Według badań zmiana nawyków i przyzwyczajeń zajmuje minimum 21 dni. Zwykle jednak trwa znacznie dłużej i wymaga determinacji. Czy można zatem odzwyczaić się od alkoholu w miesiąc? Raczej nie. Tymczasem sierpień, od niemal czterdziestu lat, z inicjatywy środowisk katolickich jest miesiącem abstynencji. W zamyśle to kolejny pożyteczny projekt, ale dane dotyczące spożywania alkoholu w Polsce wskazują, że raczej nieskuteczny. Lato i wakacje nie sprzyjają realizacji celu, potwierdzają to wszystkie statystyki. Choćby liczba wypadków drogowych po alkoholu, która w wakacje rośnie, podobnie jak liczba topielców pod wpływem. Rośnie też aktywność reklamowa, dając poczucie, że w wypite w tym czasie piwo plus kolejne w promocji gratis jest znakomitą okazją, którą należy wykorzystać. W Polsce ceny alkoholu rosną wolniej niż ceny żywności. To nie jest towar delikatesowy a powszechnie dostępny dla każdego portfela. Według raportu OECD w stolicy Polski przypada jeden punkt sprzedaży alkoholu na 300 osób. Wliczają się w to restauracje, bary, sklepy wielkopowierzchniowe i osiedlowe oraz stacje benzynowe. Ten sam raport wskazuje, że jeden mieszkaniec Polski rocznie wypija średnio 11,7 litra czystego alkoholu. Pije coraz więcej kobiet - 5,6 litra rocznie. Więcej w dużych miastach niż na wsi. Mężczyźni wielokrotnie przebijają stawkę, spożywając 18,4 litra czystego alkoholu.
Przykładowo te dane można przeliczyć na konkrety, np. na 2,4 butelki wina lub 4,5 litra piwa tygodniowo na osobę w wieku 15 lat i więcej. Raport wskazuje też, że co najmniej 35 % Polaków upija się raz w miesiącu. Niestety alkohol wciąż nie jest postrzegany jako groźna trucizna. Prawie nikt nie myśli o nim jak o substancji psychoaktywnej niebezpiecznej dla zdrowia. A jest on właśnie najłatwiej dostępną substancją psychoaktywną, której spożywanie ma wysoką akceptację społeczną i nie jest karane. Pierwszą „inicjację” alkoholową można zaobserwować już na urodzinach kilkulatków, gdzie pojawia się bezalkoholowy szampan. To w ten sposób dzieci nabierają przekonania, że nie ma dobrej zabawy bez kieliszka. Nie ma też firmowych spotkań, prywatek, urodzin, wesel, chrzcin, styp, i biesiad przy grillu. Żeby się dobrze bawić trzeba się napić.
Beztroski stosunek do alkoholu wynika z niewłaściwych wzorców, ale także z braku wiedzy i edukacji. Alkoholowy napój jest przez większość oceniany pod względem ilości zawartych w nim procentów. To niewiele mówi o realnej zawartości alkoholu, a w interpretacji większości osób mniejsza zawartość procentowa oznacza, że działa on słabiej. Jednak małe procenty pomnożone przez dużą ilość dają istotne dawki czystego alkoholu etylowego. Jego siła oddziaływania na zmysły i emocje, właściwości odurzające zależy właśnie wyłącznie od ilości spożytego etanolu. Utarło się myślenie, że piwo to niegroźny, lekki napój, którym nie sposób się upić, ale pół litra jasnego, pięcioprocentowego piwa dostarcza 20 gramów czystego alkoholu, podczas gdy „pięćdziesiątka” wódki - 16 gramów. Idąc dalej, w pięciu dużych piwach jest go tyle samo co w 250 ml wódki. To pojemność sporej szklanki i nie trudno wyobrazić sobie co stanie się z człowiekiem po takiej ilości mocnego trunku. Ciągle panuje przekonanie, że picie piwa nie jest tak samo szkodliwe, jak picie innego alkoholu. Zwłaszcza w młodym wieku. Ale badania pokazują, że regularne sięganie po piwo może również prowadzić do uzależnienia, nie tylko od tego napoju, ale od alkoholu w ogóle. Picie go w dużych ilościach prowadzi do silnego upojenia, zatrucia organizmu, które kończy się kacem.
