O nowych celach Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, a także o terapii nowymi lekami stosowanymi w stwardnieniu rozsianym z prof. Przemysławem Nowackim, prezesem Polskiego Towarzystwa Neurologicznego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, rozmawia Alicja Dusza.
Alicja Dusza: Panie Profesorze, został Pan prezesem Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Jakie przed Panem cele, wyzwania, zadania?
prof. Przemysław Nowacki: Pytanie pozornie proste, ale zrealizowanie tych celów wcale nie jest takie łatwe. Niemniej od bardzo dawna neurologia jest taką dziedziną medycyny, w której spodziewamy się sukcesów. Byłoby nam przyjemnie, gdyby część z tych naszych celów można było zrealizować jak najwcześniej. Od pewnego czasu w kilku dyscyplinach neurologii klinicznych widzimy postęp. Między innymi w terapii stwardnienia rozsianego. Powstają nowe leki i nawet w takich śmiałych założeniach moglibyśmy oczekiwać w przyszłości, że będziemy mieć panel do indywidualizacji terapii. Drugą grupą są choroby obwodowego układu nerwowego autoimmunologiczne, w których zastosowanie terapii przeciwimmunologicznej czy immunomodulującej też daje dużą szansę zatrzymania postępu choroby, a być może w niektórych momentach pewnej regresji istniejących objawów klinicznych. To są właściwie dwa główne nurty, na temat których w tej chwili nie tylko warto, ale chyba mamy obowiązek rozmawiać z władzami w kraju, zwłaszcza z resortem medycznym, z Narodowym Funduszem Zdrowia i przekonywać, że refundacja lub przynajmniej wspomaganie finansowe tych programów terapeutycznych czy ich współtworzenie jest ze wszech miar korzystne, a nawet konieczne.
Jak wygląda leczenie pacjentów terapiami drugiego rzutu w stwardnieniu rozsianym? Czy ma Pan takich pacjentów w Szczecinie i czy są oni leczeni nowoczesnymi metodami?
To, czy pacjenci trafią do leczenia drugorzutowego, zależy przede wszystkim od kryteriów włączenia. Te kryteria w Polsce, niezależnie od tego, czy to jest Szczecin, czy inny region, są w tej chwili dosyć wyśrubowane. Zaczynamy terapię drugorzutową u nas w klinice, na neurologicznym oddziale wojewódzkim jest ona już od pewnego czasu stosowana. Niewątpliwie te kryteria wynikają zapewne z uwarunkowań finansowych. Te terapie są na razie drogie. Z punktu widzenia pacjentów nie powinno ich to obchodzić, czy terapia jest droga czy nie, jeżeli jest skuteczna.
Pojęcia „pierwsza linia”, „druga linia” wynikają z rozdziałów związanych z kryteriami. Myślę, że leki pierwszej linii utrzymają się jeszcze długo, bo są skuteczne. Ten niekorzystny efekt jest bardzo niewielki, a leki drugiej linii będą się przebijały coraz bardziej, ponieważ one są przyjazne w stosowaniu. Leki doustne czy leki dobrze działające z innej grupy, bo już nie immunomodulujące, ale przeciwciała powinny się jak najszybciej znaleźć w leczeniu pierwszoliniowym, ale oczywiście ciągle są problemy finansowe. Bo stwardnienie rozsiane jest chorobą przewlekłą i nie ma żadnych logicznych uzasadnień, by terapie stosować przez jakiś czas, terapia powinna być stosowana przez całe życie. Tu znów się kłaniają finanse. Podsumowując, wygląda to tak: pacjenci powinni mieć jak najszerszy dostęp do terapii i powinni tę terapię stosować przewlekle. Nie umiem jeszcze powiedzieć, jak długo, ale na pewno dłużej niż 2-3 lata, czy nawet pięć lat.
W Szczecinie odbył się zjazd Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, którego był Pan gospodarzem. Czy rozmawialiście o tych problemach finansowych?
My, jako Towarzystwo nie musimy rozmawiać, ponieważ doskonale znamy problem, doskonale rozumiemy naszych pacjentów i jesteśmy w środku tego wszystkiego, ponieważ mamy kontakt bezpośredni z pacjentami, i to w ich oczy y musimy patrzeć. Naszym zadaniem jest przekonać czynniki decyzyjne do tego, by w neurologii, zwłaszcza w wymienionych dziedzinach, kłaść duży nacisk, aby jak największa liczba pacjentów była usatysfakcjonowana leczeniem i jego wynikami.