To oznacza blisko trzykrotny wzrost – w stosunku do 2022 roku – liczby dokonanych w szpitalach zabiegów terminacji ciąży. Tylko w dwóch przypadkach powodem była przesłanka czynu zabronionego, w pozostałych – zagrożenie zdrowia lub życia kobiety.
Niemal co trzecia aborcja była wykonana w województwie dolnośląskim (161), następne w kolejności województwa to mazowieckie (92), małopolskie (50) i pomorskie (40). Najmniej zabiegów wykonano w województwach śląskim i lubuskim (po 3) i w województwie świętokrzyskim (1). Żadnego zabiegu nie wykonały szpitale na Podkarpaciu oraz w województwie warmińsko-mazurskim. W tej statystyce uderzają przede wszystkim dane dla Dolnego Śląska (choć nie ma rozbicia na poszczególne szpitale, wiadomo, że zabiegi wykonuje szpital w Oleśnicy, przyjmując kobiety z całego kraju, to jedna z placówek, w której respektowane są – od lat – zaświadczenia, że ciąża zagraża zdrowiu psychicznemu kobiety) oraz ze Śląska – w drugim co do wielkości pod względem ludności województwie, naszpikowanym szpitalami specjalistycznymi, liczba trzech przypadków zagrożenia zdrowia i życia kobiety ciężarnej wydaje się wręcz nieprawdopodobna). Zaskoczeniem nie jest natomiast zerowa liczba terminacji ciąży na Podkarpaciu – tam sytuacja nie zmienia się od lat. Warto zauważyć, że w 2022 roku zerową liczbę zabiegów terminacji ciąży wykazało dziewięć województw.
- Porównując dane widzimy, że szpitale w 2023 r. przeprowadziły ok. trzy razy więcej aborcji niż w 2022 r. Może być to sygnał, że lekarze powoli zaczynają szerzej interpretować zagrożenie zdrowia lub życia osoby w ciąży – szkoda tylko, że kilka osób musiało najpierw umrzeć, by wreszcie zaczęto robić aborcje chociaż w tych skrajnych przypadkach przewidzianych ustawą - skomentowały aktywistki z kolektywu. Przełomem mógł być zgon ciężarnej w Nowym Targu, do którego doszło w maju 2023 roku – to po nagłośnieniu sprawy przez media ówczesny minister zdrowia Adam Niedzielski jednoznacznie przypomniał, że wystarczającą przesłanką do przerwania ciąży jest zagrożenie zdrowia (nie tylko życia) kobiety, na jego polecenie zostały też przeprowadzone kontrole w szpitalu.
Problemem, jak wskazują działaczki kolektywu, jest zróżnicowanie regionalne w dostępie do legalnej aborcji. Kobiety, nawet w sytuacjach gdy ciąża zagraża ich zdrowiu i życiu, zmuszone są szukać pomocy niekiedy w odległych o kilkaset kilometrów szpitalach a część z nich wybiera jeszcze inną drogę, czyli wyjazd za granicę.
W czwartek ministra zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że na prośbę premiera Donalda Tuska wypracowuje z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem standardy działań związanych z przerywaniem ciąży, które zapewnią bezpieczeństwo kobietom, a jednocześnie nie będą wymagały zmian ustawowych. - Spotykamy się w najbliższych dniach z prawnikami i lekarzami, by wypracować jeszcze coś, co pozwoli kobietom, które nie chcą, nie mogą, nie czują się na siłach z różnych powodów być matkami, żeby do 12 tygodnia ciąży mogły zgodnie z prawem dokonać terminacji ciąży. Mamy dwie przesłanki, które na to pozwalają – zapowiedziała, dość enigmatycznie, Leszczyna. Wcześniej media informowały, że prokuratury otrzymały wytyczne, by sprawy dotyczące pomocnictwa w aborcji, prowadzić w kierunku umorzenia postępowań.
Organizacje działające na rzecz prawa do legalnej aborcji szacują, że rocznie ciążę może przerywać 150-200 tysięcy kobiet. Lwia część – na wczesnym etapie ciąży dokonuje aborcji farmakologicznej.