ME: Jak wygląda w Polsce sytuacja w zakresie zachorowalności i śmiertelności na nowotwory zależne od zakażenia HPV?
AR: Jest to bardzo duża skala pacjentów. Zgodnie z rejestrem Krajowego Rejestru Nowotworów w 2017 roku liczba zachorowań na raka szyjki macicy wynosiła 2,5 tys. w 2018 r. – 2360, a ok 1500 kobiet rocznie umiera z powodu tej choroby. W ostatnich latach wzrasta również zachorowalność na nowotwory szyi i głowy, zależne od HPV, co może wynikać z faktu, że zaczęły być one diagnozowane. Szacuje się że nowotworów zależnych od HPV czyli takich jak: rak szyjki macicy, pochwy, sromu, odbytu jest ok 10 000 przypadków. Liczba zachorowań wzrasta ok 3-4 tys. rocznie. Jest to bardzo duża skala problemu. Stąd Narodowa Strategia Onkologiczna zakłada szczepienie dziewczynek w 2021 roku, a chłopców od 2026 r. Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który nie finansuje szczepień przeciwko HPV.
ME: Zgodnie z NSO do końca 2028 r. zostanie zaszczepionych przynajmniej 60% dziewcząt i chłopców w wieku dojrzewania przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV). Jest to niewątpliwie duży krok w przerwaniu wzrostu zachorowań na nowotwory zależne od HPV. Liczymy, że zostanie on w pełni zrealizowany.
Jest to taka grupa osób, która będzie gwarantowała, że powoli nowotwory zależne od HPV zaczną zanikać. To co teraz jest najważniejsze, to sposób, w jaki program NSO będzie realizowany. Należy patrzeć racjonalnie oraz zauważać trudności, z jakimi obecnie się mierzymy, jak pandemia COVID-19, ale są też problemy obiektywne związane z dostarczeniem szczepionki. Jak już wspomniałam bardzo ważny jest model organizacyjny całego procesu szczepień, który wpływa na poziom wyszczepialności. Kiedyś szczepienia były obowiązkowe i zapewnione wszystkim obywatelom, co skutkowało konkretnymi rezultatami. Był to pewien proces, którego wyniki były widoczne po latach. Zdarzają się przypadki zachorowań na gruźlicę w Polsce, ale przywożone są zza obcych granic. Obecnie nie mamy już zachorowań na polio. Dzięki szczepieniom pewne choroby zostały zwalczone. Wiemy, że szczepionki uważane są na największe osiągniecie naukowe medycyny w XX w. Choroby zależne od HPV nie znikną po dwóch latach, ale po dwudziestu, ale musi być konsekwentny i dobry program szczepień.
Z doświadczeń innych krajów wiemy już, że nie może to być model oparty o współpłacenie, jaki wprowadzono w Bułgarii, gdzie wyszczepialność jest na poziomie 3% po 12 latach programu szczepień.
ME: Jak Pani ocenia rozważaną refundacje apteczną z perspektywy pacjentów?
Szczepienia przeciwko HPV muszą być realizowane poprzez program narodowy. Najbardziej efektywnym sposobem jest przeprowadzenie szczepienia w szkołach. Kiedyś taki model funkcjonował, ale obecnie nie jest realny. Na Węgrzech od sześciu lat wprowadzona jest szczepionka przeciwko HPV do programu realizowanego w szkole, gdzie wyszczepialność wynosi obecnie 80%. W Belgii – 93%. Z kolei refundacja apteczna może się nie sprawdzić, gdyż jest zaplanowana w taki sposób, aby wykupić szczepionkę w aptece z 50% refundacją, a następnie pacjent musi udać się do lekarza POZ, aby szczepienie zostało zrealizowane. Taki model może się sprawdzić jedynie w dużych miastach, gdzie jest większa świadomość, w mniejszych miejscowościach, na wsiach niestety nie. A naszym celem jest dotarcie do jak największej liczby osób. Należy nastawić się na model szczepienia w POZ, gdzie najpierw nastąpi kwalifikacja przez lekarza. Do takiego modelu powinniśmy dążyć, bo wtedy osiągniemy dobrą wyszczepialność. Musimy współpracować, wspierać Ministerstwo Zdrowia w tym zakresie, tak aby wypracować wspólny dobry program, aby był on skuteczny. Nasze dotychczasowe działania, jako Koalicji poskutkowały tym, że zostały wprowadzone nowe leki, o które prosiliśmy. W tym przypadku również liczymy, że uda się rozpocząć szczepienia jak najszybciej.