Co wpływa na jakość życia pacjentów w chorobie takiej jak SM?
Przede wszystkim dostęp do dużego wachlarza terapeutycznego i taki mamy w tej chwili. Mówimy już nie tylko o personalizacji, ale właśnie o jakości życia. Zatem, wszystkie te rzeczy, które jeszcze możemy poprawić np. formy podania leków, są bardzo istotne. To jest kolejny krok w rozwoju myślenia o życiu pacjenta z chorobą stwardnieniem rozsianym, o myśleniu o nim jako przede wszystkim o człowieku. Bo dla pacjenta to istota sprawy - wygoda, personalizacja i dobrostan, na który teraz stawiamy. Myślę, że szybko możemy je osiągnąć, bo są w zakresie naszych możliwości. Mam nadzieję, że rozwiązania, jakie stoją przed nami, szybko zostaną zrealizowane. Odniosę się tu do innej formy podania leku natalizumabu, który do tej pory podawany jest dożylnie z sukcesami. Możemy go podawać podskórnie. To dużo łatwiejsze. Po pierwsze oszczędność czasu pacjenta, jego zdrowia np. żył, które wielokrotnie są nakłuwane podczas leczenia stwardnienia rozsianego, ale również duża oszczędność systemowa – krótszy czas pobytu w placówce, kiedy lek jest podawany czy oszczędność czasu lekarza. Bo pamiętajmy, że brakuje lekarzy, czyli kadry są istotną sprawą, szczególnie kiedy diagnozy stawiane są coraz częściej, bo szybciej. Dzięki temu możemy zachować większą sprawność pacjentów.
A pacjenci chcą pozostać we wszystkich swoich rolach społecznych...
Tak. Pamiętajmy, że diagnozy SM padają u pacjentów w młodym wieku. Bywają osoby dwudziestoletnie, przed którymi cała kariera zawodowa, życie rodzinne, rodzicielstwo i rozwijanie siebie jako człowieka. Z drugiej strony jeśli pacjenci rozwijają swoje kariery, to płacą podatki i również utrzymują cały system, nasz kraj. Jesteśmy więc zobowiązani, podawać leki w formie, jak najbardziej przyjaznej dla tego pacjenta.