP są teoretycznie dostępne w Polsce. Teoretycznie, ponieważ w praktyce pacjenci nie mogą kupić leków, które nie są wystarczająco lub wręcz w ogóle refundowane przez NFZ. Co więcej, istnieją pewne niejasności co do wypisywania tych leków. Dlatego lekarze
– szczególnie lekarze POZ – obawiają się zlecania tych leków, które w
100 proc. odpłatności są bardzo drogie, a pomyłki mogą skutkować dla nich sankcjami ekonomicznymi. To czyni te leki jeszcze bardziej niedostępnymi. Pacjenci muszą więc znowu długo oczekiwać na wizytę u specjalistów, a ci również części leków nie mogą wypisać na zniżkę, bo po prostu nie są one refundowane.
Niedawno w leczeniu POChP pojawiły się dwie nowe kategorie leków: tzw. ultra-LABA (długo działający agoniści receptora beta-2) i LAMA (długo działający antagoniści receptora muskarynowego). Obydwie grupy zostały uwzględnione w wytycznych już w 2012 r., dlatego są bardzo oczekiwane przez polskich pulmonologów i pacjentów. Kiedy zdaniem Pana Profesora wejdą one do praktyki klinicznej?
Do praktyki klinicznej weszły niektóre leki z kategorii LAMA – od 10 lat na polskim rynku stosowane jest tiotropium. Pozostałe preparaty z tej grupy są w Polsce dostępne, ale nierefundowane. I tu znowu mamy pewien absurd, ponieważ w gruncie rzeczy wczesna interwencja w POChP, podanie najlepszych skutecznych leków we wcześniejszych postaciach choroby mogłoby skutkować ograniczeniem liczby pacjentów o ciężkim przebiegu POChP. Abstrahując od merytorycznej czy etycznej strony tego problemu czysto ekonomicznie opłaca się nie dopuszczać do zwiększenia liczby chorych z ciężkimi postaciami POChP, którzy będą kosztować najwięcej, ponieważ będą mieć np. większą liczbę zaostrzeń wymagających hospitalizacji. Leki z grupy ultra-LABA są zarejestrowane w Polsce, ale nierefundowane. Leki te niosą ze sobą duże nadzieje, dlatego że działają nie tylko dłużej, niż pozostałe leki, ale ewidentnie poprawiają wentylację pacjentów z POChP w porównaniu ze wszystkimi innymi grupami leków. To niewątpliwie znaczący postęp w leczeniu chorych na POChP. Mimo bardzo stanowczego stanowiska środowiska na rzecz ich refundacji i pozytywnej oceny Agencji Oceny Technologii Medycznych indakaterol nie został wprowadzony na listę leków refundowanych w marcu. Tymczasem brak dostępu dla pacjentów do leków z kategorii ultra-LABA jest w pewnym stopniu skazywaniem ich na gorszą jakość życia. A właściwie dlaczego ich skazywać? Czy oni nie płacą podatków? Czy oni są gorsi? Tymczasem rozbudowuje się niepotrzebne lub wątpliwie potrzebne procedury medyczne i wycenia je wysoko, a jednocześnie wielka grupa chorych na POChP jest pozbawiona dostępu do najnowszego leczenia. Albo ma mocno ograniczany do niego dostęp. Warto podkreślić, że oprócz lepszej jakości życia poprawnie i nowocześnie leczeni pacjenci z POChP to osoby, które miałyby szansę żyć nie tylko lepiej, ale i dłużej. POChP to ciężka choroba, która zabija pacjentów. To nie jest przeziębienie. Pamiętajmy, że ryzyko zgonu z powodu zaostrzenia POChP jest od 8–40 razy wyższe, niż w zawale serca, który jest postrzegany jako niezwykle niebezpieczna choroba. Ci pacjenci mają zwykłe prawo do leczenia. Dlatego my nie prosimy o przykładowy „kwiatek do butonierki”, tylko o respektowanie ewidentnych, obywatelskich praw pacjentów do lepszego życia. I życia w ogóle.
Pełen tekst wywiadu można przeczytać w najnowszym kwietniowym wydaniu Służby Zdrowia