Odnotowano już blisko tysiąc przypadków wirusa Ebola. Do Europy jeszcze nie dotarł, choć pewnie to tylko kwestia czasu. Czy Polska jest przygotowana na walkę z wirusem i czy mamy powody do niepokoju, o to zapytaliśmy dr. Pawła Grzesiowskiego, specjalistę od szczepień.
Czy Polska jest przygotowana na walkę z wirusem Ebola?
Jesteśmy krajem, który ma dobrze rozwinięty system medyczny, więc mogę powiedzieć, że tak. Z punktu widzenia zabezpieczeń nie są to bardzo wyszukane metody, to ochrona typu: rękawice, maski, fartuchy czy specjalistyczne kombinezony w przypadku wykonywania przy pacjencie zabiegów wymagających szczególnie wysokiej ostrożności. Mamy też specjalne izolatki, czyli specjalne miejsca, gdzie możemy izolować pacjenta od otoczenia poprzez specjalną strefę ujemnego ciśnienia w klimatyzacji, filtrów absolutnych powietrza czy też możliwość podawania posiłków bezdotykowo i komunikowania się bezdotykowo. Takie specjalne izolatki są w polskich szpitalach, dlatego uważam, że pojedyncze przypadki Eboli możemy bez problemu leczyć.
Czy powinien powstać specjalny plan walki z Ebolą? Taki przygotowali m.in. Czesi.
Każdy kraj ma tzw. plan awaryjny na wypadek zagrożenia biologicznego. W Polsce taki plan również funkcjonuje, tyle że jest on o charakterze – można powiedzieć – ogólnym. Służby epidemiologiczne średnio co dwa tygodnie wydają komunikat na temat wirusa Eboli. Sytuacja jest monitorowana i obecne zagrożenie określa się jako niskie, dlatego nie podejmuje się żadnych działań szczególnych. Na lotniskach oczywiście są punkty medyczne, do których pacjenci z objawami choroby mogliby trafiać. Jeśli w samolocie podczas podróży jakiś pasażer miałby objawy zbliżone do gorączki krwotocznej, to od razu mógłby trafić do takiego pomieszczenia i tam byłby izolowany. Następnie zostałby przetransportowany do najbliższego szpitala zakaźnego. W ten sposób mamy szansę na uniknięcie komunikacji tego chorego z otoczeniem.
A czy mamy w ogóle jakieś powody do niepokoju? Czy wirus może przedostać się do Polski?
Wirus może przedostać się do każdego kraju, w którym znajdzie się osoba, która miała kontakt z chorymi, czyli np. wróciła z Afryki Zachodniej, z krajów takich jak np. Sierra Leone czy Gwinea. Obecnie nowym krajem, który został prawdopodobnie dotknięty epidemią, jest Nigeria - a to kraj, do którego Polacy jeżdżą. To częsty cel turystyczny. Teoretycznie może się zdarzyć, że osoba skomunikowana z chorym, która się zaraziła, będzie wracać do Polski. Bo okres wylęgania Eboli trwa od dwóch do trzech tygodni. Czyli taka osoba może teoretycznie pojawić się w Polsce, jeśli krótko po kontakcie wróci do kraju i nie będzie miała objawów w trakcie podróży ani zaraz po. Jeśli pojawi się u lekarza z pierwszymi objawami, czyli biegunką, wymiotami i zaburzeniami krzepnięcia, to już pozostaje kwestia czujności lekarza pierwszego kontaktu, żeby jak najszybciej skierować pacjenta na odział zakaźny.