Decyzja Ministerstwa Zdrowia o przedłużeniu refundacji paliperydonu została dobrze przyjęta przez środowisko psychiatrów. Zaburzenia psychiczne stygmatyzowane są m.in. ze względu na to, jak pacjent jest leczony. W tej kwestii przeważa przekonanie o konieczności przyjmowania dużej liczby tabletek i częstym odwiedzaniu placówek psychiatrycznej służby zdrowia. Tymczasem, jak podkreśla prof. Gałecki, wykonywanie iniekcji raz na miesiąc lub raz na trzy miesiące w gabinecie zabiegowym u lekarza rodzinnego nie budzi żadnych wątpliwości związanych ze stygmatyzacją, a przede wszystkim powoduje, że pacjenci są mobilni w dzisiejszych czasach. Profesor zaznacza, że nowoczesne leki przeciwpsychotyczne zmieniają obraz naturalny przebiegu schizofrenii.
Jednak nie tylko pacjenci zyskują na kontynuowaniu takiej terapii. Lekarze także mają większy komfort w prowadzeniu pacjenta. - Kluczowe objawy schizofrenii to: urojenia, nieprawidłowe treści myślenia, których nie poddaje się korekcie mimo pewnych dowodów fałszywości. Pacjenci wielokrotnie nie mają wglądu w swoją własną chorobę. Jeżeli ktoś nie wie, lub zaprzecza, że jest chory, to leków nie przyjmuje lub zaprzestaje je brać. Przy przyjmowaniu leków w tabletkach taka postawa była bardzo częsta.- wyjaśnia prof. Gałecki. W przypadku terapii iniekcyjnej znacząco zmniejsza się ryzyko takich sytuacji. Co więcej, taki model leczenia wspiera realizację założeń opieki środowiskowej, której głównym założeniem jest odejście od hospitalizacji osób cierpiących m.in. na schizofrenię. Paliperydon, który niewiele ma wspólnego z klasycznymi lekami psychotycznymi, pozwala pacjentom m.in. podejmować pracę i kontynuować ją bez obaw, że z powodu pogorszenia stanu zdrowia będą musieli ją stracić.
Dzięki decyzji ministerstwa będą mogli odetchnąć też ci pacjenci, korzystający z tej terapii już od jakiegoś czasu, ponieważ nie będą zmuszeni zmieniać leczenia, które okazało się skuteczne. Na rynku istnieją już różne formy paliperydonu przepisywane przez lekarzy. - Gdyby nie było decyzji refundacyjnej, to wielu pacjentów nie byłoby stać na kontynuowanie terapii. Jest to bardzo drogi lek. Wydaje mi się, że Ministerstwo Zdrowia postąpiło bardzo słusznie, racjonalnie wychodząc naprzeciw pacjentom.- mówi prof. Gałecki.
Mniejsza liczba przyjmowanych leków to także poprawa współpracy z pacjentem. - Pacjenci nie pomijają dawek, nie robią sobie wakacji lekowych. Jest to aspekt najbardziej istotny - wylicza prof. Gałecki. Jedna dawka przekłada się na długotrwałe remisje i mniejszą liczbę nawrotów. Profesor podkreśla, że dużą wartość, jeśli chodzi o jakość życia pacjenta, stanowi praca - Pamiętajmy, że osoby, które zaczynają chorować na schizofrenię, zaczynają chorować w trzeciej dekadzie życia. Wtedy zakładają rodzinę, rozpoczynają pracę, kończą studia. Ten moment był zwykle zaburzony. Terapia pozwoli wszystkim pacjentom normalnie funkcjonować - podsumowuje konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii.