Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

Przychodzi Polak do dr. Google

MedExpress Team

Tomasz Kobosz

Opublikowano 29 marca 2016 13:41

Przychodzi Polak do dr. Google - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
Brak czasu, zabieganie, długie kolejki do specjalistów, a na dodatek brak zaufania do kadry medycznej. Nic dziwnego, że Polacy coraz częściej zamiast lekarza wolą radzić się dr. Google. Z jakim skutkiem?

Według badań Gemiusa tylko w grudniu 2015 r. polskie serwisy internetowe poświęcone zdrowiu i medycynie odwiedziło 10 mln osób. To ponad 40 proc. wszystkich użytkowników sieci w naszym kraju. Polacy chętnie szukają informacji zdrowotnych w sieci i często wierzą im bardziej niż własnemu lekarzowi. Na szczęście, wydaje się, że jakość udostępnianych w Internecie treści medycznych powoli staje się coraz wyższa. Wciąż jednak bywa z tym różnie.

Według Google Trends 2015, do najpopularniejszych haseł związanych z tematyką zdrowotną należały: leki, odżywki, choroby i zdrowie dziecka.

- Takich zachowań będzie coraz więcej, bo społeczeństwo się starzeje a kondycja opieki medycznej w Polsce szybko się nie zmieni. Najważniejsze jest jednak to, by pacjenci informacje o chorobach i lekach czerpali z wiarygodnego źródła i konsultowali je ze specjalistami – komentuje Michał Jakubowski, założyciel i współtwórca Remedizera – mobilnej aplikacji synchronizującej się z zewnętrzną aparaturą medyczną oraz bazą leków Pharmindex.

Jak wynika z raportu OECD Health at Glance 2015 polscy pacjenci mają problem ze zrozumieniem przekazywanych im przez lekarzy informacji. Punktacja dla Polski wyniosła w tej kwestii jedynie 69,5/100, gdzie dla porównania średnia OECD wyniosła 87,9. Być może to jeden z niezauważanych dotychczas czynników decydujących o tym, że pacjenci tak chętnie sięgają po informacje medyczne do Internetu, zamiast do gabinetu lekarza.

Tego trendu już się raczej nie uda odwrócić. Warto jednak zachować ostrożność, szczególnie w przypadku for internetowych, na których zamieszczane treści, zalecenia i porady nie podlegają żadnej weryfikacji, często są tworzone przez samych użytkowników i nie mają nic wspólnego ze specjalistyczną wiedzą medyczną. Niestety wśród internautów wciąż pokutuje przeświadczenie o tym, że informacje o zdrowiu są prawdziwe, bo przecież stanowią zbyt poważny temat, żeby wprowadzać kogoś w błąd. Jednak przykładów absurdalnych diagnoz i porad jest w sieci mnóstwo. Można wyczytać np., że od częstego przemieszczania i podróży niemowlak może zachorować na autyzm lub że jeżeli boli nas głowa trzeba przytulić się do kogoś ciepłego, jeść codziennie jabłka i słuchać muzyki...

Na forach przeznaczonych dla lekarzy można znaleźć wiele opisów przypadków zaskakujących, całkowicie chybionych diagnoz stawianych przez pacjentów za pomocą Internetu. – W sytuacji, kiedy pacjent wchodzi do gabinetu z gotową diagnozą i opracowanym przez siebie, zwykle na podstawie Internetu, sposobem leczenia, dopytuję, co mogę zrobić, bo czuję się zbędny – opowiada lek. Dawid Foryś. – Raz miałem pacjentkę, która zachorowała na ostrą infekcję wirusową górnych dróg oddechowych. Sama, bez konsultacji, zakupiła tonę leków, od których dostała alergii. Kiedy trafiła do gabinetu, była już przekonana, że ma chorobę zakaźną - błonicę.

Warto przeczytać

Skoro Polacy tak chętnie leczą się w sieci i często mają większe zaufanie do przysłowiowego dr Google niż prawdziwego lekarza, być może idea e-zdrowia ma szansę przyjąć się znacznie lepiej niż zakładają jej sceptycy. Może okazać się przysłowiowym strzałem w 10 i receptą na wszystkie bolączki zarówno pacjentów, jak i służby zdrowia. Ostatecznie nie można przecież ignorować faktu, że Internet pozostanie głównym źródłem informacji, warto więc potraktować zjawisko „leczenia w sieci” nie jako trend, ale konieczny kierunek rozwoju całej, współczesnej opieki zdrowotnej.

Źródło: materiał prasowy

Tematy

google / e-zdrowie

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także