O stereotypach związanych ze schizofrenią i aktywizacji zawodowej ludzi ze schorzeniami psychicznymi mówi prof. Wciórka, kierownik I Kliniki Psychiatrycznej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego w Polsce wciąż funkcjonuje, choć niektórzy mówią o nim w czasie przeszłym. To jest ciągle dla nas propozycja do wzięcia, do realizacji. Był on realizowany przez rok 2011. Powstały wówczas rozmaite plany regionalne i lokalne. W niektórych miejscach Polski program toczy się niezależnie od możliwości finansowych i politycznych, organizacyjnych czy woli decydentów. To są takie wyspy, które być może kiedyś zamienią się w stały kontynent, po którym będziemy wszyscy chodzili z radością i nadzieją.
Aktywizacja zawodowa osób ze schorzeniami psychicznymi to inwestycja, nie wydatki. Ludzie, których my postawimy na nogi, poczują, że powrócili do społeczeństwa, będą zmieniać się z biorców na podatników. To dla wszystkich nas obywateli opłacalne. Tego decydenci nie umieją zrozumieć, podliczają tylko wydatki, a to jest tak naprawdę inwestycja. Jeśli się tę przeszkodę intelektualną i świadomościową pokona, to dalej pójdzie już prosto. Na świecie najpierw reformowano opiekę zdrowotną, to znaczy leczono ludzi tak, że stawali na nogi. Okazało się, że bez różnych form wspierania ich w momencie przejścia do zdrowienia, znajdują się na ulicy poza obiegiem, bo nie są w stanie pokonać pierwszych barier. Jeśli uda im się to zrobić, pokonają pierwsze przeszkody i odnajdą się wśród ludzi, to jeszcze potrzeba im tej ostatniej kropli – przekonania że: jestem niezależny, stać mnie na różne decyzje życiowe. I o to w tym programie chodzi, taki jest jego cel. Powiedziałem, że drugi punkt strategii to dobra opieka zdrowotna, rozsądne i wielowymiarowe wsparcie społeczne i aktywizacja społeczna, uczestnictwo społeczno-zawodowe. To istota działania – stworzyć tym osobom warunki, by uczestniczyli w życiu społeczno-zawodowym.
Słowo schizofrenia, które w ludziach budzi silne emocje stereotypowe i bezzasadne. Jest to w pełni krzywdzące znaczenie tego słowa. To zadanie dla psychiatrii, by umieć publiczności, ludzi wkoło, przekazać jakie jest tego słowa istotne znaczenie, a jakie błędne. Ktoś jest chory psychicznie, czy zawsze będzie? Co musi zrobić, by mógł być nazwanym zdrowym? Co jest probierzem tego, by mógł się czuć partnerem w dialogu społecznym i w życiu społecznym? Kiedy nie trzeba go popchnąć i coś zaproponować, tylko kiedy jest jednym z nas? To jest niezwykle trudne, żeby tak uchwycić znaczenie tego słowa, żeby nie raniło i nie prowadziło na manowce umysłu ludzi, którzy nie mają kontaktu na co dzień z tego typu problemami. To jest praca do wykonania, którą realizujemy powoli i nie bez trudności. Bo psychiatrzy też są wspólnotą podzieloną. Jedni mają poglądy bardziej inni mniej tradycyjne. Zaczyna się o tym powoli mówić i być może odniesiemy w tym względzie sukces, skoro odnieśli go już Japończycy, Koreańczycy, Australijczycy, ostatnio Holendrzy. Sprawa się na świecie przeciera i być może znaczenie tego słowa i jego nazwa nabierze powoli ludzkiego oblicza, zbliżonego do rzeczywistości.