WHO 4 stycznia 2023 r. wydała komunikat potwierdzający, że żadna dawka alkoholu nie jest bezpieczna dla zdrowia. W świetle najnowszych badań wiadomo, że 10 gr alkoholu spożywanego codziennie zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy o 43 proc, ale też ryzyko śmierci z powodu ostrej niewydolności oddechowej, chorób trzustki i wątroby, odpowiada za raka jelita grubego i odbytnicy, raki głowy i szyi, częstsze występowanie raka krtani nawet u osób u osób pijących umiarkowanie. Podobnie w przypadku raka przełyku. U kobiet zwiększa ryzyko rozwoju raka piersi o blisko 15 proc., a spożywany w ciąży, nawet w umiarkowanych ilościach w postaci piwa czy wina, powoduje zespół FAS u noworodków. Alkohol znajduje się, obok promieniowania, azbestu i tytoniu, w grupie największych kancerogenów. Z kolei raport OECD wskazuje, że do roku 2050 średnia długość życia z powodu spożycia alkoholu spadnie w Polsce o 1,6 roku. Tymczasem samo leczenie chorób związanych z piciem jest poważnym obciążenie dla budżetu państwa. Również długotrwałe leczenie ofiar wypadków spowodowanych alkoholem, trwające niekiedy do końca życia, stanowi w tym budżecie pokaźny odsetek.
Według autorów raportu OECD należy jak najszybciej uruchomić działania ograniczające ryzykowne spożywanie alkoholu. Według szacunków nakłady na nie tylko uratują życie wielu osobom, ale także przyniosą ekonomiczne korzyści. Obowiązująca od 1982 roku ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wydaje się być aktem na wpół martwym. Alkohol wciąż jest tani, dostępny, reklamowany i eksponowany w punktach sprzedaży, a edukacja zdrowotna praktycznie nie istnieje podobnie jak badania profilaktyczne w podstawowej opiece zdrowotnej. Młodzież ma do niego praktycznie nieograniczony dostęp, a za jazdę pod wpływem nie ma kar zniechęcających do recydywy. To są działania prokonsumenckie, które osłabiają i odbierają sens wszelkim inicjatywom namawiającym do abstynencji.
Jak podaje NIK, w Polsce stale rośnie liczba osób pijących ryzykownie i prognozuje się dalszy wzrost wskaźników dotyczących spożywania alkoholu (wiek, płeć, ilość). Istotnym wskaźnikiem obrazującym zmiany w zakresie rozmiarów szkód zdrowotnych związanych z alkoholem jest również liczba zgonów, których pośrednią lub bezpośrednią przyczyną był alkohol. Szkody wyrządzone przez jego spożycie to także koszty ponoszone przez społeczeństwo w wyniku przestępczości, przemocy, zmniejszonej zdolności do pracy lub krzywd wyrządzonych dzieciom i rodzinom - podkreśla NIK w swoim raporcie i akcentuje, że działania na rzecz ograniczenia spożycia napojów alkoholowych zmierzające do wdrożenia regulacji mających na celu ograniczenie dostępności i reklamy napojów alkoholowych są nieskuteczne ze strony ministra zdrowia. Mimo aktywności Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wspierającej różne inicjatywy legislacyjne, a także inicjatyw na poziomie samorządów wprowadzających nocną prohibicję, alkohol wciąż leje się strumieniami. I trudno wobec twardych danych łudzić się, że sierpień był miesiącem abstynencji, podobnie jak żaden inny miesiąc nim nie będzie dopóki naprawdę nie zaczną poprawnie działać przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości, państwo nie zdecyduje się na poważną edukację i ograniczenia dostępności napojów alkoholowych. Według raportów wszystkich światowych instytucji zajmujących się problemami alkoholowymi każdy kraj musi zrobić ekonomiczny rachunek i sprawdzić czy zysk z produkcji i sprzedaży alkoholu nie jest przypadkiem dużo niższy niż koszt naprawy następstw jego spożycia.